Fale biły w łódź, tak że łódź już się napełniała. On zaś spał w tyle łodzi na wezgłowiu. (Mk, 4-37-8)
Momenty, kiedy On “śpi”. Z pewnością wykończony, skoro padł i nawet burza Go nie obudziła. Wszystkie te chwile, gdy “dzianie się” wydaje się być pozbawione logiki i zagrażające (a “On śpi”). A w rzeczach ważnych – “nie dzieje się nic” (“On śpi”). Straszna to myśl, być zapomnianym nawet przez Niego.
Św. Teresa z Lisieux w wielkiej swojej delikatności miała zwyczaj mówić, że gdy Pan Jezus śpi w łodzi w czasie jej “sztormów”, nie będzie Go budzić, żeby po prostu się wyspał. Jak bardzo ta dziewczyna musiała kochać, by wpaść na taki pomysł.Choć przecież pod tą metaforą chodzi tak naprawdę o zaufanie. To jak powiedzieć: “Jeśli prosisz mnie, bym Ci ufała, tak właśnie zrobię”. Bo przecież “nie zdrzemnie się ani nie zaśnie Ten, który czuwa nad Izraelem” (Ps 121, 4).
Kiedyś pomogła mi przespać niejedną ciężką noc inna myśl. Że skoro On śpi w czasie burzy, można zrobić to samo: położyć się w łódce obok i też zasnąć. Pojąwszy, że nawet, kiedy śpi, w bicu Jego serca słychać moje imię. Pamięta i nie przestaje się troszczyć ani na chwilę. I na koniec: nie pogniewa się, gdy się Go wołaniem obudzi.
Mplus
Tryb indywidualny
January 30, 2015 5:00 am
“Osobno zaś objaśniał wszystko swoim uczniom” (Mk 4, 34)
Tymi słowami kończy sie dzisiejsza Ewangelia zapisana przez św. Marka. Wcześniej usłyszałem, że Pan Jezus głosił swoją naukę w przypowieściach, a bez przypowieści nie przemawiał do słuchaczy. Skoro jednak swoim uczniom objaśniał wszystko osobno, to znaczy, że oni pewnie Go o to poprosili.
Przypomina mi sie często przytaczny przykład o Jezusie pukającym do drzwi serca, jednak klamka w tych drzwiach jest tylko od wewnątrz. Bez mojej woli, zgody – On nic nie może uczynić. Skoro jestem Jego uczniem, skoro za takiego się uważam, to dzisiejsze słowa są ogromną obietnicą. Czas tu nie jest istotny – nie ma znaczenia, czy działo się to dwa tysiące lat temu, czy teraz. Liczy się moja postawa, moja chęć, gotowość, determinacja, by pójść za Nim.
Szczególną zaś formą “osobnego objaśniania” jest czas rekolekcji małżeńskich. Wtedy to małżonkowie pozostawiają wszelkie troski dnia codziennego i w trybie indywidualnym, w małżeńskim dialogu słuchają siebie, ale także – a może nawet przede wszystkim – Pana Jezusa. Tego, który mówi właśnie do nich, i jak uczniom w Emaus – wyjaśnia pisma i łamie chleb…
Andrzej O.
obietnica
January 29, 2015 5:00 am
„Trzymajmy się niewzruszenie nadziei, którą wyznajemy, bo godny jest zaufania Ten, który dał obietnicę.” (Hbr 10, 23)
Poruszyły mnie dziś na nowo te słowa, bo przypomniałam sobie, jak bardzo podtrzymały mnie na duchu 6 lat temu – w dniu porodu naszego Jarka (wtedy to również był czwartek i Słowo-z-dnia). Tak wiele razy przekonałam się, że Pan Bóg nigdy nie łamie danego słowa, a doskonale znając nasze lęki, pragnie im zaradzić. Tak było i wtedy.
Lęk przed kolejnym trudnym porodem pojawiał się we mnie jeszcze nawet przed poczęciem Jarka, dlatego dostałam taką obietnicę:
„Zanim odczuła skurcze porodu, powiła dziecię, zanim nadeszły jej bóle, urodziła chłopca (…). Bo Syjon ledwie zaczął rodzić, a już wydał na świat swe dzieci. Czyżbym Ja, który otwieram łono matki, nie sprawił urodzenia dziecka? – mówi Pan. Czyżbym Ja, który sprawiam poród, zamykał łono? – mówi twój Bóg.” (Iz 66, 7-9)
Jarek urodził się bez najmniejszych trudności, a moja wizyta na oddziale porodowym była nad wyraz krótka 🙂 . Jaruś – dziecko obietnicy – pięknie się rozwija i jest naszą wielką radością.
