Miejsce najzupełniej wyjątkowe. To właśnie tu doszło do spotkania św. Juan Diego z Matką Bożą. Tu mu się objawiła i to tu zapragnęła mieć swoją kaplicę, żeby wszyscy, którzy są w potrzebie, mogli się u Niej schronić. Tu, gdy tylko mam możliwość odwiedzić Jej sanktuarium, najczęściej odprawiam Mszę św. lub po prostu przychodzę się pomodlić. Jej obraz jest w Bazylice. Ale to miejsce sobie wybrała. To jest Jej kaplica. Tę pierwszą wybudowano w dwa tygodnie. Tak się wszystkim spieszyło, żeby odpowiedzieć na Jej wezwanie, gdy tylko ks. biskup wyraził zgodę.
Mimo przestróg Tubylców, że to szaleństwo, bo tłok straszny i nie da się dojechać na miejsce, tylko trzeba dużo wcześniej zaparkować i potem iść, wybrałem się z pielgrzymką do Matki Bożej. Trudno bowiem byłoby Jej nie odwiedzić w tym właśnie dniu. Bardzo pomogły też liczne intencje na facebookowej stronie, gdy zamieściłem informację, że się do Matki Bożej wybieram. Stąd wizyta nie tylko w przeddzień, ale i w dniu Jej święta.
Najpierw była wizyta w Bazylice, na krótkie przywitanie, potem wspinaczka na górę Tepeyac, do Jej kaplicy, na dłuższe spotkanie. Wszystkich Was, kochani, tam Jej zostawiłem. A wspólnie z Przyjaciółmi, którzy mnie tu przywieźli, odmówiliśmy Różaniec. A potem była Msza św. z Padre Sylwestro, rektorem Kaplicy.
Po Mszy św. w prezbiterium tonącym w różach, które tak bardzo związały się z tym miejscem (kiedy św. Juan Diego przekazał Matce Bożej prośbę od ks. biskupa o dowód, że to Matka Boża prosi, posłała go na szczyt góry, żeby przyniósł kwiaty. Juan Diego się jakoś nawet specjalnie nie zdziwił, że ani to pora na kwiaty – zima, ani że to róże, które wtedy tu nie rosły, tylko je przyniósł Matce Bożej tak jak prosiła), długo je rozdawaliśmy wszystkim pielgrzymom.
Po blisko trzech godzinach spędzonych u Niej powrót przez plac przed Bazyliką, gdzie tradycyjnie wypowiadają swoją radość liczni pielgrzymi Indianie tańcząc na Jej chwałę. Trudno było opuścić to miejsce.
Tego dnia w każdej parafii księża odprawiają Mszę św. we wszystkich najmniejszych nawet kapliczkach Jej poświęconych. U “mnie” w parafii Mszy św. było dwanaście. Łącznie z tą na postoju taksówek, gdzie jest ołtarzyk Jej poświęcony. I tak będzie aż do niedzieli, bo się nie da jednego dnia odwiedzić wszystkich miejsc. I to mnie też tak szczególnie uderza, że reakcją na Jej święto jest pragnienie Eucharystii. Każdy chce Mszy św. tam, gdzie jest Jej miejsce. To cała ONA – prowadzi wszystkich do Swojego Syna, Zbawiciela.
Nie umiem wyrazić radości, z tego, że dane mi było być w tym właśnie dniu u Matki Najświętszej. Żeby było sprawiedliwie, cały czas modliłem się za Was i w Waszych intencjach. Mater habebit curam, perfectam.
Padre J.
Categorised in: Ks. Jarosław Szymczak