Południe

September 30, 2016 5:00 am

Słyszałem kiedyś piękne porównanie małżeństwa do całodniowej wędrówki słońca po nieboskłonie. Najpierw wschód – dający energię, wspólne nadzieje, plany. Potem wszystko się wyjaśnia, ustala, nabiera kształtów. Najdłuższy czas – gdy słońce jest nad nami, pozornie niewiele się dzieje, niewiele się zmienia – zmiany mogą długo trwać i przez to być niezauważalne. Potem nadchodzi piękny zachód – pełen wrażeń i feerii barw…

Ten czas, gdy słońce jest wysoko, może dawać poczucie skwaru, znużenia, zmęczenia… W upalne południe szukam ucieczki, ochłody, cienia. Ale ta właśnie pora przypada na czas największych możliwości człowieka. I choć czasem pot zalewa oczy i wydaje się, że nie mam już sił, by pójść dalej, to jednak bliskość, czułość, obecność, towarzyszenie Współmałżonka diametralnie może zmienić (i zmienia) moje postrzeganie…

Bo “kochać – to nie tylko dawać, ale i przyjmować” (x. J. Twardowski)

Andrzej O.

 

ofiara

September 29, 2016 5:00 am

Właściwie to łatwiej jest zachować czystość przedmałżeńską narzeczonym niż małżonkom czystość małżeńską wtedy, gdy podejmą decyzję o odłożeniu poczęcia dziecka, bo będąc „Jednym ciałem” i traktując siebie z należną czcią, szacunkiem i uznaniem, a będąc dla siebie najważniejszymi, wymaga to od małżonków czasowej wstrzemięźliwości.

Niezwykle trudna ta wstrzemięźliwość, bo fizjologia wtedy sprzyja zbliżeniu, jedno łóżko i bliskość fizyczna wręcz do niej zachęca. Rozum i wola toczą wówczas zawziętą walkę z uczuciami. I wcale nie jest dobrze, gdy w bitwie tej jest wygrany – przegrany.

Niezwykłe znaczenie ma tu element ofiary. Zarówno żony, jak i męża.

Ale ta ofiara pozwala pokazać, że naprawdę kocham!

Dorota

 

 

Nasz język miłości

September 28, 2016 5:00 am

Jak ważne są słowa, gesty, spojrzenia w okazywaniu sobie czułości? Czy zdajemy sobie z tego sprawę w codziennym zabieganiu? Trafiłam w sieci na „5 języków miłości”, wśród których autor, Gary Chapman, wyszczególnił: słowa, czas, prezenty, przysługi, dotyk.

O prawie wszystkich była już mowa na blogu, ponieważ składają się one na owocne obdarowywanie się czułością, na pogłębienie więzi z mężem/żoną, na znalezienie naszych wspólnych i odmiennych orbit – zainteresowań – poza domem, pracą, obowiązkami. Jakość spędzanego wspólnie czasu ma znaczenie w okazywaniu sobie gestów miłości. A nasza miłość, uczciwość i wierność małżeńska wymaga od nas otwartości na współmałżonka, na jego inność. Utkwiło mi w pamięci, jak ks. Jarosław mówił, że właśnie ta odmienność tworzy przestrzeń do daru z siebie. Możliwe jest to, gdy poznamy własne języki miłości, czyli to, co przemawia konkretnie do nas i sprawia, że czujemy się akceptowani i kochani przez współmałżonka. Porozumienie w tej materii owocuje jednością i jeszcze piękniejszą miłością, czego życzę wszystkim czytającym bloga małżonkom. 🙂

Ola Czechyra

Test na własny “język miłości” można zrobić sobie na stronie w języku angielskim na stronie: http://www.5lovelanguages.com/ [przyp. red.]

wydobyć ciało z zapomnienia

September 27, 2016 5:00 am

A przecież ciało, zamierzone w małżeństwie jako znak jedności, bywa terytorium nieporozumienia nie tylko dlatego, że można tego znaku nadużyć. Czasami nie zostaje po prostu przyjęte i zaproszone do małżeńskiego życia, jakby nie istniało.

Zastanawiają mnie sytuacje, gdy mąż i żona się w tym znaku mijają. Gdy on prosi o bliskość, a dla żony może to być sprawą mało ważną, drugiego rzędu. Nie tylko dlatego, że jest zmęczona i zajęta dziećmi i milionem spraw. I nie dlatego, że są w konflikcie. Ale ona chciałaby spotykać się z nim tylko w tym co duchowe lub intelektualnie uchwytne, deprecjonując to drugie spotkanie, w którym język słów zastępują gesty miłości. I czeka na niego tam, na wyżynach ducha, a on czeka na nią w geście ciała, bo to właśnie będzie dla niego bliskie i będzie mu mówić o tym, że jest dla niej kimś ważnym, bliskim i upragnionym. Gdzie jej czynem pokaże, jak bardzo ją kocha.

