Błogosławiony Adwent

November 30, 2014 9:49 am

Pierwsze skojarzenie sięga czasów seminaryjnych, kiedy wszyscy uczyliśmy się pieśni na poszczególne okresy roku liturgicznego. Z racji tego, że Adwent był pierwszym okresem roku liturgicznego i poniekąd akademickiego, próby śpiewu dotyczyły najpierw pieśni Adwentowych. Do dyspozycji mieliśmy słynne śpiewniki ks. Siedleckiego, które po sześciu lat studiów niewiele już w sobie kryły tajemnic. Śpiewnik był słynny, powszechny, nieustannie wznawiany, bo był prawdziwą skarbnicą pięknych pieśni liturgicznych. Nasze wydanie było już odnowione, pojawiły się więc kolorowe wstępy do poszczególnych części śpiewnika.

Na pierwszej stronie było wprowadzenie do Adwentu: „Adwent, czas radosnego oczekiwania na przyjście Pana.“ A zaraz pod nim – pierwsza pieśń na Adwent:

„W czasie smutnym adwentowym…“ Więc jak? Radosny czy smutny? Smutny jak Wielki Post czy radosny jak Wielkanoc? Lubię myśleć o adwencie łącząc obie postawy. Adwent jest jak tęsknota za kimś, na kogo bardzo czekamy i o którym wiemy, że na pewno przyjedzie. Więc choć smutny z powodu rozdzielenia, to jednak radnosny z powodu pewności, że do spotkania dojdzie. Trudno przeżyć radość spotkania bez smutku oddzielenia. I tak, jak mamy dziś mnóstwo narzędzi by być w kontakcie z najbliższymi, których chcemy zobaczyć osobiście, a póki co musimy polegać na innych formach (telefon, list, mail, Skype i tyle innych) tak samo Adwent przychodzi do nas z bogactwem propozycji by nasza tęsknota była pełna form uobecniania, choć na to ostateczne, osobiste, przyjdzie nam jeszcze jakiś czas poczekać.

W Stanach Zjednoczonych Adwent utrzymał się jeszcze tylko w liturgii Kościoła. Od Thanksgiving w domach stoją choinki, przed domami już się buduje dokoracje, już świecą szopki, ozdoby, drzewa i ozdobione domy. Szkoda czasu na Adwent, już niech będzie Boże Narodzenia. Ale gdy ono nadejdzie, już 26 grudnia wszystkie ozoby znikają. Nie oceniam. Spostrzegam fakt. I sobie tłumaczę, że może to po to, żeby nie zapomnieć, że Adwent jest po to, żeby lepiej przeżyć Boże Narodzenie. Adwent nie jest dla siebie. Ma naszą myśl nieustannie kierować ku Bożemu Narodzeniu. Więc jeśli to ich sposób na to, to niech tak mają. Ale osobiście wolę nasze roraty i ubieranie choinki 24 grudnia. I Boże Narodzenie do 2giego lutego. Nawet jeśli trochę nielegalnie przedłużone. 🙂

Zatem „w czasie smutnym adwentowym“ „radośnie oczekujmy na przyjście Pana“.

Z serdecznymi pozdrowieniami z Meksyku…

Gdzie szopki w kościołach pojawiają się już od dni bezpośredniego przygotowania do Bożego Narodzenia i gdzie każdego dnia wierni spotykają się wieczorem i towarzyszą duchowo w drodze wędrującym Maryi i Józefowi, szukającym domu dla swojego Syna. Też trochę inaczej niż my. I bardzo mi się to podobało. Co kraj to obyczaj. Przypomina mi się więc od razu nasz Temat 2 z Programu JA+TY=MY: szacunek i akceptacja odmienności. Jak widać praktykować go musi także i ksiądz, wędrując po różnych tradycjach liturgicznych i tradycjach społecznych.

Ks. Jarosław, teraz jako Padre J.

o potrzebach

November 29, 2014 5:00 am

Pisałam, że mówimy szyfrem wtedy, gdy zbyt trudne są uczucia, które przeżywamy. Żeby siebie chronić, przechodzimy do ofensywy komunikatów “ty”. Ale jeszcze tego samego dnia uświadomiłam sobie na warsztacie z Porozumienia Bez Przemocy, że za tymi uczuciami stoją potrzeby. Im bardziej zaspokojone, tym bardziej jesteśmy szczęśliwi, im mniej – tym bardziej idą za nimi uczucia negatywne. I zastanowiło mnie, dlaczego tak trudno jest mówić o swoich potrzebach. A z drugiej strony rozmowa o potrzebach – nie oczekiwaniach czy żądaniach – to jedyny sposób posługiwania się językiem ludzkim, czyli godnym człowieka.

