„Niech modlitwa nie będzie dla ciebie umęczeniem. Czemu zadajesz sobie tyle trudu? Niech to będzie czymś zupełnie prostym, łatwym, ot – pogawędka rodzinna…” *
Jak z kimś najbliższym sercu. O sprawach bardziej i mniej ważnych. Serdecznie. W całkowitym poczuciu bezpieczeństwa.
A czasem – po prostu – najzwyklejszym byciem blisko. Bez słów.
Choćby przez krótką chwilę.
Basia
* Gabriela Bossis, On i ja, t.I, s. 60
“Z nadzieją czekałem na Pana,
a On pochylił się nade mną
i wysłuchał mego wołania.” (Ps 40,2)
A kiedy trwoga, to do Boga.
I pewnie, że tak.
Chociaż czasami potrzeba odrobinę cierpliwości, bo rozwiązania naszych problemów przez Pana Boga nierzadko są inne niż te, które sobie zaplanujemy i nie zawsze w tym czasie, który się nam wydaje.
Gdy wszystko, po ludzku, wygląda już beznadziejnie i kończą się nasze możliwości, lecz ciągle ufamy, że On ma rozwiązanie, wtedy dostrzec można, jak pochyla się nad nami – bo tak naprawdę wtedy dopiero dajemy Mu szansę, by działał.
Dosia
„Ten dzień jest poświęcony Bogu waszemu, Panu. Nie bądźcie smutni i nie płaczcie!
(…) gdyż radość w Panu jest ostoją waszą”. (Ne 8, 9-10)
„Niedziela, niedziela, czas radości i wesela” – przypomina mi się od razu piosenka Arki Noego 🙂
Może niewiele trzeba, by tak było dziś w moim domu? Może wystarczyłby cieplejszy ton głosu, więcej uśmiechu, trochę więcej niż zwykle uprzejmości i serdecznej uwagi skierowanej na domowników?
Bo tak dobrze jest, gdy niedziela staje się też świętowaniem rodzinnego bycia razem!
Basia
Im dłużej się zastanawiam, tym bardziej widzę, że historię naszego życia tylko trochę tworzą wydarzenia. Daleko bardziej sposób, w jaki na nie reagujemy. Tu praktycznie nie ma barier twórczej wyobraźni. Wyobraźni miłości.
Miłość nawet z katastrofy potrafi zrobić arcydzieło. Faux pas obrócić w żart, gniew rozbroić przytuleniem, powstrzymać gest opuszczenia rąk – wiarą, że się uda.
Wszystko w naszych rękach. Mimo że czasem w linijkach stawiamy ogromne kleksy.
Małgosia
Naprawdę nie wiem, dlaczego jako mężczyzna mam „tak daleko” do kwiatów, które tak bardzo lubi, jako kobieta, moja żona. Przecież kwiaciarnia tak blisko. Mógłbym przez ścianę gabinetu wystukać morsem zamówienie na bukiecik, nawet codziennie.
Ale… Codziennie kwiatek, gdy tyle spraw i problemów zaprząta człowiekowi głowę? Przecież całkiem niedawno kupiłem, no chyba z miesiąc temu. To znaczy, to chyba jednak na urodziny było, więc jakieś trzy miesiące :). A gdyby tak po prostu do każdych domowych zakupów? Wyszłoby całkiem regularnie.
Po głębokich analizach, sporej liczbie ponawianych postanowień oraz z dziesięciu nieudanych próbach udało się i bezinteresowny bukiet pojawił się ponownie w dyżurnym wazonie. Oj, bo męskość to jednak twarde tworzywo do obrabiania. Nie tylko dla kobiety :). Jako mężczyzna lubię jednak wyzwania.
A wszystko, ponieważ: „po co nam miłość, skoro nie jest okazywana”. *
Michał
*zasłyszane w jakimś filmie
„Toteż polecił swym uczniom, żeby łódka była dla Niego stale w pogotowiu ze względu na tłum, aby się na Niego nie tłoczyli.” (Mk 3,9)
Nie ma co, Nowy Rok stracił już swoją świeżość. Obowiązków wcale nie ubyło, a raczej przybyło. Nowe zobowiązania są do podjęcia i wiele projektów do realizacji. Nie tylko służbowych, ale też domowych. I właściwie czekam tak sobie na jakieś uznanie, docenienie, czy może nawet bardziej na zrozumienie moich intencji. Taka malutka próżność.
Niewielka, tyci-tyci.
Tylko jest jedno ale. Uprzedza mnie przed tym dziś Jezus. On pokazuje, że gdy pomógł już wszystkim nad jeziorem, był przygotowany na natychmiastowe odejście stamtąd. Nie został, aby słuchać wyrazów uznania, aby nie dać się porwać chwilowej, chociaż uzasadnionej, euforii tłumu. Nie po to przyszedł.
Oj, czy ja tak potrafię?
Przyznam szczerze, że chyba nie.
Dosia
Zepsuł mi się komputer.Odszedł nagle. Po prostu się nie obudził.
Na liście hipotetycznych strat, które mogłyby się wydarzć, ta zajmowała wysokie całkiem miejsce. Bo narzędzie pracy – tłumacza i nauczyciela, a ze względu na często pojedynczy styl pracy zdalnej, także narzędzie komunikacji i miejsce tworzenia nowych pomysłów. Magazyn wartościowych wielce pamiątek. Czasem złodziej czasu. Ale stały element dekoracji, jak poranna kawa.
Obecnie przebywa w naprawie. Wiele mnie ta sytuacja uczy. Żyję i mam się dobrze, dostrzegam cały katalog wiele ważniejszych spraw, które na szczęście są i się nie zepsuły. Ileż ludzi przyszło z pomocą. Ile życzliwości wokół, odnowionych kontaktów. Zlecone tłumaczenie cudem na dwóch pożyczonych komputerach, ale zrobione i odesłane. I może tylko chciałabym zrobić małe rewind i replay formy opowiedzenia Mężowi o tym, jak doniosły był mój problem.
Jedna mała strata, wszystko jakby nowe. Cudowny moment tracenia, który wyrywa z rutyny. I pozwala doświadczyć, że w każdych okolicznosciach jesteśmy ważniejsi niż wiele wróbli. (Łk 12,7)
Małgosia