Trafiona miłością

August 31, 2016 5:00 am

Myśląc nad tematem dzisiejszego wpisu zaczęłam wspominać ostatni okres. Był to czas wakacyjny, pełen wrażeń, ale też błogiego spokoju, wyjazdów, spotkań z rodziną i przyjaciółmi. Uśmiecham się do siebie, bo jestem wdzięczna Bogu za to, co nam ofiarowuje. Cieszę się, że te chwile mamy zachowane nie tylko w sercu, ale też w kadrze. Nasz rodzinny album bardzo się powiększy 🙂

Ale wracając do tego, co mi na myśl przyszło, gdy szukałam tematu: „Trafiona przez piorun” dr Glorii Polo i ten tytułowy piorun, który nie raz strzela w nasze życie i budzi. Niedawno byli u nas znajomi z Warszawy i tak rozmawiając na różne egzystencjalne tematy, podzielili się wrażeniami po przeczytaniu „Trafionej…” Oczywiście pożyczyłam od nich tę książkę i zaraz zabrałam się do czytania.

To niesamowite doświadczenie kobiety, która doznała uzdrowienia swojego ciała, spalonego przez piorun, ale też uzdrowienia swojej duszy, która już długi czas była w stanie śmierci. Mimo że istnieją różne opinie na temat Glorii czy niektórych treści zawartych w książce – uważam, że to bardzo ważne i potrzebne, by dać świadectwo światu, tak osobiste i duchowe. Autorka bardzo obrazowo przedstawiła, co widziała, co się jej przydarzyło, a także to, co do niej mówił sam Pan Jezus. Te treści budzą z uśpienia, zmuszają do przystanięcia i pomyślenia o swoim życiu.

Mnie osobiście najbardziej trafiło to, jak spójne są te słowa o spotkaniu z Bogiem na końcu swego życia z tym, o czym czytamy aktualnie z moim Mężem w książce przygotowującej nas do oddania się Matce Bożej według św. Ludwika de Montfort. Właśnie ten ostatni czas, poprzedzający nasze zawierzenie, bogaty jest w wiele treści, znaków w różnych momentach naszego dnia, które prowadzą nas do jednego – do głębszego zastanowienia się nad naszym życiem, do spojrzenia we własną duszę i zobaczenia jaki jest jej stan, czym ją karmimy i jakie możemy dać świadectwo innym. To zaskakujące, jak te wszystkie drobiazgi dnia codziennego, zbliżają nas do siebie nawzajem i do naszego Pana.

Ten dzisiejszy temat brzmi jakoś wzniośle, ale tak naprawdę chodzi tu o miłość w szerokim pojęciu 🙂 Bo czytając „Trafioną…” zapragnęłam podzielić się tym świadectwem. Może otworzy komuś oczy i serce.

Ola

Niech im Pan Bóg błogosławi!

August 30, 2016 5:00 am

Dany mi, bez wypisywania wniosku, przez Redaktor Naczelną urlop na Przystani przyjęłam z radością i wielką wdzięcznością, nie dlatego, że przemęczona byłam, ale dlatego, że naprawdę nie ogarnęłabym wszystkiego, czym zajęta byłam przez ostatnie dwa tygodnie, co przeżywałam, czym się zajmowałam i jak to się miało do idealistycznych wizji. Niezwykły to dar dostrzec, że ktoś jest w takiej potrzebie, że potrzebuje wsparcia, pomocy, czasu.

Konsekwencją tego, że na urlopie od pisania byłam, było to, że na bieżąco nic Wam nie przemyciłam, a teraz już wiem, że lepiej wszystko zachować, aby samemu można było piękno tego Programu poznać. I chociaż wiele by się chciało powiedzieć zamilknę, ale tylko co do treści. 🙂

Bo będąc od kilku dni w domu, ogarniając się po powrocie, wracając już do zwykłych obowiązków, również tych służbowych, doceniam jeszcze bardziej to, dlaczego dane mi było dobrze przeżyć ten czas w Trzęsaczu. Oczywiście było to możliwe tylko dzięki pracy wolontariuszy. Niezwykła służba. Zrezygnowali z własnych planów, z własnego czasu, z własnych przyjemności po to, aby zająć się naszymi dziećmi. Po to, abyśmy mogli mieć czas dla siebie w obecności Boga. Po to, aby nasze relacje mogły się wzmacniać, aby nasze rodziny mogły „stać się Bogiem silne”. Przyjechali by służyć Rodzinie!

