polecony

May 11, 2012 7:00 am

Czekam na ten moment, kiedy Ci pokażę skarby Nieba.

Zwłaszcza ten bukłak, w którym znalazła się każda Twoja łza. Każdą z nich widziałem. Widziałem też trzepot skrzydeł tego przerażonego ptaka, w którego zamieniało się wtedy Twoje serce. Tak bardzo chciałem, abyś nie przestawała Mi wierzyć i ufać.

Jest też specjalne miejsce na to wszystko, co – jak myślisz – bezpowrotnie straciłaś, co Ci zabrano, czego nie znalazłaś. Tak bardzo bym chciał, żebyś się nie martwiła: znajdziesz wszelkie dobro, za którym tęsknisz, u Mnie, przechowane z wielką troską.

Obok jeszcze są te wszystkie gesty, które czyniłaś nieraz w mroku wiary, gdy czułaś się opuszczona i bez sił. Tu jest Twój uśmiech do zmęczonej kasjerki w sklepie. Tu, jak mówisz pogodnie do synka, rozlało się, to nic, trzeba powycierać, a przecież nie jesteś w stanie zliczyć który to już raz. Będziesz zdziwiona, ile tego tutaj jest.

Mylisz się myśląc, że księguję Twoje upadki. Odsuwam je swoim przebaczeniem tak daleko, jak wschód od zachodu. Zbieram za to Twoje łzy i liczę włosy na Twojej głowie. Tak bardzo się cieszę, widząc Twój uśmiech.

Jezus

“Przechowałeś łzy moje w swoim bukłaku: czyż nie są spisane w Twej księdze?” (Ps 56,9)

jesteśmy piękni

May 10, 2012 1:00 pm

W błogim klimacie układam z córką puzzle (sztuk 500). I choć puzzle z naturą zwierzęcą i roślinną, to jawią mi się jak obraz wspólnoty (rodziny, Kościoła…).

Bo każdy puzzel jest inny. Jaka różnorodność i bogactwo! I jednocześnie wszystkie równe – nie można powiedzieć, że jeden ważniejszy od drugiego. Każdy ma własne miejsce, z góry ustalone i przewidziane. I dopiero wtedy, gdy wszystkie są na swoim miejscu – obrazek ma czytelny sens. Gdy któregoś zabraknie – brzydka dziura.

Lubię mieć świadomość tego, że jestem częścią pewnej całości. Że Ktoś wyznaczył mi szczególne miejsce i zadanie, otoczył tymi, a nie innymi ludźmi. Że nie ma przypadków. Że razem możemy stworzyć cudowny obraz.

W pewnym momencie jednak puzzlowe analogie stają się całkowicie niewystarczające. Bo każdy z nas (w przeciwieństwie do puzzla, który w izolacji nic nie znaczy) również i w samotności znaczy ogromnie wiele! Każdy z nas, jakkolwiek by się nie zawieruszył, posiada bezcenną wartość, bo nosi w sobie „obraz i podobieństwo” (Rdz 1,27. 5,1) samego Boga!

Jesteśmy piękni Twoim pięknem Panie!

Otwórz nasze oczy na Twoje piękno w nas!

Basia

[youtube http://www.youtube.com/watch?v=KUhlSOlMAIE?rel=0&w=420&h=315]

zabiegi upiększające

May 9, 2012 3:19 pm

„Każdą latorośl, która we Mnie nie przynosi owocu, odcina, a każdą, która przynosi owoc, oczyszcza, aby przynosiła owoc obfitszy”.  (J 15,2)

Jezus z nas tak łatwo nie zrezygnuje, bo zbyt wiele Go kosztowaliśmy*, ale pragnie naszego wzrostu, rozwoju, zmiany myślenia.  Dlatego stawia wymagania. Każde wyrywanie i oczyszczanie boli (jak u dentysty). Po takich zabiegach jesteśmy jednak piękniejsi i dojrzalsi.

*tak mawiał Ojciec Pio

Dosia

trwajcie we Mnie

May 8, 2012 6:31 am

Mój przyjaciel opowiedział mi o tym, jak pojechał do domu, z którym wiązał najpiękniejsze wspomnienia z dzieciństwa. Jakże był rozczarowany, gdy na miejscu zastał częściowo spaloną, częściowo zburzoną, ruderę. Zrozumiał wtedy, że dom istniał dzięki wysiłkowi dziadka, który go doglądał.

Akurat dobiegał końca nasz weekend na wsi, gdy usłyszeliśmy tę opowieść. Na “naszej wsi”, gdzie wszystko służy wypoczynkowi. “Raj na ziemi”, mówią nasi znajomi, a przecież kiedyś było to zwykłe gospodarstwo, które po autochtonach przejęli repatriowani ze Wschodu dziadkowie męża. Później, rodzina Andrzeja cegła po cegle rozbierała budynki gospodarcze, zamieniała wiejski dom w prosty wakacyjny azyl, obejście – w połacie trawy, sad, mini-winnicę, lasek. Żebym mogła z książką wisieć na hamaku, ktoś musiał posadzić drzewa. Żeby dzieci mogły biegać boso po trawie, ktoś wyzbierał z niej kamienie i patyki, a trawę – skosił.

Ileż wysiłku wymaga trwanie. Nie po prostu bezwolne “bycie”. Aby coś trwało, trzeba sprawdzać, czy coś się nie sypie, czy czegoś nie trzeba naprawić, polepszyć.*

Dom. Relacja z Nim. Relacja z mężem. Z dziećmi. Z krewnymi. Z przyjaciółmi.

