“Gosia, ratuj” – czytam sms-a od jedynego wyświęconego Autora wpisów na naszym blogu. Z zainteresowaniem śledzę dalszą treść s.o.s.: “Łk 6 w ostatnim poście, bo nie ma 36 rozdziałów u Łukasza. Nie wiem, co mi się stało.”
Sms tyczył wpisu rozpoczynającego na “Przystani” Rok Miłosierdzia. W tytule posta pojawiła się referencja “Łk 36,6”. Jako “redaktor naczelna” z Bożej łaski kompletnie sprawę przeoczyłam, myśląc nawet, że to niezwykle wymowny odnośnik – 36,6 – do fragmentu “Bądźcie miłosierni, jak Ojciec wasz jest miłosierny” (Łk 6,36). W głowie miałam już liczne skojarzenia na kolejny wpis, dlatego odpisuję: “Załamał mnie Ksiądz kompletnie”.
Wczoraj było o gorączce, więc dziś wspominam 36,6. Łagodność. To naturalne ciepło, które nie poddaje się gorączce. To taki sposób reagowania, który uspokaja, łagodzi, pociesza i wybacza, w odróżnieniu od gorączki, która wprowadza niepokój, eskaluje problem, dołuje i rejestruje każdy błąd. “Ojciec” jest “miłosierny” i dlatego nie stawia nam przed oczy naszych błędów i grzechów, ale nam ta okresowa ich kontemplacja jest bardzo potrzebna. Nie, żeby się załamywać, ale by umieć siebie przyjąć wtedy, gdy się jest do niczego – ponieważ On nas w takim momencie nie odrzuca. Bierze nas od najlepszej strony.
Byśmy mogli tak samo postąpić względem drugiego. Nie odrzucać, gdy jest “do niczego” – ale zawsze ocalać i brać od najlepszej strony. Byśmy stawali się dla naszych najbliższych przewidywalni jak 36,6 na termometrze – i przez to godni ich zaufania.
M
Categorised in: Małgorzata Rybak