Basia
pocztówka z pozdrowieniami
January 28, 2015 7:40 am
Zdaje się, że rola korespondentki bardzo przypadła mi do gustu 🙂
I korzystając z okazji, że znajduję się wraz z rodziną i innymi zaprzyjaźnionymi rodzinami w przepięknym miejscu na południu Polski – w Zakopanem, to uprzejmie donoszę:
Zakopane jest zakopane. W tym roku śnieg dopisał, jakby chciał zatrzeć złe wrażenie o sobie, że go w zeszłym roku w zasadzie nie było 😉 Można więc śmiało korzystać z uroków zimy: sanki, ślizgi, narty zjazdowe, narty biegowe, kulig, czy spacer po głębokim, puszystym śniegu.
Nie da się ukryć, że takie warunki czynią zimę wyjątkową porą roku.
A dodatkowym urokiem tego czasu jest właśnie to, że nie jesteśmy tu sami tylko w kilka rodzin. Można więc sobie nawzajem pomóc, zaopiekować się dziećmi w podgrupach, w miłym towarzystwie wypić kawkę albo coś innego 😉 albo też uzyskać jakiś mały rabat za pobyt. Dzieci mają swoje towarzystwo, dorośli również, mamom, zwłaszcza z małymi dziećmi, łatwiej jest wszystko ogarnąć, tym bardziej, że niektórzy mężowie musieli wrócić do swoich obowiązków.
Serdecznie Was pozdrawiam i życzę spokojnych ferii. I zachęcam do wspólnych rodzinnych wyjazdów, najlepiej w kilka rodzin. Mam nieodparte wrażenie, że tak jest łatwiej.
Korespondentka z dalszego Południa, Dorota
co słychać
January 27, 2015 5:00 am
Nie chciałeś ofiary krwawej ani z płodów ziemi, lecz otworzyłeś mi uszy. (Ps. 40, 7)
Nie chciałeś, żebym dawała z siebie wszystko i wtedy może, na podstawie zasług – na spoconą twarz spadłaby struga zimnego światła, jakiś drobny motywator, żeby pracować dalej. Powiedziałeś, “teraz idziemy na spacer, będę trzymał Cię za rękę, a ty będziesz skakać na jednej nodze i posłuchamy, jak spiewają ptaki. A gdy staniesz całkiem blisko, na tyle blisko, że ta część ciebie, co musi ciągle coś robić, żeby pozbierać zasługi i żebym ‘mógł Ciebie kochać’ – uciszy sie zupełnie – wtedy usłyszysz, co mam w Sercu”. Miarowe bicie tego serca opowiadało tylko o tym, że chcesz mnie tylko ze względu na to, że jestem i że to już wystarczy, by być kochaną. I to czyni wielkie otwarcie, by można było odwrócić się do tych, co obok, i powiedzieć im to samo: to, że jesteście, to powód wystarczający i wielkiej wagi, by Was kochać.
I jeszcze wiele innych rzeczy, gdy ręce przestaną zajmować się gorączką składania ofiar, a ucho posłucha, jak komory i przedsionki przetaczają krew, która sama jedna wszystko przypieczętowała i nigdy nie przestanie nas ochraniać, podnosić i zbawiać. I nawet gdy staną wszystkie zegarki, bicie tego Serca będzie towarzyszyć dalej wszystkim wyprawom z ptakami i skakaniem na jednej nodze. Kiedy On opowiada.
Mplus
My plus rodzina – odsłona trzecia i ostatnia
January 26, 2015 12:47 pm
W Programie uczestniczyło 12 par. Część z nich była na „Jedynce“ wiele lat temu. I mimo tego, że ukończyli teraz „Dwójkę“ deklarowali, że chcą wrócić jeszcze raz do Programu 1, widząc w nim bardzo solidny fundament ich życia małżeńskiego, do którego powinno się co kilka lat powracać. Wiele razy mieliśmy w czasie Programów takie pary, które wracały do JA+TY=MY po kilku latach, chcąc nie tylko utrwalić sobie postawy tego Programu, ale także dać się na nowo zainspirować.
Gościem całego Programu był ks. Stanisław Krzyżanowski, który gościł nasze Programy u siebie w ośrodku w Trzęsaczu, wziął udział w szkoleniu zorganizowanym dla księży, którzy chcieliby prowadzić Programy, i w czasie ostatnich wakacji poprowadził „Jedynkę“ sam po raz pierwszy, wspierany przez pary trenerskie z Chojnic i Warszawy. Swoją pogodą, radością życia, optymizmem i ogromną delikatnością bardzo ubogacił cały Program. Już nie mówiąc o tym, że ledwo dojechał do Łomianek, od razu zabrał się do pomocy przy przygotowaniach. Dołączył też do Programu nasz ks. Darek Krawczyk, Przełożony Genralny Instytutu Świetej Rodziny, który systematycznie zapoznaje się Programami.