Czy się spotkają? Czy ona wydobędzie ciało z zapomnienia, z miliona spraw, ząbkujących dzieci, zakupów i “porywów ducha”? Czy ona spotka się ze swoim ciałem, by w nim spotkać męża? Czy przyjmie jego dar z siebie? Czy będą umieli o tym rozmawiać, gdy tak łatwo w tej sferze doświadczyć odrzucenia czy oceny i potrzeba wielkiej delikatności, by dar drugiego został jak najpiękniej przyjęty?

Trzeba by trzymać kciuki.

m

JA+TY=MY we Wrocławiu

September 26, 2016 11:26 am

Okazał się Programem nie tylko dla Wrocławian. Była para z Gdańska i para ze Śląska, były pary z Warszawy i z Łomianek oraz z bliższej i dalszej okolicy. Podobnie jak w Łomiankach, było sześć grup i tyleż par trenerskich; jedna debiutowała ze wsparciem Małgosi z naszej Fundacji i jedna obserwowała pracę trenerów w ramach procesu szkolenia. Jacek i Agnieszka Kubrakowie oraz Danusia i Artur Opala zatroszczyli się o całą logistykę, wsparci wieloma innymi, którzy pojawili się w piątek, żeby pomóc wszystko ustawić i w niedzielę, żeby wszystko posprzątać, albo wpadali na jakiś czas z pomocą w ciągu Programu, opiekując się dziećmi, ogarniając catering i kawiarenkę.

Po raz kolejny uświadamiam sobie, jak ważne jest nieustanne wracanie do kroków z Programu. Dzięki pojawiającym się każdego dnia wpisom na blogu poszczególne kroki mogą odwiedzać nasze domy w różnych sytuacjach i upominać się o naszą uwagę. Jeden z uczestników zauważył, że kroki to zaproszenie nie tylko dla  małżonków, ale także dla całych rodzin i społeczności.

Bo choć szósty krok to czystość i wydaje się, że jest tylko dla małżonków, to przecież mieści się w nim także pełna przejrzystość naszych relacji z innymi, przejrzystość naszych komputerów i oglądanych w nich stron internetowych, czy przejrzystość naszej korespondencji, w której nikt nie jest narażony na dwuznaczności.

Dziękuję wszystkim za wsparcie modlitewne dla Programu we Wrocławiu. Dziękuję wrocławskiej Ekipie za podjęcie trudu zorganizowania go. Dziękuję naszym wiernym Czytelnikom, że nas w tych różnych inicjatywach ciągle wspierają.

Z pamięcią

ks. Jarosław

 

Wykład

img_0032

img_0028

img_0027

img_0022

img_0021

 

img_0007

img_0010

 

Prawie wszyscy trenerzy

img_0015


img_0013

 Zdjęcia z telefonu 🙂 Małgorzata Rybak

"Akt małżeński jest wyrazem miłości"

September 25, 2016 4:31 am

Pisałem na tablicy na rozpoczęcie jednych z zajęć poświęconych analizie genialnej encykliki bł. Papieża Pawła VI „Humanae vitae”, zapraszając studentów do dyskusji z tym twierdzeniem.

Zwykle na początku wszyscy studenci zgadzali się z ową tezą, wskazując te elementy, które najbardziej ją potwierdzały: jedność, oddanie, czułość i wzajemność. Potem dochodziła do głosu świadomość, że jest to trochę zbyt idealistyczna wizja, która nieświadomie koloryzuje ten obszar życia małżeńskiego, jakbyśmy zapominali, że czasem ten akt może być wyrazem pożądliwości, w swoim skrajnym wydaniu całkowicie pomijającym przeżycia drugiej strony.

Dodawałem wtedy przed „jest” przeczenie: „Akt małżeński nie jest aktem miłości”. Wtedy dyskusja zwykle była o wiele bardziej dynamiczna, bo trudno im było się zgodzić z tak radykalnym przeciwieństwem. Że owszem, bywa, że jest zaprzeczeniem; że czasem bywa odarty z godności i należnego szacunku dla drugiej osoby, ale nie można tak skrajnie tego ujmować.

Prosiłem wtedy studentów o takie zapisanie tego zdania, żeby wszyscy mogli się z nim zgodzić. Po dłuższej czy krótszej dyskusji pojawiała się wtedy kolejna wersja tego zdania: „Akt małżeński powinien być aktem miłości”.

