“Czuwajcie, bo nie wiecie, w którym dniu Pan wasz przyjdzie.” (Mt 24,42)
Kiedyś cierpliwość kojarzyła mi się głównie z “cierpieniem”, także z uwagi na wspólny źródłosłów. Co ciekawe, również w angielskim słowo “patient” znaczy zarówno “cierpliwy”, jak i “pacjent”. Drugie określenie dobrze oddaje ograniczony obszar wpływu na rzeczywistość. Wymuszoną bierność. Cierpliwość to odporność na to wszystko, co znalazło się poza naszą mocą. Czy to będzie zachowanie innych (lub brak oczekiwanych zachowań), czy okoliczności zewnętrzne, czy własne ograniczenia.
Dziś powiedziałabym, że cierpliwość – to zdolność kochania w tych wszystkich okolicznościach. Gdy nie dzieje się to, co “powinno”, na co mieliśmy nadzieję. Gdy pozornie “nic się nie dzieje”. Nie ma jeszcze czego świętować. Znaki zapytania i zakręty. Jej siostrą musi być nadzieja, że wszystko w swoim czasie, z ręki Tego, który nie zawodzi.
I przypominam sobie bliskie tej definicji cierpliwości – określenie kobiecości wg naszego dawnego duszpasterza akademickiego, “Orzecha”**: kobieta potrafi nawet w największej zawierusze, w najtragiczniejszych okolicznościach, zaproponować szklankę herbaty.
Co będzie trudno, bo od dzisiaj u nas nie ma wody. Remont kanalizacji spółdzielnia wiosną zaplanowała właśnie w przeddzień początku roku szkolnego.
Pozdrawiając cierpliwie
Mplus
*Guns’N’Roses Patience
**ks. Stanisław Orzechowski, DA Wawrzyny, Wrocław
Categorised in: Małgorzata Rybak