Nasze spotkanie podsumowujące przedłużyło się o blisko godzinę. Było to jakąś miarą tego, jak dobrze nam być razem, jak chętnie dzielimy się tym, co się w nas dokonało i tym, co pragniemy zanieść innym.
Mamy wszyscy za co dziękować. Jesteśmy świadkami szczególnej opieki Świętej Rodziny, która nieustannie troszczy się o wszystkich swoich imienników – rodziny.
I ja dziękuję Wam jeszcze raz za wszelkie wsparcie, dobre słowa i modlitwy, jakie płynęły w naszą stronę. Bóg zapłać.
Z pamięcią serdeczną o wszystkich „Absolwentach“ Programów
Ks. Jarosław
My plus rodzina – ciąg dalszy
January 25, 2015 5:00 am
Oj działo się dziś, działo. Nie mogę zdradzać oczywiście szczegółów, bo wiadomo, że nasze Programy są objęte tajemnicą, aby każdy uczestnik mógł przeżyć swój udział w całości i ze wszystkimi dynamikami – ale tyle można powiedzieć, że wszyscy odczuliśmy ogromne działanie wsparcia i dużo doświadczyliśmy dobra.
Pojawiła się dziś na Programie nowa asystentka Programu: Michalina Rogalska, córeczka Agnieszki i Mariusza Rogalskich, jeszcze chodząca do przedszkola, ale już dzielnie pomagała mamie w trosce o dobry przebieg Programu. Nawet słuchała uważnie wykładów, zadając potem jej pytania, a przede wszystkim troszczyła się o uzupełnianie ciastek na stołach i czynnie angażowała się we wszystkie prace. Pewnie niedługo zastąpi prezesa Fundacji. 🙂
Patrząc na to, myślałem sobie o Waszych dzieciach, które dzięki Waszemu zaangażowaniu zdobywają zupełnie inną perspektywę na swoją przyszłość. Uczą się, że służba jest czymś oczywistym, że jest elementem życia, że ludzie chcą się uczyć tego, co najważniejsze w życiu. Że życie małżeńskie to także miejsce, gdzie można nabywać nowych kompetencji. Nie zastąpi takiego osobistego przykładu: żadna książka, czy szkolenie, w którym by mogły w przyszłości uczestniczyć.
Przyjechała także, żeby pomóc, Małgosia – uczestniczka „Jedynki“ w ostatni weekend. Jako dar wdzięczności ich małżeństwa za to, czego doświadczyli w czasie swojego Programu 1. Dobro doświadczone chce się dalej udzielać. Co stwierdzili już starożytni, wierząc w to głęboko, że dobro jest rozlewne, że ma naturalną tendencję do przenoszenia się dalej, na innych. Kiedy obdarowujemy kogoś uśmiechem, nie wiemy jak daleko ten uśmiech zajdzie – a kiedy na dodatek płynie on z głębi serca, nie wiemy ile serc może zmienić i przynieść im pokój.
Z pamięcią
Ks. Jarosław
My plus rodzina
January 24, 2015 5:00 am
Jak wiadomo „Dwójka“ – MY+RODZINA – jest kontynuacją „Jedynki“. Powoduje to, że wszyscy, którzy się na tym Programie pojawiają, znają już jego strukturę, zasady i dynamikę tego czasu. Każdy przychodzi, bo wie, że ten czas zaowocuje w jego małżeństwie.
Przekłada się to od razu na atmosferę całego spotkania i to już od momentu rejestracji. Nawet jeśli pary nie znają się z P1, to mają podobne przeżycia za sobą i łączy ich świadomość, że każda z par tu uczestniczących zajęła się swoją relacją.
Zaczynamy trochę wcześniej, bo już w piątek. Ale podobnie jak przy „Jedynce“ czeka nas bardzo intensywna sobota. Nie tylko od strony treści i ilości zajęć, ale także z powodu zadań, które trzeba tego dnia przejść. Ale stara zasada żołnierska także tutaj obowiązuje: im więcej potu na ćwiczeniach, tym mniej krwi w walce. Pracujemy tutaj nad wypracowaniem nowych umiejętności, strategii i przekonań, żeby po powrocie do domu żyło nam się piękniej.