Nie umiem słów tak pięknie poskładać, by wdzięczność dla nich wyrazić, ale ile jej jest, dobry Bóg wie. Tym bardziej, że to naprawdę wyjątkowi ludzie, odnalezieni (z wielkim trudem) w różnych zakątkach świata – Francji, Polski, naszego miasta, a także za płotem sąsiedzkim, za miedzą.

Oby szybko siły zregenerowali, a na mój widok i żebracze prośby nie uciekali. Niech im Pan Bóg błogosławi!

Dorota

czułość

August 29, 2016 5:06 am

Na oddziale pooperacyjnym poznaję rodziców dziewczynki z łóżka obok. Chętnie rozmawiają. Tata pracuje w mediach i rozważa kupno nowego aparatu fotograficznego. Czyta parametry ze strony internetowej. Słowa niewiele mi mówią, aż wśród nich pada “czułość” i ta zaczyna mi się kojarzyć. Niekoniecznie bardzo technicznie.

Coś pamiętam, że czułość to zdolność “widzenia” kliszy przy zmniejszającym się świetle. Myślę jednak o takim parametrze ludzkiego oka, które patrzy na drugiego z miłością i w dobroć zapatula wszystkie szczegóły. Różna od chłodnej logiki i racjonalnej analizy, wolna od szufladkowania, ocen i etykiet, nienachalna. Staje po stronie drugiego z łatwością.

Jeśli się w naszych rodzinach i relacjach przykurzyła, warto jej gdzieś schowanej poszukać. Zaczyna się od patrzenia z miłością, potem dopiero gesty i słowa ubiera w miękkość piór, w łagodne przyjęcie drugiego takim, jakim jest, w wybiegnięcie naprzeciw jego inności, jakby się spotykało nowy, nieznany ląd.

M

Dziękujemy za wszystkie wyrazy duchowego wsparcia, które nas otaczały i pomagały. Ania wraca do zdrowia.

 

 

Bez Ciebie nie idę

August 28, 2016 5:00 am

Przypomniała mi się ostatnio reklama z Euro 2012. Konkretnie ta, gdzie mały chłopczyk, z którymi piłkarze wchodzą na murawę zagapił się i nie wyszedł ze swoimi kolegami prowadzonymi przez piłkarzy. Kiedy myśli, że został sam podchodzi do niego Kuba Błaszczykowski, wyciąga rękę i mówi „Bez Ciebie nie idę”.

Ten krótki klip doskonale odzwierciedla moim zdaniem powołanie małżeńskie – podczas rekolekcji w Wisełce słyszeliśmy, że na drodze do świętości mąż i żona idą razem – po prostu parami do nieba. Nie może być tak, że jedno wybiega na tej drodze do przodu i nie ogląda się za siebie. A co, jeśli na końcu tej ścieżki św. Piotr, zanim nam bramę otworzy, zapyta „A gdzie Twój mąż? Bez niego nie wejdziesz”.

Tak chyba trzeba patrzeć na swoje małżeńskie powołanie: podwójnie. W końcu mąż i żona, którzy „już nie są dwoje, lecz jedno” (Mt 19, 6), ślubują sobie nawzajem, że się nie opuszczą aż do śmierci – nie słyszałem, żeby podobne ślubowania były wymagane w jakiś (normalnych oczywiście) wspólnotach, fundacjach czy stowarzyszeniach.

Łukasz Czechyra

wsparcie duchowe

August 27, 2016 5:00 am

Niby nic. Niby w tle schowane za czynem. Niby zrobić coś dla kogoś trzeba tak, by to zmierzyć, zważyć i zobaczyć, wtedy ma wartość. I pewnie czyny miłości mówią same za siebie, ale w tych dniach wraca do mnie także pamięć o pewnej niezwykle zwięzłej i treściwej homilii ks. Mariusza Białobłockiego, Proboszcza Rychtala, naszej “letniej parafii”, którą odwiedzamy w czasie wyjazdów wakacyjnych. Będąc sam człowiekiem zaangażowanego czynu, mówił o wsparciu duchowym i jego wadze. I o Janie Pawle II, gdy pisał do chorującej Matki Teresy z Kalkuty, że się za nią modli.