Przychodzi mi do głowy kilka rzeczy. Po pierwsze współczesny mit samowystarczalności uczy, że nie należy niczego od innych potrzebować. Po drugie, im mniej otoczenie zauważało nasze potrzeby, gdy potrzebowaliśmy tak wiele jako dzieci, tym bardziej uważamy, że są one nieważne i nie wypada nic potrzebować. Ale jeszcze chyba z innego powodu. O potrzebie nie da się mówić językiem roszczenia, groźby, negocjacji, żądań. O spełnienie potrzeby można tylko prosić. To jak pokazanie się bez przyłbicy i zbroi, w radykalnej jakiejś bezbronności. Można prosić i zostać potraktowanym odmownie. Można zostać z koniecznością zatroszczenia się o siebie samemu. Mówienie o potrzebie to także otwarcie się na potencjalne cierpienie.

Czasem długa droga wiedzie do stanięcia z potrzebą twarzą w twarz. Ileż musi w nas skapitulować. Pan Jezus na szczycie krzyża powiedział “Pragnę”. Nie: “Dam sobie radę sam”. Jakby pokazując, że w tym przyznaniu się i w tym ryzyku bezbronności, a nie w walce wręcz, jest nasza szansa na ocalenie siebie i innych. Bo przecież pragną być nam potrzebni.

Mplus

Dwanaście gwiazd

November 28, 2014 9:41 am

Wczoraj, 27 listopada, minęły 184 lata od chwili, gdy Matka Boża objawiła się francuskiej zakonnicy ze Zgromadzenia Sióstr Miłosierdzia (szarytek), św. Katarzynie Labouré, i poleciła jej wybić medal, zwany współcześnie Cudownym Medalikiem. Wielu z nas go nosi stale na sobie, wielu powtarza modlitwę do niego przywiązaną: “O Maryjo, bez grzechu poczęta, módl się za nami, którzy się do ciebie uciekamy”. Ta modlitwa otacza wizerunek Maryi Niepokalanej umieszczony po jednej stronie Cudownego Medalika. Na drugiej jego stronie widać dwa serca – Jezusa i Maryi – oraz dwanaście gwiazd.

To nawiązanie do Apokalipsy św. Jana, który mówi o “Niewieście obleczonej w słońce, mającej pod stopami księżyc, a nad głową koronę z dwunastu gwiazd” – (Ap 12, 1).

Symbol dwunastu złotych gwiazd na niebieskim tle flagi często ostatnio widuję. Nie w domach, ale w urzędach, instytucjach, na ulicach. Te symbole ważne są dla tych, którzy w swoim otoczeniu je umieszczają. Dwanaście gwiazd zauważam również na monetach i banknotach euro.

Unia Europejska, Rada Europejska, Komisja Europejska, Parlament Europejski, Rada Europy – to wiele różnych organów wspólnej Europy. To tam własnie kilka dni temu papież Franciszek mówił, że “Europa musi się zastanowić, czy jej ogromne dziedzictwo humanistyczne, artystyczne, techniczne, społeczne, polityczne, gospodarcze i religijne jest zwyczajnym zabytkiem muzealnym przeszłości, czy też jest jeszcze ona w stanie zainspirować kulturę i otworzyć swe skarby dla całej ludzkości”.

Zawstydziły mnie, Polaka i Europejczyka, słowa papieża pochodzącego z Argentyny. Czy za parę lat będę świadkiem ewangelizacji prowadzonej przez południowoamerykańskich misjonarzy…?

Dwanaście gwiazd na niebieskim tle – symbol i zobowiązanie…

Andrzej O.