Bez wysiłku doglądania wszystko zamienia się w ziemię jałową, bez plonu. Więc przyglądam się moim relacjom i sprawdzam – w których z nim trwam, a w których już tylko jestem. I czy komuś ważnemu mnie nie brakuje.

Małgosia

*Ks. Mariusz Białobłocki, proboszcz parafii w Rychtalu, homilia z 6 maja 2012.

Powrót do normalności?

May 7, 2012 7:52 am

Jesteśmy po dłuuuugim weekendzie. Pewnie wielu udało się go spędzić w gronie rodzinnym. Dziś powrót do normalności. Bierzemy się do pracy, żeby w niedalekiej perspektywie, w niedalekiej przyszłości, znów pojechać całą rodzinką na wakacje.

Co z tego tygodnia chciałbym powtórzyć, czego uniknąć?

I co jest dla mnie normalnością? Bycie razem z rodziną czy bycie w pracy?

X Jarosław

szczęśliwi

May 6, 2012 7:03 am

„Szczęśliwy lud, który umie się radować…” (Ps 89, 16)

Szczęśliwi  są ci, którzy  potrafią się cieszyć!  A więc to nie jest tak, że nasze poczucie szczęścia  przychodzi samo i zależy tylko od zewnętrznych okoliczności.  Jest chyba bardziej sprawą wnętrza,  związaną z umie-jętnością, czyli czymś, czego można się nauczyć.  Na przykład od małych dzieci, które tak cudownie potrafią się cieszyć,  nie martwią się na zapas i szybko zapominają o doznanych przykrościach.

Muszę przyznać, że nabywanie umiejętności cieszenia się jest moim ulubionym obszarem pracy nad sobą.  Czasem trzeba sobie pomóc i stworzyć specjalne ku temu warunki  (randka z mężem,  spotkanie z  przyjaciółmi, dobra kawa, książka, spacer, film…). Jednym słowem: przyjemności.

Czego nam wszystkim w obfitości przy okazji niedzieli życzę.

Basia

sms na dziś

May 5, 2012 6:56 am
“Poganie słysząc to radowali się i uwielbiali słowo Pańskie, a wszyscy, przeznaczeni do życia wiecznego, uwierzyli.”  (Dz 13,48)
Przez chrzest przeznaczeni jesteśmy do życia wiecznego, więc naprawdę mamy wielki powód do radości i wesela.
A może pamiętasz, kiedy mija rocznica Twojego chrztu?
To był naprawdę wyjątkowy dzień.
Dosia

W drodze

May 4, 2012 7:00 am

Pisałem swego czasu o oczekiwaniu na Niedzielę Zmartwychwstania . Ta Wielka – już minęła. Na tę małą, moją, na dany okres życia przeznaczoną jakbym czekał nadal. Doszedłem jednak do wniosku, że to nie tak. Ona także już przyszła, już stała się. Tylko ja jeszcze tego nie zauważyłem. Trochę jak apostołowie. Zdezorientowani, przestraszeni, rozproszyli się, wrócili do swoich codziennych zajęć. A Pan Zmartwychwstał! Dopiero gdy ukazał im się Jezus, zrozumieli.

Nie chcę stać w miejscu i czekać na nie wiadomo co. Choć trudno, chcę iść, w życie, poprzez każdy kolejny dzień.

Może spotkam Go w drodze do…. jak uczniowie w drodze do Emaus? Może zaskoczy mnie jak Marię Magdalenę u grobu? Może spotkam Go w pracy, jak uczniowie podczas łowienia ryb? Może zje ze mną posiłek? Może miejscem spotkania będzie wspólnota, podobnie jak wtedy, gdy ukazał się apostołom? Może pomoże mojemu niedowiarstwu jak św. Tomaszowi, pozwalając dotknąć swych ran?

On już czeka na mnie w tych wszystkich miejscach i sytuacjach. I  jeszcze w setkach innych. Idę. Chcę tam być. Z Nim.

Michał

ohana

May 2, 2012 9:00 am

Profesorem nauk o rodzinie w naszym domu jest nasz sześcioletni synek. To błysk geniuszu uwięziony w tzw. nieharmonijnym rozwoju, którego podłoże, mimo daleko posuniętej diagnostyki, pozostaje w sferze domysłów. Więc z jednej strony nasz syn wymaga wielostronnej rehabilitacji, by nadążyć za innymi dziećmi, z drugiej zaś – w lot pojmuje wszystkie zasady życia wspólnego. Zachwyca nas swoją wrażliwością.

Rok temu zapamiętał kwestię z jednej z bajek Disneya – o przygarniętym przez pewną dziewczynkę stworku, który jest inny od wszystkich i ma z tego powodu same kłopoty: “Ohana [po hawajsku] znaczy rodzina, a w rodzinie nikogo się nie odtrąca, ani nie porzuca”. Trzeba dodać, że hawajska “ohana” otwiera serce na wszystkich krewnych, a także bliskich sercu. Wszyscy oni do niej należą.

Jednego wieczoru, gdy siedzieliśmy pod ikoną Świętej Rodziny, powiedział mimochodem: “No, to jest ohana”.

Nie wiem, jak to się ma do zaawansowanej teologii, ale tak – wydaje mi się to doskonałą definicją podręczną Świętej Rodziny i każdej dobrej rodziny: wspierających więzi, pewności, że jest się kochanym. Tego nam wszystkim życzę.

Małgosia