Mają już swoją tradycję i swoje zwyczaje. Zaczynają się w piątek późno, bo Mszą św. o godzinie 19:00 (oczywiście z homilią ojca rekolekcjonisty), potem jest konferencja o 20:15 i trwa do Apelu Jasnogórskiego. Po Apelu procesja ze świecami, dróżkami różańcowymi, z rozważaniem jednego z ojców paulinów, a po niej szansa na kawę przed drugą konferencją. Na zakończenie – adoracja Najświętszego Sakramentu z indywidualnym błogosławieństwem każdego małżeństwa i każdej rodziny, obecncych na rekolekcjach.
W sobotę Msza św. z nauką rano i wieczorem, a w ciągu dnia indywidualne rozmowy z uczestnikami. Lista zapełnia się w ciągu kilku minut, czas od 10:00 do 21:00 już zajęty.
W niedzielę sześć Mszy św. z naukami – od 6.30 do 19.00. Powrót do domu – może uda się dotrzeć przed północą.
Pytam: “Ile mam czasu na konferencję? Ile na homilię?” Odpowiedź o. Jerzego (przeora, tego, który zapraszał mnie już od kilku lat, tylko nie było czasu 😉 ) jest zawsze ta sama: “Tyle, ile trzeba. Każdy, kto tu przyjeżdża, wie, co go czeka i na to właśnie przyjeżdża. Proszę mówić tyle, ile trzeba”.
Czas ze strony mówcy i czas ze strony słuchacza to mogą być zupełnie dwa różne czasy. Przynajmniej w przeżyciu, bo w ilości przecież różnic nie ma. Przyznam, że rzadko jest taka wolność przyznawana rekolekcjoniście. 🙂
To, co mnie uderzyło w indywidualnych spotkaniach, to radość, że udało się znaleźć obojgu czas na to, żeby przyjechać razem. To zupełnie co innego, niż wybrać się razem na rekolekcje parafialne czy razem do kina. Prawie wszyscy, którzy tu trafili, przyjechali tu specjalnie. Niektórzy z tzw. daleka – Warszawa, Starachowice, inni z okolicy.
Znalezienie czasu dla swojego małżeństwa jest zawsze szansą na lepszą relację. Ona, nasza relacja, żeby żyć, potrzebuje przede wszystkim czasu. I to takiego, który się spędza razem. Lubi dostawać prezenty, robić coś wspólnie, słyszeć, że się jest kochaną/kochanym, lubi być przytulana, ale w pełni rozkwita dopiero wtedy, kiedy wspólnie „marnuje się czas”, kiedy się po prostu jest razem.
I takich chwil nam trzeba. Ale żeby były, trzeba ich poszukać. Czasem z większym trudem, czasem idzie łatwiej. Ale zawsze to owoc naszych świadomych starań. Bo w końcu przecież chodzi o coś niezwykle ważnego – o naszą relację.
Z pamięcią w modlitwie
Z Leśniowa, od Matki Bożej Opiekunki Rodzin
Ks. Jarosław Szymczak