Dom

November 27, 2014 5:00 am

Wiele domów odwiedziłem w życiu. Ten ostatni utkwił mi w pamięci. Z jednej strony zwykły, jak wiele innych. Z drugiej strony taki „ciepły” i jednoznacznie pokazujący gościom, czym żyją domownicy, co jest ważne dla właścicieli. Myślę tutaj o tym, że pośród roślin, zdjęć rodzinnych czy innych ozdób nie trzeba było za bardzo się rozglądać, by zauważyć krzyż, obraz Matki Bożej, ikonę. Przyjmuję do wiadomości, że każdy urządza dom według własnych upodobań, nie moich 🙂 . Przypomniałem sobie jednak domy, których właściciele wszak chodzą do kościoła, deklarację wiary składają, ale będąc u nich ma się wrażenie, jakby tej sfery życia nie było. Nie wszyscy lubią „święte” obrazy, lecz brak znaku krzyża, tudzież krzyżyk prawie niewidoczny wśród innych  wyrazistych ozdób, dla mnie jest jakimś przekazem. Uprzedzam myśl czytelnika, że wielkość powieszonego krzyża nie świadczy wszak o głębokości wiary. To oczywistość. Jednak wiara, która się nie wyraża na zewnątrz (słowa, czyny) mnie nie pociąga. Kształtowanie tak ważnej i bliskiej dla nas przestrzeni, jaką jest dom, mieszkanie mieści się dla mnie w pojęciu czynu wypływającego z wiary.

Michał

róbmy swoje

November 26, 2014 5:00 am

„I z powodu mojego imienia będziecie w nienawiści u wszystkich. Ale włos z głowy wam nie zginie.Przez swoją wytrwałość ocalicie wasze życie.” (Łk 21, 17-19)

Modlitwą serdeczną otaczam chrześcijan, którzy cierpią prześladowania. A to znaczy, że właściwie modlitwą otaczam nas wszystkich, bo prześladowania są udziałem ogółu. Doświadczamy przecież prześladowań w pracy, w szkole, zdarza się, że i  w domu. Wszędzie podnoszą na nas ręce, również dlatego, że jesteśmy niewygodni i wymagający (również od siebie). Często nam złorzeczą a każdy, kto działa tylko ze względu na swoje egocentryczne interesy, kto oszukuje innych i deprawuje, jest jednym z tych, który jest prześladowcą Miłości i Mądrości Bożej. Nieraz zaznaliśmy przecież „chłosty śmiechu”, wytykania palcami, zostaliśmy uznani za naiwnych.  I dlatego też tak ciężko jest realizować  naukę Jezusa o nadstawieniu drugiego policzka, no ale tylko dobrem można wprowadzać dobro na ziemi, bo zło zawsze prowokuje zło…

Ale przed tym wszystkich uprzedził nas Jezus i obiecał, że zawsze będzie z nami, że będzie wspierał, dodawał sił, więc niestrudzenie  róbmy swoje.  Tu przecież chodzi o nasze życie.

Dorota

maszyna szyfrująca

November 25, 2014 9:44 am

Dziś jeszcze o szyfrowaniu. Choć trzeba zacząć od słuchania i nauczyć się rzeczy trudniejszej – usłyszeć, co inni mówią do nas naprawdę, za zasłoną dymną emocjonalnych komunikatów – warto też ułatwić życie naszym bliskim i upewnić się, że mówimy w sposób dla nich zrozumiały. Bo bywamy sami jak maszyna szyfrująca i często palimy sprawę już na starcie. Upraszczając: gdy na przykład doświadczamy jakiegoś emocjonalnego trudu w relacji, powiemy “Nie kochasz mnie”. Druga strona może odebrać to jako informację: “jesteś zły”. I zareagować zaprzeczeniem – bo przecież wiadomo, że kocha.

A możliwe, że chcieliśmy powiedzieć coś w rodzaju: “Brakuje mi Ciebie”, “Czuję się opuszczona”, “Kiedy obiecujesz mi, że przyjedziesz w tej ważnej dla nas sprawie na 17:00, a potem spóźniasz się godzinę, jestem zawiedziona i zdezorientowana, i nie wiem, czy mogę na Tobie polegać”. Mówimy “Ty”, bo tak jest prościej; powiedzenie “ja” domaga się kontaktu z trudniejszymi emocjami, przyznania się do nich, nazwania ich, podjęcia ryzyka przez odsłonięcie swojej słabości. Ale o ile bardziej narażamy się na ból, mówiąc “Ty”. Rzadko takie rozmowy kończą się szybko i dają efekt porozumienia.

