Warszawskie Dzieci

July 31, 2015 5:00 am

Jutro rocznica Powstania Warszawskiego. Kolejna, nieokrągła.

“Nie sposób zrozumieć tego narodu, który miał przeszłość tak wspaniałą, ale zarazem tak straszliwie trudną – bez Chrystusa. Nie sposob zrozumieć tego miasta, Warszawy, stolicy Polski, która w roku 1944 zdecydowała się na nierówną walkęz najeźdźcą, na walkę, w której została opuszczona przez sprzymierzone potęgi, na walkę, w której legła pod własnymi gruzami, jeśli się nie pamięta, że pod tymi samymi gruzami legł również Chrystus-Zbawiciel ze swoim krzyżem sprzed kościoła na Krakowskim Przedmieściu” – to Jan Paweł II na Placu Zwycięstwa w czerwcu 1979 roku.

“Nie złamie wolnych żadna klęska, nie strwoży śmiałych krwawy trud –

Pójdziemy razem do zwycięstwa, gdy ramię w ramię stanie lud.

Warszawskie dzieci, pójdziemy w bój, za każdy kamień Twój, Stolico, damy krew!

Warszawskie dzieci, pójdziemy w bój, gdy padnie rozkaz Twój, poniesiem wrogom gniew!

(…)

Poległym chwała, wolność żywym, niech płynie w niebo dumny śpiew,

Wierzymy, że nam Sprawiedliwy, odpłaci za przelaną krew”. (St.R.Dobrowolski)

 

Z roku na rok coraz mniej pośród nas uczestników i świadków tamtych 63 dni. Uczcijmy Miasto Nieujarzmione i wszystkich jego Mieszkańców, którzy podjęli ten wielki, patriotyczny zryw. Wspierajmy w ten weekend także uczestników Programów w Glasgow/Paisley (UK).

Andrzej O.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Raj na ziemi?

July 30, 2015 5:00 am

Co jakiś czas wraca do mnie pragnienie, by już tu na ziemi doświadczyć „raju”. Dzieje się tak zwłaszcza po sytuacjach trudnych, po doświadczonych zranieniach itp. To po prostu takie pragnienie, by było już wreszcie lżej. Niestety dzisiejsze Słowo Boże mówi: „wyjdą aniołowie, wyłączą złych spośród sprawiedliwych”, a stanie się to na końcu świata. Czyli do tego czasu muszę się pogodzić z obecnością „złych”. Do tego czasu zawsze może się znaleźć ktoś, kto będzie chciał mnie czy też moich bliskich skrzywdzić, zranić. Niestety raj dopiero będzie, a na razie, jak mawia znajomy ksiądz, jest dopiero jego przedsionek 🙂

Michał

„Humanae vitae”

July 28, 2015 5:00 am

W tych dniach obchodziliśmy kolejną rocznicę profetycznej i niezwykłej encykliki bł. Pawła VI „Humanae vitae” (z 25 lipca 1968 roku).

Profetycznej, bo Papież zapowiadał w latach sześćdziesiątych konsekwencje wprowadzenia antykoncepcji, o jakich się wtedy nikomu nie śniło. Wyglądało, że odbiera ludziom należną im wolność, że ingeruje w dziedziny, gdzie Kościołowi zaglądać nie wypada, i że małżonkowie sami mogą określać, co dla nich jest dobre, a co nie.

Historia pokazała, że to nie Papież się mylił, ale głosiciele tych poglądów. A bł. Paweł VI pokazywał, że to nie nauka Kościoła, tylko nauka Boża oraz że Kościół nie może nie głosić prawdy o każdym wymiarze życia ludzkiego, bo to życie jest od Pana Boga i do niego ma prowadzić.

Encyklika niezwykła, bo nie jest to dokument “przeciw antykoncepcji” tylko “o niezwykłej godności” – kobiety i miłości małżeńskiej. I to na straży tej godności Papież stanął, pokazując, że antykoncepcja zawsze uprzedmiatawia, zawsze degraduje, a problemy w tej dziedzinie tylko maskuje, zamiast je odsłonić i zaprosić do ich przepracowania.

Nie wiem, który z papieży pierwszy zaczął uczyć w niezywkły sposób o realizmie miłości, czy późniejszy Jan Paweł II, który napisał – jeszcze przed encykliką „Humanae vitae”  – swoją „Miłość i odpowiedzialność” i przekazał Pawłowi VI do lektury, czy też Paweł VI, który wymieniając cechy miłości małżeńskiej, od razu powiązał je z wymogami: za każdą wartością małżeńską kryje się jakaś powinność, inaczej byłoby to tylko pokazywanie pięknego krajobrazu, ale bez mapy dojścia.