Sama nie wiem – trudno powiedzieć, co waży więcej, słowo czy działanie. Myślę o tym, jak wygląda dzień człowieka, który usłyszał “ty baranie”, a jak kogoś, komu powiedziano “jesteś wspaniała”. Jak zmienia się krzywa naszego myślenia, gdy ktoś zapala nam krótkim nawet sms-em “wszystko będzie dobrze” i wiemy, że w to wierzy, a jak trudno się zbierać, gdy słyszymy “z tego nic nie będzie”. To pierwsze potrafi zapalić światło w ciemnym pokoju, to drugie – może zadziałać jak zdmuchnięcie ostatniej świeczki, którą po ciemku nam się udało zapalić. A jaką jeszcze dobre słowa mają moc, gdy wspiera je modlitwa.

Dziś naszą córkę, Anię, czeka poważna operacja. Zbieramy te wszystkie dobre słowa i modlitwy, które do nas dotarły, z ogromną wdzięcznością. Dodają otuchy.

m

Matka Boska Częstochowska

August 26, 2016 5:00 am

Dziś w naszych polskich parafiach dokonuje się Akt Zawierzenia Matce Bożej Królowej Polski. To kolejny etap obchodów 1050-lecia Chrztu Polski.

26 sierpnia – w tym dniu wielokrotnie naród polski oddawał się i ślubował Maryi. W czasach nam bliskich pierwszy taki akt miał miejsce 26 sierpnia 1956 roku na Jasnej Górze. Mimo panującego wtedy jeszcze stalinizmu, utrudnień z dojazdem i przepływem informacji, uczestniczyło w nim ponad milion (!) wiernych. Prymas Wyszyński, który napisał tekst Ślubów Jasnogórskich, był jeszcze w więzieniu, w Komańczy. Tam, w odosobnieniu, ale w łączności z Polakami w Częstochowie, także to zrobił. Za rok, po uwolnieniu, Śluby Jasnogórskie zostały ponowione już z jego udziałem.

Wielka Boga-Człowieka Matko, (…) oddajemy dzisiaj w Twoją wieczystą i macierzyńską niewolę milości naszą parafię, kapłanów, osoby konsekrowane, małżeństwa i rodziny, ojców i matki, dzieci i młodzież, ludzi starszych, chorych i samotnych, wspólnoty, grupy i wszystkie dzieci Boże.

Odnowienie ślubowania – to nieodłączny element i ukoronowanie programu FPR. To wielkie przeżycie, wielkie wzruszenie, nowy początek, “nowe otwarcie”, nowe chęci… Uśmiechy, łzy, łamiące się głosy powtarzające słowa małżeńskiej przysięgi, czerwona róża… Kto tego doświadczył, ten wie…

Dziś, z takim samym wzruszeniem oddaję siebie i moich bliskich Bożej Matce. Tej, która zawsze trwa do końca przy swoich dzieciach, która dba o ich szczęście, potrzeby i dobre imię – jak na weselu w galilejskiej Kanie.

Matka Boska Częstochowska, ubrana perłami,

Cała w złocie i brylantach, modli się za nami.

Aniołowie podtrzymują Jej ciężką koronę

I Jej szaty, co jak noc są gwiazdami znaczone.

Ona klęczy i swe lice, gdzie są rany krwawe,

Obracając, gdzie my wszyscy, patrzy na Warszawę.

O Ty, której obraz widać w każdej polskiej chacie

I w kościele i w sklepiku i w pysznej komnacie

W ręku tego, co umiera, nad kołyską dzieci,

I przed którą dniem i nocą wciąż się światło świeci.

Która perły masz od królów, złoto od rycerzy,

W którą wierzy nawet taki, który w nic nie wierzy,

Która widzisz nas każdego cudnymi oczami,

Matko Boska Częstochowska, zmiłuj się nad nami!   (J.Lechoń)

 

Andrzej O.

 

bliskość w słabości

August 25, 2016 11:39 am

Odkryłam w Trzęsaczu* zaskakujący moment konstrukcji Ewangelii. Przeczytawszy fragment o przebaczaniu siedemdziesiąt siedem razy (a w wersji francuskiej, którą mieliśmy ze sobą, zalecenie brzmiało, że nawet soixante-dix fois sept fois – siedemdziesiąt razy po siedem), zauważyłam, że zaraz po nim u Mateusza Jezus mówi o nierozerwalności małżeństwa**.

