Myśląc nad tematem dzisiejszego wpisu zaczęłam wspominać ostatni okres. Był to czas wakacyjny, pełen wrażeń, ale też błogiego spokoju, wyjazdów, spotkań z rodziną i przyjaciółmi. Uśmiecham się do siebie, bo jestem wdzięczna Bogu za to, co nam ofiarowuje. Cieszę się, że te chwile mamy zachowane nie tylko w sercu, ale też w kadrze. Nasz rodzinny album bardzo się powiększy 🙂
Ale wracając do tego, co mi na myśl przyszło, gdy szukałam tematu: „Trafiona przez piorun” dr Glorii Polo i ten tytułowy piorun, który nie raz strzela w nasze życie i budzi. Niedawno byli u nas znajomi z Warszawy i tak rozmawiając na różne egzystencjalne tematy, podzielili się wrażeniami po przeczytaniu „Trafionej…” Oczywiście pożyczyłam od nich tę książkę i zaraz zabrałam się do czytania.
To niesamowite doświadczenie kobiety, która doznała uzdrowienia swojego ciała, spalonego przez piorun, ale też uzdrowienia swojej duszy, która już długi czas była w stanie śmierci. Mimo że istnieją różne opinie na temat Glorii czy niektórych treści zawartych w książce – uważam, że to bardzo ważne i potrzebne, by dać świadectwo światu, tak osobiste i duchowe. Autorka bardzo obrazowo przedstawiła, co widziała, co się jej przydarzyło, a także to, co do niej mówił sam Pan Jezus. Te treści budzą z uśpienia, zmuszają do przystanięcia i pomyślenia o swoim życiu.
Mnie osobiście najbardziej trafiło to, jak spójne są te słowa o spotkaniu z Bogiem na końcu swego życia z tym, o czym czytamy aktualnie z moim Mężem w książce przygotowującej nas do oddania się Matce Bożej według św. Ludwika de Montfort. Właśnie ten ostatni czas, poprzedzający nasze zawierzenie, bogaty jest w wiele treści, znaków w różnych momentach naszego dnia, które prowadzą nas do jednego – do głębszego zastanowienia się nad naszym życiem, do spojrzenia we własną duszę i zobaczenia jaki jest jej stan, czym ją karmimy i jakie możemy dać świadectwo innym. To zaskakujące, jak te wszystkie drobiazgi dnia codziennego, zbliżają nas do siebie nawzajem i do naszego Pana.
Ten dzisiejszy temat brzmi jakoś wzniośle, ale tak naprawdę chodzi tu o miłość w szerokim pojęciu 🙂 Bo czytając „Trafioną…” zapragnęłam podzielić się tym świadectwem. Może otworzy komuś oczy i serce.
Ola