Pierwsze skojarzenie sięga czasów seminaryjnych, kiedy wszyscy uczyliśmy się pieśni na poszczególne okresy roku liturgicznego. Z racji tego, że Adwent był pierwszym okresem roku liturgicznego i poniekąd akademickiego, próby śpiewu dotyczyły najpierw pieśni Adwentowych. Do dyspozycji mieliśmy słynne śpiewniki ks. Siedleckiego, które po sześciu lat studiów niewiele już w sobie kryły tajemnic. Śpiewnik był słynny, powszechny, nieustannie wznawiany, bo był prawdziwą skarbnicą pięknych pieśni liturgicznych. Nasze wydanie było już odnowione, pojawiły się więc kolorowe wstępy do poszczególnych części śpiewnika.
Na pierwszej stronie było wprowadzenie do Adwentu: „Adwent, czas radosnego oczekiwania na przyjście Pana.“ A zaraz pod nim – pierwsza pieśń na Adwent:
„W czasie smutnym adwentowym…“ Więc jak? Radosny czy smutny? Smutny jak Wielki Post czy radosny jak Wielkanoc? Lubię myśleć o adwencie łącząc obie postawy. Adwent jest jak tęsknota za kimś, na kogo bardzo czekamy i o którym wiemy, że na pewno przyjedzie. Więc choć smutny z powodu rozdzielenia, to jednak radnosny z powodu pewności, że do spotkania dojdzie. Trudno przeżyć radość spotkania bez smutku oddzielenia. I tak, jak mamy dziś mnóstwo narzędzi by być w kontakcie z najbliższymi, których chcemy zobaczyć osobiście, a póki co musimy polegać na innych formach (telefon, list, mail, Skype i tyle innych) tak samo Adwent przychodzi do nas z bogactwem propozycji by nasza tęsknota była pełna form uobecniania, choć na to ostateczne, osobiste, przyjdzie nam jeszcze jakiś czas poczekać.
W Stanach Zjednoczonych Adwent utrzymał się jeszcze tylko w liturgii Kościoła. Od Thanksgiving w domach stoją choinki, przed domami już się buduje dokoracje, już świecą szopki, ozdoby, drzewa i ozdobione domy. Szkoda czasu na Adwent, już niech będzie Boże Narodzenia. Ale gdy ono nadejdzie, już 26 grudnia wszystkie ozoby znikają. Nie oceniam. Spostrzegam fakt. I sobie tłumaczę, że może to po to, żeby nie zapomnieć, że Adwent jest po to, żeby lepiej przeżyć Boże Narodzenie. Adwent nie jest dla siebie. Ma naszą myśl nieustannie kierować ku Bożemu Narodzeniu. Więc jeśli to ich sposób na to, to niech tak mają. Ale osobiście wolę nasze roraty i ubieranie choinki 24 grudnia. I Boże Narodzenie do 2giego lutego. Nawet jeśli trochę nielegalnie przedłużone. 🙂
Zatem „w czasie smutnym adwentowym“ „radośnie oczekujmy na przyjście Pana“.
Z serdecznymi pozdrowieniami z Meksyku…
Gdzie szopki w kościołach pojawiają się już od dni bezpośredniego przygotowania do Bożego Narodzenia i gdzie każdego dnia wierni spotykają się wieczorem i towarzyszą duchowo w drodze wędrującym Maryi i Józefowi, szukającym domu dla swojego Syna. Też trochę inaczej niż my. I bardzo mi się to podobało. Co kraj to obyczaj. Przypomina mi się więc od razu nasz Temat 2 z Programu JA+TY=MY: szacunek i akceptacja odmienności. Jak widać praktykować go musi także i ksiądz, wędrując po różnych tradycjach liturgicznych i tradycjach społecznych.
Ks. Jarosław, teraz jako Padre J.