Czasami wydaje mi się, ze motorem bliskości może być jedynie dobro, jakie się wydarza między nami, dość szeroko opisane w sześciu krokach JA+TY=MY: w szacunku, wyjściu poza egoizm, rytuałach i innych, które znacie. Tymczasem “przepraszam” i “wybaczam” (a fragment ów dodaje jeszcze, że de tout son coeur – “z całego serca”) muszą się stać jak smakowany z radością chleb powszedni. Bo choćbyśmy wzięli jak największy rozbieg, nie przeskoczymy samych siebie z dnia na dzień. Bo nawet jeśli umyślnie nie chcemy siebie nawzajem ranić, tak właśnie nam wychodzi. Bo czasem wrażliwość drugiego zaczyna się dopiero tam, gdzie nasza właśnie sięgnęła kresu wytrzymałości. Bo jesteśmy w drodze i istnieje wielkie prawdopodobieństwo, że do samej śmierci będziemy niezwykle bogaci w słabości, ale też i nauczymy się siebie nawzajem – by troszczyć się o siebie słabych i takimi siebie przyjmować, i tam także znajdować przestrzeń bliskości.

Sprawdziłam w domu, że inne wydania Pisma Świętego wyglądają tak samo. 🙂 Jakby przebaczenie było wykopanym pod małżeństwo fundamentem, bez którego nic.

Możliwe, że to w ogóle fundament, który potrzebujemy wykopać pod całe nasze życie, z czasem coraz bardziej biegli w wyrażaniu skruchy i ocalaniu drugich, gdy nas ranią. I jak Bóg, który jest blisko, gdy jesteśmy słabi, ale nigdy nie koncentruje się na naszych wadach – dostrzegać wszelkie dobro, jakie wydarza się dla nas i z naszym udziałem, choć z pewną domieszką plew.

m

*nie piszemy o Programie 5 wiele, by zostawić dla Was w wersji nienaruszonej wszystkie jego niespodzianki

**Mt 18,21-19,12

Grande finale :)

August 24, 2016 10:17 am

Nasz bardzo, bardzo bogaty Program 5: my+BÓG zakończył się. A właściwie zakończyły się intensywne dni jego poznawania, bo przecież żaden z naszych Programów się nie kończy. Kto z Absolwentów może powiedzieć, że opanował już wszystkie kroki z Programu 1? Albo z P2? A jeśli opanował, to dopiero w stopniu podstawowym lub podstawowym plus. A ile jeszcze trzeba trudu, żeby wejść na stopień mistrzowski? 🙂

W powszechnym odbiorze Program 5 był „za bogaty”. Aż szkoda – mówili Uczestnicy – że tyle treści na jeden Program, bo przecież starczyłoby na kilka. Co oczywiście niesamowicie schlebia autorom, którzy mają wrażenie, że dotknęli zaledwie zagadnień, które wymagają jeszcze solidnego pogłębienia. Ale to już sprawa dla Ducha Świętego, który wyraźnie się w Programie pojawił jako główny Sprawca wielu tak zwanych „intuicji” i tej obfitości.

Program został dedykowany śp. ks. Jerzemu Bajdzie, który choć nie był w Programie obficie cytowany, to jednak przez swoją twórczość i miłość do rodziny został wyraźnie poproszony o towarzyszenie w czasie powstawania i realizowania Programu. Ufamy, że to dopiero początek, że z jego pomocą jeszcze się wiele w tym czasie dobra dokona.

Wszyscy się powoli rozjeżdżamy do naszych Domów. Tych daleko, we Franci, Szkocji czy w Belgii i tych bliżej, we Wrocławiu czy w Warszawie. Powroty, ale już nie tych samych ludzi. Odrobinę bliższych sobie, odrobinę bardziej się kochających, odrobinę bliżej Pana Boga, ale za każdą taką odrobiną kryje się niepojęta miłość Pana Boga i szczery wysiłek serc uczestników.