Ktoś ostatnio napisał, że Kościół jest starą mapą pokazującą, gdzie jest ukryty skarb. Może jest i stara, ale to wcale nie oznacza, że nie prowadzi do skarbu.

„Humanae vitae”, choć powoli zbliża się do swoich pięćdziesiątych urodzin, nic nie traci na swojej ważności. Nasze Programy czerpią z tego skarbca nieustannie. To trzecia encyklika, która została napisana specjalnie o pięknie małżeństwa i jego godności (Leona XIII, Arcanum “Divinae Sapientiea” z 10.02.1880 i Piusa XI, “Castii Connubii” z 31.12.1930) i warto, żeby była w małżeńskich biblioteczkach czasu wakacji.

Kiedyś św. Jan Paweł II powiedział, że Kościół był pierwszym, który od niego czegoś wymagał, bo mu na nim zależało. Wszyscy inni radzili, żeby sobie folgować. Kościół zawsze chciał mojego dobra. „Humanae vitae” mówi o pięknie miłości, gdzie każdy z małżonków może przeżywać swoje życie w perspektywie daru z siebie. I do jakich szczytów można przez to dojść.

Z pamięcią o Was

Ks. Jarosław 

przytul

July 27, 2015 5:00 am

Była to jedna z “nocy ciemnych”. Nie w sensie wyżyn teologii duchowości św. Jana od Krzyża, który zawsze mnie przerażał i strawny był jedynie, gdy o nim pisał Wojtyła. “Noc ciemna” to w moim doświadczeniu przedłużający się “moment”, gdy Niebo wydaje się zamknięte, a my wydani na pastwę żywiołów, krusi tacy i nic nie znaczący z perpsektywy wieczności. I żadne tłumaczenia nie sprawiają, że to poczucie mija.

Noc była ciemna dosłownie i w przenośni. A nawet środek nocy, gdy najbardziej pozbawione nadziei myśli kłębiły się w głowie, pozbawiając resztek snu. I pamiętam modlitwę, która szła z samego środka tego cierpienia: “Chciałabym, Jezu, Ciebie dotknąć. Chciałabym doświadczyć, jak to jest, że jesteś obok. Że mnie kochasz. Chciałabym, żebyś mnie przytulił, ale to zupełnie niemożliwe”. Burzliwe życie wewnętrzne odbywało się całkiem bezgłośnie i na zewnatrz wyraziło się jedynie intensywnym spoceniem oczu, a mimo to stala się rzecz przedziwna: o trzeciej czy czwartej w nocy obudził się mój mąż i objął mnie ramieniem. Prośba wysłuchana tak szybko zrobiła na mnie wrażenie piorunujące.

I pomyślałam, że Pan Jezus nie ma łatwo. Pewnie nie raz chciałby opowiedzieć nam o swojej niewyobrażalnej miłości i choć doświadczamy jej przez rozmaite znaki i małe (lub duże) cuda, zasadniczo jest skazany na gesty ludzkiej miłości. Gdy my przytulamy, On przytula. Klepie po plecach, podaje rękę, wypowiada uspokajające słowa naszymi ustami. Wobec naszych dzieci jest kompletnie bezbronny, ma tylko nas, by im opowiedzieć o miłości. By ich puste zbiorniki napełnić miłością na całe dalsze życie. Taką, którą da się “poczuć, zobaczyć, usłyszeć”* – najbardziej wzrokową, słuchową i kinestetyczną. Potem będą umieli z czymś pokojarzyć Jego miłość do nich, gdy będzie jej żywe wspomnienie.

M

*więcej o tym opowiada zasada “PZU” z Programu 2: MY+RODZINA.

Key Largo

July 26, 2015 10:06 am

Udało mi się odwiedzić ks. Edwarda Olszewskiego, Polaka i Amerykanina: urodzonego w USA, ale z polskich rodziców i w sercu zawsze Polaka. Korzystając ze swojego amerykańskiego pochodzenia i paszportu, w czasach komunistycznych pośredniczył w przekazywaniu informacji z Polski do Watykanu i z Watykanu do Polski. Oddany przyjaciel ks. Peszkowskiego. Przez wiele lat był proboszczem parafii św. Justyna w Key Largo. Jest też budowniczym najpiękniejszego i największego kościoła na Keys – jak tu mówią Cathedral on the Keys.

Tu stawiałem pierwsze kroki w duszpasterstwie w USA, wymieniając na miesiąc przez kilka lat z rzędu ks. Proboszcza, który dzięki temu mógł także wybrać się na swoje wakacje. Tu sprawowałem pierwszy raz Mszę św. w języku angielskim i tu były moje pierwsze kazania całkowicie czytane z kartki. Nie mówiąc o ogromnej tremie przy słuchaniu pierwszych spowiedzi (musiałem prosić za każdym razem, żeby mówili wolno i wyraźnie i bez ozdobników 🙂 ) czy pierwszy raz błogosławionym małżeństwie. Moi „parafianie” byli bardzo wyrozumiali i zawsze serdecznie wspierający.