Odpowiedzialność za akt jest po stronie małżonków, a nie po stronie czynności. Czasem większym wyrazem miłości jest niepodjęcie aktu, a zastąpienie go serdeczną rozmową, długim spacerem lub czułym przytuleniem. Czasem, żeby był prawdziwym wyrazem miłości, wymaga od małżonków długiej rozmowy, czasem poproszenie o wybaczenie, a czasem umiejętności czekania na małżeńską jedność.

Każdy akt jest zaproszeniem skierowanym do małżonków o podjęcie działań, które spotkają ich w miejscu wzajemnego obdarowania sobą, z troską o dobro drugiej osoby i o ekspresję takiego daru z siebie, który przez swoją przejrzystość pozwala im zobaczyć prawdę o swoim oddaniu.

Z modlitwą o Was coraz piękniejszych dla siebie

ks. Jarosław

nie mam ciała

September 24, 2016 5:00 am

Dziś wielu ludzi informuje świat, że ciało jest ich własnością i mogą go używać, jak chcą. Sama usłyszałam po raz pierwszy podobne stwierdzenie z ust doktoranta filozofii na dwóch renomowanych uczelniach, Sorbonie i Cardiff University. To tak, jakby powiedzieć o dzieciach: “to moje dzieci i mogę z nimi zrobić, co chcę”. Dlatego że w jednym, jak i drugim przypadku, stosunek własności nie zachodzi. Ani nie “mamy” ciała, ani też nie “mamy” dzieci.

Ogromnie poruszył mnie cytat z Wojtyły, przywołany w czwartek przez Dorotę“Takiej czułości ogromnie wiele potrzeba w małżeństwie, w całym tym wspólnym życiu, gdzie przecież nie tylko «ciało» potrzebuje «ciała», ale przede wszystkim człowiek potrzebuje człowieka”. Choć cielesność myli się nam z “posiadaniem ciała”, tak naprawdę zdecydowanie jesteśmy także ciałem. Uduchowionym, ale także ciałem. I choć teologia mówi o tym już od długiego czasu, dowodów na to zupełnie empirycznych odkrywam na przestrzeni ostatnich miesięcy bardzo wiele. Choćby fakt, że po śmierci nikt nie odnosi się do ciała jak do “rzeczy”. Wszystkie gesty szacunku, które otaczają ciało, mówią, że cały świat instynktownie nadal uznaje w nim osobę, którą zawsze było. Mimo że wiemy, iż to, co duchowe, znajduje się już w innym wymiarze.

Nie mam ciała; jestem ciałem. I dlatego “używanie ciała” jest tak ogromnie degradujące i sprawia cierpienie, z którym trzeba się borykać latami. “Używanie” niszczy i używanego, i używającego. Zawsze obojgu odbiera godność. Człowiek wykorzystany traci poczucie własnej wartości i nie będzie potrafił zaufać. Człowiek, który wykorzystuje, staje się agresorem. Wykorzystanie niestety może także wydarzać się w małżeństwie, a przecież i mężczyzna, choć mniej wrażliwy, i kobieta, łatwo rozpoznają moment, gdy stają się dla drugiego narzędziem zaspokojenia pożądania. Jest to zarazem moment, gdy bliskość fizyczna oddala i sprawia ogromne rany. Zbliża naprawdę tylko wtedy, gdy gesty wyrażają: “kocham”, pragnę dobra dla Ciebie, szanuję Cię, pamiętam, że jesteś oddzielnym bytem, nie moją własnością. I stają się tego najgłębszym wyrazem.

6 kroków Programu JA+TY=MY pomaga dojrzeć ku temu przeorientowaniu optyki ze “wszystkiego, co mi się należy”, na “wszystko, za co mogę być wdzięczny”. Dziś o lepsze jutro walczymy we Wrocławiu. Prosimy o modlitwę za nas, prowadzących i organizatorów, oraz za uczestników, byśmy dobrze się w tych krokach zadomowili.

Małgorzata Rybak

Pieczęć

September 23, 2016 5:00 am

Cóż napisać o seksualności w małżeństwie? To jak pisanie listu do Najdroższej Osoby. A napisanie listu – prawdziwego, tradycyjnego, na papierze  – nie esemesa, e-maila, czy twitta – to całe przedsięwzięcie. Najpierw przemyślenia; poszukiwanie oryginalnego pomysłu; pisanie “na brudno”; poprawki i korekty, by być dobrze zrozumianym; starania, by w w słowa ubrać to, co ulotne, nieuchwytne, co między wierszami. I niepokój, a raczej poruszenie – czy będę dobrze zrozumiany; czy to, co niedopowiedziane – będzie miało odzew…?