Jest za co dziękować. Organizatorom – Dosi i Jarkowi, którzy wzięli na siebie całą logistykę Programu, wolontariuszom – w tym Siostrom z naszej Wspólnoty oraz Asi i Jackowi, naszej parze trenerskiej i absolwentom “Trójki”, którzy także przyjechali po to, by fachowo zająć się dziećmi małżonków uczestniczących w Programie. Dziękuję Wam wszystkim udzielającym wsparcia z daleka i z bliska. A w przyszłym roku, jak Pan Bóg pozwoli, ruszy nowa edycja Programu 4: ja+BÓG. I znowu będzie się działo. 🙂

Z błogosławieństwem serdecznym dla tych, co byli i tych, co się modlili

ks. Jarosław

 

Czasem trzeba coś zmalować

August 20, 2016 5:00 am

Ostatnio u nas w Olsztynie dwóch ludzi postanowiło pomalować pomnik. Monument nie byle jaki, bo jeden z tzw. pomników wdzięczności, jakie na naszych ziemiach zostawili po sobie Rosjanie.

Potocznie nazywany „szubienicami” pomnik stoi w samym centrum miasta, znają go wszyscy, a marszałek i wojewoda oglądają codziennie, gdyż znajduje się kilkadziesiąt metrów od urzędów. Pomnik typowy dla swej epoki: szary, widoczny z daleka i potężny, bo w końcu ma sławić czyny dzielnego ludu. Oczywiście przedmiot sporów, bo jedni chcą go od lat usunąć, inni twierdzą, że to dzieło wybitnego rzeźbiarza, kawał historii miasta, generalnie nikomu nie przeszkadza i lepiej go nie ruszać – takie stanowisko prezentuje m.in. olsztyński ratusz.

Dwóch gentlemanów (przeciwników pomnika), zamiast pisać kolejne pisma i zmagać się z urzędnikami, zamówili podnośnik, podjechali pod pomnik i czerwoną farbą pokolorowali symbol sierpa i młota. Urzędnikom, którzy twierdzili, że zakazanych symboli nie widać, wytrącili z ręki argument w bardzo prosty sposób – pokazali im fakty, a z tymi się przecież nie dyskutuje. Sierp i młot były tam od zawsze, ale większość osób nigdy ich nie widziała, a część widzieć nie chciała.

W życiu małżeńskim i rodzinnym to, że czegoś nie widzimy, wcale nie oznacza, że czegoś nie ma. Podczas świadectw przy okazji Programu 3 Mark z USA powiedział, że kiedy przed Programem 1 żona zapytała go, czy chce jechać, odpowiedział oczywiście, że nie, bo po co? Dla świętego spokoju się zgodził (większość czytających mężczyzn pokiwa tu pewnie głową na znak zrozumienia problemu), zaś na miejscu okazało się, że jego małżeństwo przechodzi kryzys. Wcześniej go nie widział? Nie chciał widzieć? Dostrzegł problem, gdy wreszcie stanął w prawdzie, ktoś pokazał mu fakty.

Zamykanie oczu na pewno jest wygodne, ale kiedy zamyka się oczy na długo, to problemy, których nie chcemy widzieć, nie znikną – powrócą, a do tego może nam umknąć masa dobrych spraw, które z zamkniętymi oczami przegapiliśmy.

Łukasz Czechyra

Abba, Ojcze!

August 19, 2016 5:00 am

W Trzęsaczu trwa premierowy Program 5: my + BÓG. Wiem, że PT Czytelnicy “Przystani” – zgodnie z prośbą ks. Jarosława – otaczają to przedsięwzięcie żarliwą modlitwą. Nie znam szczegółów nowego Programu i nie nalegam, by je poznać (szanując prośbę o dyskrecję) 😉 , ale jego nazwa przywiodła mi na pamięć tekst hymnu ŚDM 1991 w Częstochowie, napisanego przez niedawno zmarłego dominikanina, o. Jana Górę.

Mogę mówić, wołać do Boga “Ojcze”! Abba – Ojcze! Ojcostwo Boga wobec mnie, moje synostwo (a więc dziedzictwo) wobec Niego. I wynikające z tego braterstwo wobec wszystkich ludzi, moich bliźnich. Dla mnie, jako chrześcijanina, wydaje się to jasne i proste, “oczywista oczywistość” – ale mimo “wyzwolenia z kajdan i z samych siebie” każdy dzień jest trudem, zmaganiem się, przekraczaniem moich ograniczeń, wypełnianiem pustek mojego serca. Tylko Bóg, tylko Duch Święty może napełnić moje serce. Jak nauczał św. Jan Paweł II, “człowieka trzeba mierzyć miarą serca; sercem”!

Wszyscy jesteśmy braćmi, jesteśmy jedną rodziną. Tej prawdy nic już nie zaćmi i teraz jest jej godzina.

Andrzej O.