„Pewnego razu, gdy Jezus przechodził w szabat wśród zbóż, uczniowie Jego zaczęli po drodze zrywać kłosy.” (Mk 2,23)
Ciekawe, że w środku zimy, gdy zaczyna już doskwierać brak słońca, temperatura powietrza mało zachęcająca do aktywności na zewnątrz, tym bardziej, że wyście z domu, zwłaszcza z przychówkiem i ich okryciami wierzchnimi, graniczy z cudem, w dzisiejszej ewangelii przenosimy się w sam środek lata, gdzie słońce, ciepło, zbliżające się żniwa, spokój, spacer wśród zbóż, radość z przebywania razem. Może nawet trochę tęskno się robi do tej pory roku, wszak to też czas wakacji, więc i urlop gdzieś już w planach. 🙂 Lecz tymczasem zaszronione szyby w aucie i znów odnotowane spóźnienie w pracy, szkole. 🙁
I chociaż Ewangelista wcale nie skupia się na porze roku a na tym, że Jezus jest panem szabatu, mnie przychodzi refleksja, że Jezus jest panem szabatu i latem, i zimą. Jest panem i zimy, i lata i niezależnie od pory roku chce być moim Panem.
I żeby łatwiej było znosić tę zimną porę roku, to śniegu się troszkę pojawiło, mrozik skuł oczka wodne, łyżwy można wyciągnąć, bałwanki się pojawiły tu i ówdzie. Okazuje się, że tak niewiele może przynieść mnóstwo radości. A jak jeszcze doda się do tego ciepło z kominka, albo chociaż kubek gorącej herbaty czy kakao, ciepły koc, chwilę rozmowy z mężem czy żoną, która wyciszy, albo wręcz odwrotnie – zachęci do działania, wówczas to jedna z gorętszych pór roku 😉
Bo to, że zima, to wcale nie znaczy, że musi być chłód. Gdy Jezus jest Panem, wówczas wszystko ma odpowiednią temperaturę i jest w odpowiednim czasie.
Dorota