Oj, znowu burzliwy dzień. Bo burz było wiele. Nie tylko za oknem. A to trzeci czwartemu coś zabrał, a to pierwszy trzeciego wyrzucił z pokoju. No, ale ten trzeci pierwszemu przeszkadzał w nauce podobno. Za jakiś czas czwarty wrzeszczy, że ten trzeci ma na niego nie patrzeć i już. Gdzieś w międzyczasie druga strzela focha. Między to powkładajmy „rozlane mleko”, „stłuczoną szklankę” itp., itd. I chciałoby się pomyśleć: to nie ma sensu. Jedna radosna chwila na dziesięć dołujących. Nie takie tacierzyństwo sobie wyobrażałem. Ale tak sobie myślę i moją mamę podpytuję jak to było z nami. Oj było, było, słyszę. No, coś tam pamiętam. Nie raz poprztykało się z rodzeństwem. Ale to takie nieważne teraz, tak mało znaczące.
Jak trudno czasem nie zatrzymywać się na bliskiej perspektywie. Jak brakuje mi czasem tej wyobraźni, do czego wychowuję nasze dzieci i że to to całkiem długi proces. I, że wietrzna pogoda, to też pogoda, nie wspominając o burzy, która też przyrodzie służy.
Michał
Categorised in: Michał