Amerykańska serdeczność

April 15, 2013 8:47 am

czasem określana jako sztuczna, na pokaz, itd – mnie zawsze urzeka. Może dlatego, że jest tak odrębna od obojętności, na którą tak często natrafiam. Trudno mnie nie zauważyć, skoro wszędzie jestem w sutannie. Jadąc w Warszawie metrem, czy idąc ulicą, czy załatwiając sprawy w urzędach, mam wrażenie, że ludzie mnie nie widzą. Kraj ludzi przecież wierzących, a jakoś czują się skrępowani i nie wiedzą, czy wypada księdza pozdrowić, czy nie. Więc traktują jak powietrze.

Kiedy czekaliśmy na lot do Omaha w Chicago i przenosiliśmy się po kolejnych ogłoszeniach o opóźnieniu lotu do innych Gate’ów, podszedł do mnie mężczyzna i po potwierdzeniu, że jestem księdzem katolickim, poprosił o spowiedź. A potem jeszcze przyszła jego żona i córka. W innym miejscu na lotnisku podeszła mama z maleńkim dzieckiem i poprosiła o błogosławieństwo dla niego. Tu co chwilę spotykam się ze skinięciem głowy, krótkim pozdrowieniem: Hi, Father, czy po prostu zwykłym uśmiechem kiedy się mijamy.

To takie miłe być zauważonym. Nie jesteśmy stworzeni do anonimowości, chcemy być w relacjach, chcemy być ważni dla kogoś. Homo familiaris. Homo naturaliter familiaris. To Ty i ja. To my.

Z serdecznym uśmiechem kierowanym do każdej i każdego z Was 🙂

Fr. Jay

Tags: , ,

Categorised in: Ks. Jarosław Szymczak