ja+ty

March 1, 2012 7:51 am

Fajnie Michał napisał. A dzień wcześniej akurat rozmawiałyśmy z koleżanką, że aby wyszło 1+1, to trzeba sobie uświadomić, że 1 i 1 to dwie oddzielne osoby.

Już na pierwszy rzut oka różnimy się z mężem i nikt nas raczej ze sobą nie pomyli. Na drugi rzut oka „on” ma zupełnie inne przyzwyczajenia, sposoby reagowania i pomysły na czas wolny. Nawet ubrania składa inaczej, a nie w jedyny słuszny i znany mi sposób. Powiedzmy sobie szczerze: bywa to irytujące.

I wtedy potrzebny jest trzeci rzut oka, kiedy dociera do mnie, że „on” – to ktoś zupełnie inny. I nie chodzi o różnice, których listę można by układać w nieskończoność. Jest “inny” w sensie absolutnym, jak “Inny” jest Bóg. To ktoś, nad kim moje „ja” nie ma żadnej władzy, żadnych praw, a jeśli moje „ja” uważa inaczej, to jest uzurpatorem. „Jemu” Bóg wypisał na twarzy wiadomość dla mnie: „Nie będziesz zabijał”. I twarz, nawet gdy milczy, bezbronnością swoją to do mnie wypowiada.* Ileż potrzeba szacunku i troski, by nie wyrządzić tej bezbronności krzywdy – w swoich dyktatorskich zapędach.

Miłość małżeńska to nie jama chłonąco-trawiąca, która drugiego pochłania i zamienia w kopię „doskonałego” siebie. Bo odległość od „ja” do „ty” można pokonać tylko przez dialog, przez otwarcie się na drugiego z jego innością. Po-rozumienie. To zaproszenie w podróż w nieznane.

Małgosia

 *Pisze o tym Emmanuel Lévinas w Czas i to co inne.

jak zostać urodzonym optymistą – c.d.

February 27, 2012 4:46 pm

“To dobrze, bo…” dzwoni mi w przypominaczu komórki o 13:30. Akurat ta pora została wolna, więc tak. Na ogół jest to czas, gdy druga kawa udowadnia, że działanie kofeiny bywa jedynie stworzoną na potrzeby podniebienia mitologią. I generalnie to pora, gdy dzień znowu gwałtownie przyspiesza i dzieją się rzeczy różne. A przypominacz z uporem maniaka, co dzień od września, upiera się, że to właśnie bardzo dobrze, bo…

Metoda wdrażana w życie od wakacji została poddana wielu próbom. Największą był moment, gdy zabijając komara na rurce od spłuczki toalety na wsi, niechcący spowodowałam katastrofę hydrauliczną. Wężyk bowiem się urwał i w jego miejsce pojawił się prysznic. Mąż właśnie zasnął, a ja, próbując własnych sił, po raz pierwszy miałam kłopot ze znalezieniem jakiegoś “to dobrze”. Ale się udało.

Zaczęłam więc mówić rzeczy zupełnie do mnie niepodobne. Cudownie, że jest taka mgła, bo można zrobić niezwykłe zdjęcia znad morza. Świetnie, że pada, bo dzieciaki marzyły o ubraniu kaloszy. Momentami wokół mnie robiło się bajecznie i nie z tej ziemi.

Generalnie jest to sposób, by zamienić szukanie dziury w całym na widzenie szklanki do połowy pełnej. Autor metody, X J, ma również inne powiedzenie, że potrzeba tylko 21 dni, by coś weszło w nawyk. To krótki trening w porównaniu z tym, co czeka na mecie.

Małgosia

brudne szyby

February 25, 2012 12:30 pm

Tyle słońca nie było w tych stronach dawno.

Słońce kładzie się na stole w salonie i zajmuje blat maleńkiej kuchni. Zupełnie nie dowierzam, że się pojawiło po tak długiej i wyczerpującej nieobecności. Ostrożnie się nim cieszę, bo może zaraz się schowa i będzie żal.

I na sobie ciepło tego słońca czując, patrzę na zewnątrz. Niby błękit i jakaś odmiana, ale widzę słabo. Głównie bowiem widzę niewymownie brudne szyby. Tak brudne, jak tylko mogą być brudne okna w centrum miasta, ostatnio umyte koło września.

I myślę, jak rzadko miłość Boga dosięga nas w postaci niepoddanej filtrowi brudnej szyby. Przedziera się przez ekran nieufności, obrazów odziedziczonych tu i tam oraz tzw. dotkliwych lekcji życia, których nam udzielono. Przez stłuczoną mozaikę wyobrażeń na miarę własnego upośledzonego poczucia sprawiedliwości, małostkowego skąpstwa, bo już sami uwierzyliśmy, że “taki lajf”, że nic dobrego nas nie spotka, że nie ma się z czego cieszyć.

Tak wiele ciepła i światła, które mogłoby przygarnąć nas całych z największą czułością, zostaje po drugiej stronie szyby. I wydaje się, że jedyna prawda, jaką mamy do dyspozycji, to ta o zaniedbanej szklarni, w której siedzimy. A jednak można się w niej zadomowić na tyle, że opowieści o pięknym słońcu na zewnątrz wydają się po prostu nie na miejscu. I nie do wiary.

Na prośbę redakcji ze “starej” strony przepisała się Małgosia