„ Bracia: Jeżeli Bóg z nami, któż przeciwko nam? On, który nawet własnego Syna nie oszczędził, ale Go za nas wszystkich wydał, jakże miałby wraz z Nim i nam wszystkiego nie darować? Któż może wystąpić z oskarżeniem przeciw tym, których Bóg wybrał? Czyż Bóg, który usprawiedliwia?” (Rz 8, 31-33)
Choć widzi moje wady, grzechy i upadki, to nie oskarża, lecz usprawiedliwia. Jest adwokatem, a nie oskarżycielem. Rozumie i współczuje. Cóż za Dobra Nowina!
„ Któż nas może odłączyć od miłości Chrystusowej? Utrapienie, ucisk czy prześladowanie, głód czy nagość, niebezpieczeństwo czy miecz? (…) I jestem pewien, że ani śmierć, ani życie, ani aniołowie, ani zwierzchności, ani rzeczy teraźniejsze, ani przyszłe, ani potęgi, ani co wysokie, ani co głębokie, ani jakiekolwiek inne stworzenie nie zdoła nas odłączyć od miłości Boga”. (Rz 8, 35.38-39)
Nikt i nic nie ma takiej władzy ani mocy, by odłączyć mnie od miłości Pana. Mogę to zrobić jedynie ja sama – przez brak ufności i wiary w Jego miłość. A On i tak wtedy mnie nie skreśli, lecz będzie z tęsknotą wyglądał mego powrotu (por. Łk 15, 20).
I co by się nie działo – Jego miłość nie odstąpi ode mnie. Prędzej ustąpią góry.
Basia
dwugłos o bieganiu
October 30, 2013 5:00 am
Zapraszamy Czytelników do lektury tekstu na temat Maratonu Uznamskiego i biegania w ogóle, napisanego przez Ewę Rozkrut i ks. Jarosława Szymczaka dla portalu Mateusz.pl:
Ewa Rozkrut jest od 25 lat żoną, mamą sześciorga dzieci; zawodowo – pedagogiem, dziennikarką i współzałożycielką portalu Mateusz.pl oraz autorką poradników o wychowaniu (“Jak przygotować dziecko do I Komunii Świętej”, “Co robić, gdy dzieci się nudzą”).
Dobrego biegu dnia, z czasem znalezionym na modlitwę i świeżość patrzenia, dobre słowo i solidarność z nam Podarowanymi
Zespół Przystani
Pierwsze chwile w Meksyku
October 29, 2013 9:12 am
Po raz pierwszy zwróciłem uwagę, gdy lądowaliśmy na wielkość tego miasta. Zwykle, gdy się nadlatuje nad miasto, widzi się, kiedy ono się zaczyna, choć lotnisko jest zwykle gdzieś blisko, ale jakby poza miastem.
Tu lotnisko jest w samym mieście, bo całe jest otoczone domami. Wygląda tak, jakby lotnisko wydarło kawałek przestrzeni do zamieszkania i porozpychało się, żeby znaleźć trochę miejsca dla siebie. Przy samym parkingu lotniskowym już są domy, gdzie toczy się normalne życie. Dojazd do tymczasowego domu trwa sporo czasu, bo ogromny ruch.
Pierwsze chwile spędzam u rodziny Beatriz i Pepe wraz z ich dziećmi Marią Beatriz i Jose Maria. W swoim maleńkim, ale przytulnym domku z mikroskopijnym ogródkiem wygospodarowali jeden pokój, bym mógł u nich się zatrzymać zanim się zwolni miejsce u ks. biskupa Carlosa, dzięki którego zaproszeniu się tu znalazłem.
Jedyną osobą, która się do mnie odzywa po angielsku jest Beatriz. Reszta stosuje na mnie zasadę, że im szybciej się przestawię na nowy język, tym krócej będę cierpieć. Mówią więc do mnie po hiszpańsku.
Niedzielę zaczęliśmy od wizyty u Matki Bożej z Guadalupe, gdzie mogłem odprawić Mszę św. w Bazylice, przy ołtarzu, który znajduje się na chórze, ale na wprost ołtarza głównego i Matki Bożej. Znowu zdumiewa ilość ludzi, którzy tu przybywają na modlitwę. Bazylika pęka w szwach w czasie Mszy św.