Dziękuję za wsparcie modlitwne, za pamięć o naszym zespole (trenerami są Hania i Michał oraz Tosia i Jacek), którzy pod opieką Agnieszki Rogalskiej (z pomocą naszego stażysty Staszka) i innych osób (dziękuję Andrzeju) robią wszystko, żeby było nam najlepiej.
Z wdzięcznością
Ks. Jarosław
Wolność
January 23, 2015 8:25 am
“Jezus wyszedł na górę i przywołał do siebie tych, których sam chciał, a oni przyszli do Niego” (Mk 3, 13).
W dzisiejszym fragmencie Ewangelii najczęściej moją uwagę przykuwał cały opis powołania Apostołów, ich imiona i przydomki. Dziś jednak zatrzymało mnie już pierwsze zdanie. Jezus będąc na górze przywołał tych , których sam chciał – to znaczy, że oni musieli włożyć pracę, wysiłek w to, aby do Niego przyjść. Wchodzenie na górę zawsze wymaga trudu, potu, czasem i łez. Zresztą wchodzenie na górę to symbol długiego czasu, podróży, zmagania się z własnymi wątpliwościami i słabosciami. Ale widok z góry i stan po osiągnieciu celu wspinaczki ZAWSZE rekompensuje z naddatkiem poniesiony trud.
Jezus przywołał tych, których sam chciał. Skoro jest powiedziane, że przyszli, to znaczy też, że jednak mogli nie przyjść. Już na samym początku publicznej działalności Pan Jezus pokazuje jasno, ze szanuje wolność każdego człowieka. Człowiek może powiedzieć Bogu – nie, i może mieć absolutną pewność, że ten wybór, ta jego decyzja będzie uszanowana.
Czemu akurat dziś o tym piszę? Może dlatego, że dzisiaj w Łomiankach rozpoczyna się kolejna edycja Programu dla Rodzin – “DWÓJKA”: My + Rodzina. Pary podejmą wysiłek zostawienia swoich ważnych spraw w domu i wyprawy “na górę” – choć tę jedną, najważniejszą sprawę zabiorą ze sobą. Polecamy Waszej modlitwie Program, który jak zawsze wymaga wzmożonego wysiłku i zaangażowania. Pewnie także i tych, którzy swoją modlitwą i obecnością towarzyszą prowadzącym, trenerom i uczestnikom.
“A oni przyszli do Niego”… I do Jego Świętej Rodziny.
Andrzej O.
Z odwiedzinami u Rodziny
January 22, 2015 8:09 am
Z jaką radością sprawowałem Mszę św. u Matki Bożej na Jasnej Górze w Jej cudownej kaplicy. O tej porze roku było spokojnie i bardzo kameralnie. Kilka sióstr zakonnych w moim wieku i trochę starsze, z którymi mogliśmy wymienić pełne pokoju, ciszy i wewnętrznej radości pozdrowienia, oraz dosłownie kilka osób świeckich i nas trzech kapłanów koncelebrujących Mszę św. o Niej. Nawet to, że po łacinie i że cała śpiewana (śpiew gregoriański oczywiście z Missa de Angelis – mojej ulubionej) pogłębiał to wrażenie spokoju i oderwania od wszystkiego. A nad tym wszystkim Jej najpiękniejsze spojrzenie. Oczy, które dotykają Ciebie z największą miłością, jakby nie patrząc, żeby dotknąć od razu serca. I dziękczynienie po Mszy św., które było tylko patrzeniem na siebie nawzajem.
Droga powrotna wiodła przez Kalisz, bo dawno nie byłem u św. Józefa. U Niego, jak to u mężczyzny, było trochę inaczej: głośniej i aktywniej – bo trwają prace nad remontem organów na chórze. A św. Józef z całą Świętą Rodziną adorowali Najświętszy Sakrament. Oni od strony ołtarza; my po drugiej, przed kratą. Ale można ich rozpoznać po tym samym, co na Jasnej Górze: są tak zanurzeni w ciszy (mimo hałasów), żeby nie uronić najmniejszej myśli kierowanej do Nich przez Pana Jezusa. Zasłuchani w Nim i w Niego i tak pięknie słuchający nas.
Po ludzku to był jakiś wysiłek; tyle godzin w samochodzie (na szczęście prowadził przyjaciel od lat), sporo wydłużona trasa (a jeszcze przecież trzeba było wrócić do domu) i dodatkowe zmęczenie, ale czas jakże cenny i błogosławiony. Mogłem osobiście zostawić IM wszystkich Was, Kochani, i powierzyć tak bardzo imiennie troskę o tyle Waszych spraw i intencji.