Podobnie w rozmowach z dziećmi, możemy szyfrować im informacje dla nich mylne i osiągać skutek odwrotny do zamierzonego:

Szyfrowanie 2

Pocieszam się, że może skoro Polacy złamali szyfry Enigmy, jakoś w charakterze narodowym może leżeć nauka szyfrowania i łamania kodów. Dobrego treningu Wam także,

Mplus

Diagram na podstawie “Wychowania bez porażek w praktyce” Thomasa Gordona.

Dziękuję za wsparcie!

November 24, 2014 8:58 am

Kochani,

Już po. I jest za co dziękować. Po raz kolejny z wielką radością wszyscy spotkaliśmy się  na podsumowaniu po Programie, żeby jeszcze raz przeżyć wszystkie elementy tego intensywnego weekendu. Jak wspaniale było usłyszeć, zobaczyć i przeżyć radość z odkrycia na nowo piękna Bożej miłości, która przychodzi do małżonków.

Ze szczególnym wzruszeniem wysłuchałem świadectw naszych nowych par trenerskich, które uczestniczyły ostatnio w Programie w Omaha w sierpniu. Jaką radością było usłyszeć, jak wiele pięknych zmian nastąpiło w ich życiu w ciągu zaledwie tych kilku miesięcy. Ich świadectwo o podjętych rytuałach, okazywaniu sobie szacunku w codziennych sytuacjach, radość ze spędzania czasu ze sobą i pragnienie dzielenia się z innymi tym, co odkryli – było pięknym dopełnieniem treści wykładów i warsztatów. A jeszcze kilka dni temu cały Program stał pod znakiem zapytania. 🙂

Piękne było także zaangażowanie się tylu par, które ukończyły Program wcześniej a teraz przybyły ze wsparciem i pomocą. Szczególna wdzięczność wobec naszych Polskich par uczestniczących wcześniej – Danusi z Waldkiem i Teresie z Leszkiem – które ofiarnie podjęły się przygotowania wszystkich posiłków dla uczestniczących.

Jeszcze raz dziękuję wszystkim za pamięć, za wszelkie poniesione przez Was trudy i wyrzeczenia wspierające uczestników i prowadzących. Jeśli mówimy, że Program to Team Work, oznacza to nie tylko współpracę par trenerskich z prowadzącym, ale nade wszystko ogromne zaangażowanie tak wielu, którzy modlitwą nam towarzyszą.

Z wdzięcznością

Fr. Jay

IMG_3873 IMG_3866

Minął pierwszy dzień Programu 1

November 23, 2014 10:11 am

Wszyscy wiemy, jak intensywny jest to Program. A jeszcze w środę wisiała nade mną groźba, że trzeba będzie poprowadzić także i część warsztatową, bo termin Programu wypadł w najgorszym (prawie) czasie: w weekend przed Świętem Dziękczynienia. Nie ma w USA nic większego od tego święta. To czas, kiedy spotykają się całe rodziny, dzieci odwiedzają swoich rodziców i każdy, kto tylko może, jedzie żeby się zobaczyć z najbliższymi. Niektórzy już zaczynają od tej niedzieli. Jedynym gorszym czasem na zorganizowanie Programu byłby następny weekend. Nikt normalny by na niego nie przyszedł. Ale gorączka tego czasu już się przeniosła na tę sobotę i niedzielę i tylko wyjątkowym poświęceniem można tłumaczyć fakt, że znalazły się aż dwie pary gotowe do prowadzenia. Przy czym jedna para zdecydowała się pomóc czwartek rano, a druga dopiero w piątek rano.

Dla nas, prowadzących, Program więc zaczął się już w piątek wieczorem. Od godziny 19 do 22 przygotowywaliśmy miejsce i siebie do prowadzenia Programu. Miejsce to samo – szkoła przy parafii, gdzie się odbyła większość Programów w Omaha – więc było łatwiej, bo już wszystko wiadome. Trochę trudniej, gdy chodzi o przygotowanie do warsztatów, bo trzeba jeszcze raz przejść przez wszystkie elementy.

Sobota skończyła się po 14 godzinach aktywności. Ale choć wszyscy czujemy się jakby przejechał po nas walec, to dominuje radość.