Na zewnątrz modlą się różne grupy. W pozostałych kościołach na terenie sanktuarium także pełno. Dziś dodatkowo pielgrzymka kierowców ciężarówek. Niesamowity widok: ciężarówki przybrane kwiatami, wizerunkami Matki Bożej, a na pakach całe rodziny, których widać tylko głowy. Tak widzę całą kolumnę, gdy przyjeżdżamy do Bazyliki i potem, po naszej Mszy św. Jest oczywiście i czas na Mszę św., już prawie cała po hiszpańsku (kazanie po angielsku oczywiście i Modlitwa Eucharystyczna) i na długie dziękczynienie tuż przy obrazie i potem jeszcze w miejscu, gdzie modlą się pielgrzymi.
Powoli się przestawiam na trochę spokojniejszy tryb życia, gdzie dość ma dzień biedy swojej i planowanie nie jest tak szczegółowe jak w Stanach, że już nie wspomnę o domowej aktywności, gdzie wszystko się wie z wyprzedzeniem blisko rocznym, a już na pewno z miesięcznym, a dzień ma swoje stałe punkty. Niewiele jeszcze więc wiem, z tego, co mnie dokładnie czeka. Ale mam gdzie mieszkać i mam biurko.
Co się będzie dalej działo? Zobaczymy.
Mañana. Cokolwiek to oznacza. 🙂
gdybym był bogaczem
October 28, 2013 5:00 am
Gdybym był bogaczem wciągnąłbyś mnie do nieba przez igielne ucho Gdybym stracił wiarę zrobisz więcej niż trzeba bym znów zaufał Któryś był, któryś jest, i przychodzisz Który chcesz, bym z Tobą szedł po wodzie
Twoja miłość mury rozsadza Twoja wielkość góry zawstydza Twoja siła przejmuje drżeniem całe stworzenie Twoja miłość mnie zwyciężyła Twoja wielkość mą małość skrywa Twoja siła w największym lęku jest wybawieniem
Gdybym czasu nie miał Aby przyjść na spotkanie Stałbyś w ukryciu Gdyby było trzeba by mnie znowu ratować Oddałbyś życie
Jadę autem i dopada mnie ten tekst i ta muzyka jak huragan.Z zaprzyjaźnionego wrocławskiego Radia Rodzina. Żadne tam pobożne plumkanie, bo z jakością wszelakich produkcji różnie to bywa. I przebiega mi przez myśl, ja to muszę “mieć”, złapać w ręce, usłyszeć jeszcze wiele razy, bo przed chwilą stało się coś ważnego i mogłam nie wszystko zapamiętać. Spiker mówi, że można napisać sms-a i wygrać płytę. Akurat z dziećmi zajeżdżamy po ciemku pod dom, późno, parkuję i piszę, piszę w próżnię, bo przecież w życiu to nie tak łatwo.
10 minut później dzwoni telefon i Radio mówi, że płyta jest moja.
Dobrego startu w nowy tydzień w Kraju i za granicą,
M
* Kanaan “Gdybym był bogaczem”. Tekstu z muzyką można posłuchać TU.
nad darami
October 27, 2013 5:00 am
Duszpasterz akademicki Orzech komentował niekiedy tace zbierane na Mszach studenckich. Że cieszy się ze wszystkich użytecznych przedmiotów wrzucanych do koszyka, wśród których, jak się można było domyślać, najmniej znajdowało się pieniędzy. Dziękował więc za guziki, agrafki i bilety tramwajowe, jeśli nieprzekasowane. I wyglądało na to, że autentycznie z tych drobiazgów się cieszył. Skąd były pieniądze na organizowanie studenckich śniadań i kolacji – nie wiem.