Potem wybór papieru, papeterii, koperty; może karnetu z widoczkiem, rysunkiem, cytatem, aforyzmem… A potem pisanie – staranne, spokojne, radosne, pełne nadziei, wyobrażeń, wzruszeń – czasem do łez… Wreszcie koperta zaklejona, znaczek wybrany i przyklejony. Już niczego zmienić nie mogę, bo nie muszę i nie chcę. Wewnątrz jest wszystko, co chciałem powiedzieć, przekazać, podarować. Tyle starań przynaglonych Miłością i radość oczekiwania na odpowiedź. A na końcu – pieczęć, która dopełnia wszystko…

We Wrocławiu w weekend kolejna edycja JA+TY=MY. Kolejni adepci wyruszą na sześciokrokowy szlak. Nasza modlitwa niech im towarzyszy. A także tym, którzy im towarzyszą…

Andrzej O.

 

człowiek potrzebuje człowieka

September 22, 2016 5:00 am

Jakie słowa będą odpowiednie – co wypada, a co nie? Co jest za bardzo intymne, co za śmiałe? Pisząc ten tekst dzisiaj czuję się jak słoń w składzie porcelany. Można by przecież pożartować troszeczkę i coś o grach małżeńskich napisać 😉 , albo wręcz przeciwnie – bardzo na serio – coś o wychowaniu seksualnym. Można by – bo są to tematy i ważne, i potrzebne, i bardzo indywidualne, i intymne.

Jednakże wdzięczna jestem autorom Programu JA+TY=MY, którzy krok przedostatni, poprzedzający temat seksualności w małżeństwie, nazwali czułością. Bo choć potrzebna w dialogu i komunikacji, także i w tym temacie czułość jest kluczem. I bynajmniej nie chodzi tu o czułość kliszy fotograficznej czy czujki przeciwdymowej, ale o czułość, którą można wyrazić słowem, gestem czy czynem. O czułość, która przybliża. A przybliżając się, czule można powiedzieć kochanej osobie, że się ją rozumie, szanuje, że się razem z nią współodczuwa i że okazuje się jej uznanie.

Dzięki czułości można przetrwać czas, który wymaga powściągliwości seksualnej, choćby ze względu na połóg, odkładanie poczęcia dziecka, chorobę. “Takiej czułości ogromnie wiele potrzeba w małżeństwie, w całym tym wspólnym życiu, gdzie przecież nie tylko «ciało» potrzebuje «ciała», ale przede wszystkim człowiek potrzebuje człowieka” (K. Wojtyła, Miłość i odpowiedzialność).

Ale przecież dzięki czułości okazywanej sobie na co dzień, te chwile małżeńskiego zjednoczenia nabierają również niezwykłego blasku.

Dorota

Zamknięty skarb

September 21, 2016 1:41 pm

Ks. Jarosław pisał wczoraj jak ważne w małżeństwie jest trzymanie się za ręce.

Z moich obserwacji wynika, że za ręce trzymają się generalnie pary młode (jeszcze przed albo zaraz po ślubie) lub starsze (albo jak kto woli – “wcześniej urodzone”). Powód jest banalny: i jedni i drudzy nie mają – jeszcze lub już – dzieci do zaopiekowania, które trzeba czasem nieść na rękach, czasem gonić, a czasem po prostu pomóc im wstać.

To jest w każdej rodzinie normalne i nikt tu złego słowa nie powie. Pamiętam jednak, jak podczas testu sprawdzającego konieczność powtórzenia Programu MY+RODZINA padło pytanie o zamek w sypialni. Proste pytanie – czy macie w sypialni zamek czy też dzieci mogą wejść sobie w każdej (również tej niestosownej) chwili i zająć przestrzeń, tę „małżeńską świątynię” w domu, dla swoich potrzeb?

Nie chodzi oczywiście o to, by korytarz do sypialni był zaminowany, a drzwi opatrzone zamkiem cyfrowym ze zmieniającym się cyklicznie kodem dostępu. Chodzi o to, żeby mieć w domu przestrzeń, gdzie będzie się tylko z Żoną/Mężem. Jest to tak samo ważne jak czas dla siebie, o którym było już pisane wiele (i pewnie wielu mężów chciałoby, żeby te dwie sfery połączyć i zrobić z nich codzienny rytuał 🙂 ).

Sypialnia małżonków to wielki skarb, który czasem trzeba po prostu zamknąć przed innymi, a klucz dać tylko tej jednej osobie, która może go otworzyć.

Łukasz Czechyra