Dziękujemy za już i prosimy o jeszcze na dziś, na niedzielę.

Z serdeczną wdzięcznością za pamięć o nas w modlitwie

ks. Jarosław

IMG_3863 November

najpierw MY

November 22, 2014 5:01 am

Otóż było siedmiu braci. Pierwszy wziął żonę i umarł bezdzietnie. Wziął ją drugi, a potem trzeci, i tak wszyscy pomarli, nie zostawiwszy dzieci. W końcu umarła ta kobieta. Przy zmartwychwstaniu więc którego z nich będzie żoną? (Łk 20, 29-33)

Zawsze rozmyślam o tej kobiecie. Nawet jeśli to tylko faryzejska hipoteza. Jak długą ścieżkę upokorzenia opowiada ta historia, by sprowadzić puentę do kwestii czysto technicznej. “Czyja będzie na koniec ta kobieta?” Która w dodatku nie bardzo się sprawdziła, bo siedmiu chłopa i nic.

Dla Żydów potomstwo znaczyło tak wiele, że brak dzieci wyrażał najgorszą niełaskę u Boga. Można było uciec się do cudzołóstwa, byleby dziecko jakimś cudem w ogóle zostało zrodzone. Relację kobiety i mężczyzny można było potraktować zupełnie instrumentalnie, użyć jakiejkolwiek kobiety – dla zachowania swojego wizerunku społecznego, dziedziczenia, ciągłości rodu.

Jezus uporządkował świat stojący na głowie. Nic relacji małżeńskiej nie może wyprzedzić. Ani miłość do dzieci, ani potrzeba pozostawienia na tym świecie materiału genetycznego, ani jakiekolwiek inne względy “użytkowe”. I nie ma szczęśliwego i bezpiecznego dzieciństwa dzieci – bez miłości wzajemnej rodziców, bez inwestycji w tę relację, bez elementarza. Dla dziecka cały świat to: “Mama kocha tatę” i “Tata kocha mamę”. Także dlatego to miłość nierozerwalna, a jak się porwie – tyle kłopotów.

Dziś polecamy Waszej modlitwie Program 1: JA+TY=MY w Omaha, by przywracał tej miłości blask.

Mplus

Polecenie

November 21, 2014 5:00 am

“I mówią mi: trzeba ci znów prorokować o ludach, narodach, językach, i o wielu królach” (Ap 10, 11).

To właśnie to zdanie z dzisiejszego czytania szczególnie zbliża moje myśli do Pana Jezusa. Często słyszę powiedzenie, że nikt nie jest prorokiem we własnym kraju, że to trudne zadanie. Przecież sam Pan Jezus w Nazarecie został wyprowadzony z synagogi przez swych ziomków, z zamiarem strącenia go z góry w przepaść.

Czy ja mogę być prorokiem? Nie chodzi mi tutaj o przepowiadanie przyszłości albo o jasnowidzenie. Takie sprawy niejednokrotnie pochodzą od ojca kłamstwa. Czy mogę być prorokiem – to znaczy czy chcę, mogę i umiem głosić wiernie i odważnie to, co jest mi bliskie, w co wierzę? Czy potrafię dawać świadectwo wobec ludów, narodów, języków, królów – czyli władców tej ziemi?

Czasem myślę, że to zadanie ponad moje możliwości. Ale ZAWSZE w chwilach zwątpienia, słabości, załamania pojawia sie przede mną jakiś symbol, zdarzenie, okoliczność, która jest jak księga Anioła z dzisiejszego fragmentu Apokalipsy – w ustach słodka, a dopiero wnętrzności wypełniająca goryczą. Słodycz w ustach daje moc do działania, radość zapał. Zapowiedź ostatecznego szczęścia mimo goryczy,  która nieraz bywa w moim wnętrzu.

Przecież ludy, narody, języki, królowie – to życie. Czy zatem ten fragment nie jest zachętą dla wszystkich tych, którzy bronią Życia? Czasem są mocno wyśmiewani i poniewierani, czasem po ludzku ich działania nie mają szansy powodzenia.

W najbliższy weekend w Omaha ma się odbyć kolejna edycja JA+TY=MY. Jak zwykle w takich sytuacjach prośba o modlitewny szturm do Nieba!

Andrzej O.