Radość dawania ponoć nie ma sobie równych i dlatego człowiek przeżywa naturalny zryw do robienia prezentów. Sprawy mają się jednak kiepsko, gdy nasze prezenty przynosimy przed ołtarz. Gdy tak szczerze się popatrzy, odejmie wszystko dobro, co się dostało gratis od tzw. “życia”, zostają zasadniczo puste kieszenie ewentualnych dobrych chęci. Choć niezupełnie. Zostaje jeszcze parę rzeczy, które udało się zepsuć. I jeszcze kilka, które życie połamało. Niewiele więcej niż wytłuszczona pierogami laurka narysowana przez trzylatka, resorak, co stracił koła w kraksie, albo szmaciana laleczka, którą ktoś kurze powycierał.
I niepojęte, niepojęte doprawdy, gdy nad tym stołem ubogo zastawionym padają słowa: Uświęć te dary. Właśnie te, nie inne.
Małgosia
Goodbye Omaha, Buenas tardes Mexico
October 26, 2013 8:49 am
Jak szybko minął czas. Przyleciałem w środę późno w nocy 9 października i już pora na dalszą część podróży. Dziś wylot bardzo wcześnie rano o 6.00. Co oznacza konieczność wyjazdu z domu przed godziną 4. Dwie godziny do Houston, TX, tam dwie i pół godziny oczekiwania na następny lot, już docelowy – do Mexico City. Z Omaha, gdzie mieszka przeszło 400.000 mieszkańców do Mexico, gdzie mieszka 22.000.000. Co ciekawe, Polska obszarowo podobna jest do stanu Nowy Meksyk, a Meksyk do którego się wybieram jest od Polski 6 razy większy.
To już trzecia podróż do Meksyku. Po raz pierwszy na tak długo. Do tej pory to były wyjazdy na tydzień. Podobno już miejsce dla mnie się szykuje. Ale oczywiście emocje tej wyprawie towarzyszą duże. Co chyba jest normalne. W każdym razie liczę na wsparcie z daleka.
I sam Was wszystkich otaczam modlitwą
z drogi
Fr. Jay / Padre Jota (czyt. Hota)
rzeczywistość
October 25, 2013 5:00 am
Z rozmowy z pewną kobietą na temat rodzicielstwa: „Po urodzeniu pierwszego dziecka zwolniono mnie z pracy. Po urodzeniu drugiego tak uprzykrzano życie, że zwolniłam się sama. Trzeciego dziecka nie planuję…” W domyśle – ponieważ zależy mi na obecnej pracy, a mam dwójkę dzieci. Bardzo to trudne, jednak jak bardzo prawdziwe. Pozytywnym w rozmowie było to, iż gdyby się nowe życie pojawiło, to pani jak najbardziej je przyjmie, jedynie dzieli się tym, jaki wpływ ma szeroko pojęte środowisko zewnętrzne na jej postawę. „Mam znajome, które pracując w wielkich korporacjach idą z dzieckiem do pracy, zostawiają je w żłobku lub przedszkolu na terenie zakładu pracy, a w przerwie mogą do swoich dzieci zejść, przytulić, nakarmić” – dzieli się dalej ta sama kobieta.
Więc to jednak nie „świat” jest taki zły. To ludzie go takim czynią. To jest dla mnie jak najbardziej informacja pozytywna. Bo to znaczy, że mam wpływ na rzeczywistość . Oczywiście nie całą, lecz tam gdzie jestem w danej chwili. I tak sobie myślę, że warto nawet z tego najmniejszego wpływu nie rezygnować. „Najmniejszego” w cudzysłowie, ponieważ nie raz się przekonałem, że według ofiarodawcy niewiele znaczący mały gest, działanie, dla drugiego człowieka miał bardzo duże, czasem życiowe znaczenie.
Michał
Instytut Papieża Pawła VI
October 24, 2013 5:00 am
Dni tego tygodnia spędzam głównie tam. W dużej mierze w konfesjonale i na rozmowach. Okazuje się, że kapelan potrzebny nie tylko dla przyjezdnych studentów. Także pracownikom.
Może dlatego słyszę też ukryte, nieznane mi dotąd, życie Instytutu. Jak np. system telefonów, wyposażonych w głośniki, którymi przekazuje się informacje (że za 5 min będzie Msza św., albo, że za kwadrans wspólny lunch, żeby pożegnać odchodzącą na emeryturę Maureen).
