Homo transitus

September 30, 2012 9:22 pm

I oto kolejna podróż rozpoczęta. No cóż, nie da się ukryć, że uwielbiam tę chwilę, gdy opuszczając Dom, wyruszam na spotkanie tego, co niby w planach, ale zawsze zawiera w sobie element niespodzianki.

Jak na przykład moment, kiedy to o 5 rano zepsuł się nam samochód, którym Kolega odwoził mnie na pociąg. Nie ma taksówek, nie ma tramwaju, nic nie jedzie. Pozostało ruszyć na piechotę w stronę dworca, licząc na to, że coś po drodze spotkam. I spotkałem. Jechał samochód z prasą. Akurat do kiosków na Centralnym. Wpadłem na pociąg w ostatniej chwili.

Albo wtedy, gdy wpadłem na lotnisko 20 min przed odlotem samolotu i dosłownie cudem zostałem obsłużony. A moje nazwisko w głośnikach przyzywających mnie do samolotu towarzyszyło mojemu biegowi w tempie dużo powyżej prędkości maratonu.

I te pełne niespodzianek spotkania z ludźmi, których nie widziałem od lat, a nagle spotykamy się podróżując w tym samym kierunku i mając miejsca blisko siebie. Czy też spotkania „przez przypadek”, które trwają potem przez całe lata, jak ten Amerykanin William, co nie wiedział, którym z dwóch stojących na sąsiednich torach pociągach jadących do Krakowa ma jechać. A potem przygotowywałem go do ślubu z Polką i  mogłem pobłogosławić.

Dziś też nie obyło się bez niespodzianek.

Ale o tym może kiedy indziej. 😉

xj

z pustego i Salomon

September 30, 2012 5:00 am

W małżeństwie jesteśmy często jak dwie puste stągwie, tęskniące za rzeczywistością bez pęknięć i plam. Dudnią w nas echem przykre słowa wypowiadane przez to drugie, często na dnie od dawna zalega żywa pamięć doświadczeń, które tak boleśnie nas zraniły, albo zwoje skarg i zażaleń – kiedy to drugie zawiodło, kiedy go nie było, kiedy z pustką własnego wnętrza zostaliśmy najbardziej sami.

Czasem jedna stągiew przygaduje drugiej, a często czeka, że ta druga znajdzie jakiś patent na pustkę. I tak stągwie mogą stać latami. Może znajdą w nich dom żaby, pająki czy jaszczurki, a stągwie będą kruszeć z pragnienia, aż się nie rozpadną ze starości.

Bez względu na to, ile to już czasu po naszym ślubie, czeka na nas najważniejszy Gość Weselny. Ten, co kazał stągwie napełnić czystą wodą, a potem wodę przemienił w najlepsze wino. I wszyscy się dziwili, gasząc swoje pragnienie.

Nie trzeba drukować zaproszenia. Usłyszy.

Małgosia

uwolnij swój potencjał

September 29, 2012 5:00 am

Dopiero po przebiegnięciu pierwszych metrów w dorosłym życiu zaczynam podziwiać tych, co o bieganiu potrafią pisać. Znaczy zawsze fajnie czyta się o pasjach. Ale gdy biegnę, myślę, że to bardzo osobiste doświadczenie siebie i własnych granic. Bieganie daje wyjątkową możliwość poczucia swojego ciała, kości, mięśni, stawów. Nie tylko poprzez ból i zmęczenie, ale też przez ruch, przez ten uwolniony potencjał – czyli moment, kiedy widzę, co jeszcze Pan Bóg mi dał. Zwłaszcza gdy korzystało się z niego w przeszłości jedynie zrywami. Jak zakopany w ziemi talent, który dotransportuje się do grobu w opłakanej kondycji.

Więc duża wdzięczność dla Fr Jay’a i Dosi, że o bieganiu napisali. Bo choć wokół mnie biegali już wszyscy, nikt nie pisał. A przecież, jak ważnymi osobami, tak i ważnymi przeżyciami trudno się dzielić. Zawsze jest to jakaś ofiara. Tym większa wdzięczność.

I jeszcze jedno. Gdyby nie zaczęła biegać Dosia, nie biegałaby Małgosia. Tworzyłyśmy bowiem jeszcze na turnusie rekolekcyjnym rodzin w Wisełce silny dwuosobowy ruch oporu – że prędzej zobaczycie słonia na drzewie niż nas w biegu. Pomyśleć, jak wytrwałe bieganie jednych – pociąga drugich.

Do zobaczenia na ścieżce.

Małgosia

Kto by pomyślał?

September 28, 2012 4:45 am

Mijają cztery tygodnie, od kiedy postanowiłam rozpocząć treningi. Nie biegi, tylko treningi. Szybko zweryfikowałam swoje możliwości i niestety prawda okazała się być brutalna. Moje możliwości biegowe były praktycznie żadne. Brak sensownego ruchu podczas ostatnich 10 lat pokazał, że nie można tych zaniedbań bagatelizować.  Mówiąc krótko: o maratonie to ja mogę sobie jedynie pomarzyć.

Co wcale nie oznacza, że nie mogę rozpocząć treningów biegowych.  Wskazówki do nich znalazłam tutaj: na stronie dla początkujących biegaczy.

I tak małymi krokami, krótkimi odcinkami biegowymi pokonuję swoje własne ograniczenia, swoją niechęć do ruchu, swoje własne zacietrzewienie do tego rodzaju sportu, bo przecież nigdy nie lubiłam biegać.