Przyjaźnie z tamtych lat przetrwały do dziś i jeśli tylko jest taka okazja, staram się odwiedzić i przywołać wspomnienia z tamtych lat. Nie dzieje się to często, więc tym bardziej wizyta jest pełna wspomnień.

Dziś ks. Edward jest już na emeryturze. Mieszka samotnie w osiedlu (za dwa lata i ja mogę się tam wprowadzić) domków podobnych sobie staruszków. Ma w swoim domu kaplicę i – jak to lubi powtarzać – nie mieszka sam, tylko z Panem Jezusem. A dom jest oddany Matce Bożej.

Pamięta bardzo naszą Wspólnotę, którą odwiedził kilka razy. Towarzyszy nam bardzo swoją modlitwą i cieszy się bardzo, że wybraliśmy najważniejsze dzieło w Kościele – służbę rodzinom.

Zawsze z pamięcią o Was

Ks. Jarosław 

IMG_5930

IMG_5932

IMG_5943

IMG_5945

potrzeby

July 25, 2015 5:02 am

Kiedy mam komuś zrobić prezent, widzę to najbardziej. W trudzie przeczesywania myśli w poszukiwaniu najlepszego pomysłu – najpierw przychodzą mi do głowy te, które sprawiłyby największą radość mnie samej. Właściwie jest to moment, kiedy mogę lepiej poznać i otoczyć opieką samą siebie (bo w pierwszym oglądzie jawi mi się zawsze, że “niczego nie potrzebuję”).

Wydaje mi się, że tak własnie jest: rzeczy, które z serca ofiarowujemy innym, bardzo wiele mówią o tym, co dla nas samych jest ważne. I myślę, że aby dowiedzieć się, czego od nas ktoś bliski potrzebuje, wystarczy popatrzeć na to, co nam w rozmaitych momentach daje. Mój Mąż na przykład, gdy jestem bardzo zmęczona, wysyła mnie na drzemkę, zamyka drzwi i gasi mi światło. Czego zresztą bardzo nie lubię, bo źle się czuję odcięta od reszty rodziny. Ale jest to dla mnie z pewnością informacja, czego on sam potrzebuje, gdy pada na twarz.

A ponieważ z potrzebami i odpowiadaniem na nie bywa generalnie często jak z “kulą w płot”, odkrywam ostatnio, że istnieje tak prosta i wspaniała rzecz jak rozmowa o nich. “Powiedz mi, czego ode mnie potrzebujesz, co mogę dla Ciebie zrobić”. Domyślanie się może z nas uczynić sekretnych bohaterów, ale pewność, że się nie mijamy, da nam tak naprawdę dojrzała, szczera i otwarta rozmowa.

M

Dziesięć Słów

July 24, 2015 5:00 am

Dziś słyszę w czytaniu mszalnym “Dziesięć Słów” – Dekalog (Wj 19, 17; 20, 1-17). Powtarzam je codziennie. Wersja dziś czytana rozszerza pojmowanie niektórych przykazań.

Bardzo często, także i dziś, pojawiają się pytania o aktualność Dekalogu, choć to przecież to z niego wyrasta cała cywilizacja chrześcijańska. Padają pytania o “rząd dusz”, o władzę nad ludzkimi sumieniami; stwierdzenia, że Polska nie jest państwem wyznaniowym, że jest rozdział Kościoła od Państwa…

W Dekalogu przykazanie “nie będziesz zabijał” w żaden sposób nie jest rozwinięte ani skomentowane.  Do tego przykazania odniósł się 18 lat temu, w Kaliszu, św. Jan Paweł II: “Okiem wiary w sposób szczególnie wyraźny możemy dostrzec nieskończoną wartość każdej ludzkiej istoty. Ewangelia (…) jest również dobra nowiną o człowieku – o jego wielkiej godności. Uczy wrażliwości na człowieka. Na każdego człowieka. (…) Prawo do życia nie jest tylko kwestią światopoglądu, nie jest tylko prawem religijnym, ale jest prawem człowieka. Prawem najbardziej podstawowym. Bóg mówi: >Nie będziesz zabijał!< (Wj 20,13). Przykazanie to jest zarazem fundamentalną zasadą i normą kodeksu moralności, wpisanego w sumienie każdego człowieka. Miarą cywilizacji – miarą uniwersalną, ponadczasową, obejmującą wszystkie kultury – jest jej stosunek do życia. Cywilizacja, która odrzuca bezbronnych, zasługuje na miano  barbarzyńskiej”.