Usłyszałem też w ciągu dnia przez głośnik poprowadzoną krótką modlitwę. Za wszystko to, co się dzieje w Instytucie, za pracowników i pacjentów. Taki malutki przypominacz, że nie jesteśmy sami, że nasza praca jest też służbą, że jest Bóg nad nami i że to Jemu służymy.
Może nie ma się co spodziewać, że coś takiego znajdzie się w naszych miejscach pracy, czy w naszych domach, ale warto mieć coś w swoim codziennym rytmie dnia, co będzie mi przypominać sens mojego życia i pracy. Kiedyś tę rolę spełniały dzwony, ożywiane trzy razy w ciągu dnia, by przypominały o modlitwie Anioł Pański. Dziś w wielu komórkach pojawia się dzwonek na koronkę, Anioł Pański, czy Różaniec.
Cokolwiek to jest, ma swoją rolę do spełnienia – jestem częścią większego projektu: Bóg mnie kocha bezgranicznie i chce, żebym z Nim był. W obdarowywaniu innych.
z modlitwą serdeczną
Fr. Jay
Halloween
October 23, 2013 9:04 am
Jeszcze prawie dwa tygodnie, a już cała Ameryka żyje tym wydarzeniem. Przed wieloma domami już widać dekoracje związane z Halloween. We wszystkich publicznych miejscach jak sklepy i restauracje dominują elementy związane z tym wydarzeniem. Pytani Amerykanie dziwią się, że to jest dziwne. Przecież to coroczna tradycja.
Staram się zachować świeżość spojrzenia.
Przypomina mi się inscenizacja „Dziadów” A. Mickiewicza, cz. II, którą przygotowywaliśmy w szkole średniej. Gusła. Był Guślarz, były wywoływane duchy. Byłem Józiem, tym, co to przypominał, że kto nie zaznał goryczy na ziemi, ten nie zazna słodyczy w niebie.
Dla Amerykanów Halloween jest tak naturalnym elementem roku, że naprawdę trudno o dyskusję. Oczywiście, że wierzą w świętych obcowanie, oczywiście, że jest dzień Wszystkich Świętych. Ale jest też tradycja obchodzenia Halloween. Potwornych masek, kościotrupów, szkaradnych dekoracji…
Co kraj, to obyczaj, mawiamy. Mają swój Halloween, mają swoje Walentynki, święto dziękczynienia, kiedy trzeba zjeść indyka… Może denerwuje nas import? Bezkrytyczny.
My, w Środę Popielcową sypiemy głowy popiołem. Amerykanie znaczą znak krzyża popiołem z oliwą na czole. Tak, że się utrzymuję dość długo. I widać, jak ludzie w pracy, na ulicy mają naznaczone czoło znakiem krzyża.
Ciągle jeszcze z Omaha
Fr. Jay
Jan Paweł
October 22, 2013 9:45 am
Dziś wspomnienie bł. Jana Pawła II, którego niebawem (27.04.2014) papież Franciszek ogłosi świętym.
Jan+Paweł. Apostoł miłości i ewangelizator. Dla mnie pozostanie najbardziej znany z szacunku dla człowieka, zawartego w spojrzeniu, geście, słowie. Całym sobą wyrażał swoje przekonanie, że “właśnie owo zdumienie wobec wartości i godności człowieka nazywa się Ewangelią, czyli Dobrą Nowiną. Nazywa się też chrześcijaństwem.”*
Narzeczeni, małżonkowie i rodziny zawdzięczają Mu tak bardzo wiele. Miłość i odpowiedzialność, Mężczyzną i niewiastą stworzył ich, Familiaris consortio – by wymienić tylko kilka najbardziej podstawowych tytułów, na których oparły się Programy Fundacji Pomoc Rodzinie. Czy “łagodność”, tak obecna w Programach, owa “pauza” i zatrzymanie, zanim pozwolimy naszemu “ja” zawłaszczać drugiego, nie wyrasta z troski o godność osoby?
Tak wiele o rodzinie wiedział, bo był z nimi i dla nich. I dzisiaj blisko nas, naszych spraw, trosk, zmagań, gotowy otaczać je swoim wstawiennictwem.