Mój Ukochany uprawia chyba jeden z bardziej wymagających sportów, jakim jest triathlon. W praktyce oznacza to godziny spędzone na rowerze, basenie, tudzież na treningu biegowym. Długi czas nie mogłam pogodzić się z tą pasją, oskarżając Pawła o egoizm, bo przecież “jak można zamiast wieczoru ze mną czy zabawy z dziećmi wybrać trening?” 🙂 Nieustannie prowokowałam go do dokonywania wyborów, robiąc to oczywiście w bardziej zawoalowanej formie niż proste: “albo trening albo ja” 🙂
Ponieważ nie mam w sobie żyłki rywalizacji, nie mogłam zrozumieć, że można świadomie pchać się na zawody, w których kilkaset ludzi rozpycha się łokciami i jeszcze trzeba za to płacić! Nie przyjmowałam argumentów, że dla Pawła ważne jest przekraczanie granic, ściganie się, pokonywanie własnych ograniczeń. Przekonywałam go, że przecież może sprawdzać się na innych polach i również być szczęśliwym. Temat treningów nieustannie wracał w naszych sprzeczkach. Nie umiałam sobie tego wytłumaczyć.
Na szczęście z pomocą przyszedł program JA+TY=MY. Po pierwsze wyzwolił mnie on z przekonania, że muszę rozumieć motywy Pawła. Okazuje się, że można kogoś wspierać w jego pasji i jego marzeniach, nie do końca je rozumiejąc. Po drugie, uświadomiłam sobie, że próbując udowodnić Pawłowi, że można inaczej (w domyśle – lepiej) realizować cel przekraczania granic, brałam pod uwagę wyłączenie siebie, swoją mapę, swoją wrażliwość i temperament. A gdzie akceptacja różnic? Gdzie szacunek do tego, że druga osoba może postrzegać świat inaczej?
Kiedy poruszaliśmy w trakcie warsztatów temat daru z siebie, pomyślałam, że cudownym darem z siebie może być właśnie wspieranie naszych bliskich w byciu najlepszą wersją siebie, w realizowaniu tego, do czego zostaliśmy stworzeni, co nas uskrzydla i czyni szczęśliwymi. Dlatego postanowiłam, że zamiast próbować rozumieć, po porostu… będę obok – z ciekawością, troską i pomocą. Trzymajcie za mnie kciuki, bo sezon startowy zaraz się zaczyna. 🙂
Ania
Categorised in: Goście