I jeszcze jedno skojarzenie przychodzi mi na pamięć. Ks. Jan Zieja, charyzmatyczny kapłan, powtarzał: “nie zabijaj nigdy nikogo”.

 

Andrzej O.

Sam

July 23, 2015 5:00 am

W trakcie wakacyjnych wojaży, rozwożąc rodzinę między „jedną ciocią a drugą” przez krótki moment byłem sam. Uzmysłowiłem sobie, że to był pod pewnym względem bardzo wartościowy czas. Nagle bardzo jasno uświadomiłem sobie to, co podczas tak zwanych szarych dni często umyka. Będąc samemu oczywiście tęskniłem za żoną, dziećmi. Wspominałem tak zwane „piękne chwile”. Po raz kolejny uświadamiałem sobie jak bardzo ich wszystkich kocham i jaka wielka pustka pozostaje, gdy nie ma ich wszystkich wokół mnie. Przypominałem sobie także, że gdy jesteśmy razem to jakąś niewiadomą siłą ciążenia koncentruję się na tym co trudne, co przeszkadza: zmęczeniu w pracy, kłótniach dzieci, nieporozumieniach itp.

Dlaczego to co ważne, wartościowe zauważa się tak mocno wtedy, gdy tego brak? Chyba po to są te chwile samotności. Proszę cię Panie, by pozostały tylko chwilami.

Michał

Bezwarunkowa miłość

July 22, 2015 4:47 am

Tak trudna dla nas, bo od dziecka jesteśmy warunkowani na „zasługiwanie”. Jak zjesz wszystko, to…, jak posprzątasz, będziesz grzeczny, jeśli ładnie poprosisz… Ta lista nie ma końca. A przecież jesteśmy kochani przez Pana Boga nie dlatego, że jesteśmy grzeczni, zasłużymy czy też grzecznie poprosimy.

Gdy nas spotyka, jesteśmy wobec niej bezbronni. Kochani po prostu, kochani bez wymogów, bez ukrytego celu, bez zobowiązań z tego wynikających. Tak kochają pewnie mamy na całym świecie, pokazując nam Bożą miłość.

Gdy sobie pomyślimy, że nic nie jesteśmy w stanie uczynić, by Pan Bóg nas kochał bardziej; że nie nasze „pompejanki”, posty czy inne praktyki nie mogą nic dodać do tego, jak nas Pan Bóg kocha, bo już bardziej się nie da, bo On dał nam wszystko, bez warunków, zobowiązań czy w nadziei, że się zmienimy, to pozostaje nam tylko jedno – przyjąć Jego miłość i nią się cieszyć.

Możemy zacząć każdy nowy dzień w tej właśnie perspektywie – Pan Bóg mnie kocha. A ja mogę Go w tym naśladować. Począwszy od swojego męża/swojej żony, od naszych dzieci, rodziców, sąsiadów, przyjaciół.

Nikogo nie możemy zmienić. Ale możemy każdemu podarować naszą radość z tego, że jesteśmy tak kochani.

Z pamięcią o Was wszystkich

Ks. Jarosław 

praca zespołowa

July 21, 2015 4:00 am

W pięcioro na jednej gitarze akustycznej. Niemożliwe? A właśnie możliwe. Efekt spektakularny i perfekcyjny w każdym calu. Zobaczcie sami:

W zasadzie sama przyjemność i oglądania, i słuchania. Oczywiście wielu rzeczy nie widać. Jak im musi być gorąco i średnio wygodnie, gdy nad tą jedną gitarą skupieni. Albo ile to było tygodni od pomysłu, przez próby, do tego właśnie finałowego wykonania. A że efekt taki, widać, że mamy do czynienia z muzykami, nie amatorami: każdy z charakterem, z pomysłem na siebie, z doświadczeniem za sobą i marzeniami przed sobą. 🙂

Jak to im się udało, że nie każdy chciał być pierwszymi skrzypcami? Że byli soliści i ci na peryferiach? Że sobie nawzajem w struny nie weszli?

Sukces pracy zespołowej to wielkie kulisy: współdziałania, rozmów, burz mózgów, sporów i przebaczenia. Celu większego niż my sami, choć nie sprawiającego, że kogokolwiek można uznać za osobę nieważną. Końcówka jest tylko uwieńczeniem tej drogi. Tu naprawdę imponująca.

Ze szczególnym pozdrowieniem dla tych, co nie na wczasach, lecz w pracy. Choć wczoraj pokazywałam ten clip grupie dzieci – naszych i kuzynostwa, żeby dali radę nakręcić mikro-krótkometrażówkę o Powstaniu Warszawskim, jak to zobie zaplanowali. Bowiem niejeden projekt mógłby upaść z powodu czyjegoś focha z dąsem 🙂

M