A dlaczego rozpoczęłam bieganie:

– bo stałam się, delikatnie to ujmując, zbyt duża 😉

– bo rzeczywiście mogę wyjść na trening w dogodnym dla mnie czasie (osobiście preferuję poranki, zaraz jak wyprawię dzieci do szkoły i przedszkola),

– bo mogę to robić sama, nie oglądając się na nikogo i nie dostosowując się do możliwości innych (przynajmniej do czasu, gdy sama będę umiała już bez problemu przez godzinę biec),

– bo zajmuje to mniej czasu niż wyjście do klubu czy na siłownię (w godzinę uwinę się z rozruchem, biegiem, rozciąganiem, ćwiczeniami),

– bo już mam z tego satysfakcję – pola wokoło pięknie wyglądają,

– mam czas dla samej siebie 🙂

– bo mam teraz swój  czas na poprawianie kondycji

W końcu: „Wszystko ma swój czas i jest  wyznaczona godzina na wszystkie sprawy pod niebem….” (Koh 3, 1)

Dosia

z każdym przypadkiem sobie poradził

September 26, 2012 5:03 am

Czasem, Panie, cisza taka, że nawet zegar kuchenny gdzieś ginie ze swoim tykaniem i słychać tylko bicie własnego serca. Tyle się wydarza, a w Tobie ciągle cisza. Nie – ta obrażona i obojętna. Ta cisza to Twój spokój, niezmienny rytm Twojego serca. Gdy moje próbuje sobie poradzić ze wszystkim, co wypadło spod kontroli, zaskoczyło, wyszło inaczej lub po ludzku się nie udało – Twoje niczemu się nie dziwi. Kocha i we wszystkim pokłada nadzieję.

Dzisiaj także wyprzedzasz mnie. Gdzie ja jestem – Ty już tam byłeś.  I solidarnie wracasz się po mnie. Widzisz, co za kolejnym zakrętem. I przekonujesz, by zdając się na Ciebie, zrównać własny szalony puls z pokojem Twojego serca.

Małgosia

z czasem

September 25, 2012 5:00 am

Lecz On im odpowiedział: „Moją matką i moimi braćmi są ci, którzy słuchają słowa Bożego i wypełniają je”. (Łk 8,21)

Być siostrą Jezusa. Niesamowita godność.

Tak niewiele potrzeba – tylko słuchać i wypełniać Jego Słowo.

Ale to wcale nie jest takie proste. Bo w jaki sposób mam Je konkretnie dzisiaj przyjąć i wypełniać?

No właśnie, gdy Jezus oznajmił tłumowi, kim jest Jego matka i kim są Jego bracia, niejako każe swojej rodzinie czekać. Bo słuchając i przyjmując do siebie Słowo –  z czasem będziemy też przez Nie przemieniani. Z czasem.

Dosia

 

(nie)normalny weekend

September 23, 2012 5:16 am

Może dla wielu Czytelników to normalne, ale dla mnie całkowicie wolny weekend wydaje się być czymś zupełnie niezwykłym. I oto po dość długim okresie jest! Sobota i niedziela całkowicie dla mnie i dla rodziny!

Zadziwiające, jaką radość można czerpać ze sprzątania, zrzucania węgla do piwnicy, odkurzania, zbierania jabłek spod jabłonek. Można także pojechać z dziećmi na przejażdżkę rowerową, przespać się w ciągu dnia, no i oczywiście zobaczyć sobie wieczorem film z żoną. Jak miło powtórzyć z córką matematykę, a z synem zrobić powtórkę z angielskiego. Rano można zaparzyć herbatę i spokojnie pójść do piekarni po świeże pieczywo, jeszcze zanim dzieci wstaną na śniadanie.

Myślicie: o czym on pisze? Tak, to takie normalne sprawy, takie codzienne szare życie. Tylko właśnie dlaczego: szare? W dzisiejszym świecie, gdy codzienne życie zawodowe tak często wyrywa nas z życia rodzinnego, to są prawdziwe złote chwile bycia razem dla siebie w rodzinie. Więc mam nadzieję, że Wy też czekacie na niedzielny obiad, spacery weekendowe, cieszycie się herbatką rodzinną przy wspólnie upieczonym cieście. I modlę się, by stało się to normalnością we wszystkich rodzinach i by ta normalność stała się powszechna.

Michał

najwyższe możliwości

September 22, 2012 5:13 am

„Zaś człowiek, czyż nie jest najbardziej sobą właśnie wówczas, kiedy aktualizują się w nim najwyższe możliwości? Przecież z pewnością nie wówczas, kiedy one w nim drzemią i marnieją. Miłość zaś jest aktualizacją najwyższych możliwości człowieka.” (K. Wojtyła)*

„Choćbym mówił językami ludzi i aniołów, a miłości bym nie miał, stałbym się jak miedź brzęcząca albo cymbał brzmiący.” (1 Kor 13, 1)

Karol Wojtyła i św. Paweł  – jakby mówiący tym samym językiem. Oni tak dobrze rozumieli, że najważniejsza jest miłość! I tak pięknie potrafili wyrazić tę prawdę całym swoim życiem, nie tylko nauczaniem. Stali się najlepszą wersją samych siebie – poprzez miłość. I poprzez miłość zmieniali świat.

Żyjemy w społeczeństwie nakręconym na rozwój. Jako pracownicy często znajdujemy się pod presją doskonalenia zawodowego – konieczności uczestniczenia w różnorodnych szkoleniach, konferencjach, sympozjach… Na gruncie zawodowym usiłujemy być coraz lepsi, bo stagnacja nie popłaca…(często oznacza zwolnienie z pracy).

I myślę o tym, jak wygląda moja miłość – do męża, dzieci, innych  – tych bliskich i tych dalszych… Czy jest w niej miejsce na ciągły rozwój?

Spraw Panie, bym spełnienia swoich możliwości szukała przede wszystkim w miłości.

Basia

* Elementarz etyczny, w: Aby Chrystus się nami posługiwał, Kraków 2009, s.162