W pośpiechu szukałam przed wyjściem z domu moich okularów przeciwsłonecznych. Tak się do nich przyzwyczaiłam, że aż stały się nieodłączną częścią garderoby i nie wyobrażałam sobie tego, że mogę wyjść bez nich. Czas jednak naglił, a okulary zapadły się pod ziemię.
W tym momencie zdałam sobie sprawę z tego, że od kilku miesięcy wychodząc z domu w okularach przeciwsłonecznych od razu zakładam, będę wszystko oglądała w ciemniejszych barwach i też to, że czegoś nie zobaczę dokładnie, nie dostrzegę, nie dopatrzę się właściwych kolorów.
I przyszła mi też refleksja, czy aby też tak nie patrzę na swoje życie. Nie dostrzegam wszystkiego, co dobre, co piękne, co wartościowe, bo patrzę na nie przez pryzmat ciemnych okularów, które raczej wszystko przyciemniają i przekłamują. Bo trochę chowam się za nimi, bo jest we mnie lęk, bo nie chce mi się podjąć wysiłku, aby to zmienić.
Tyle że – chociaż nie wiem jak bardzo wydawałoby mi się, że trudne jest to moje życie, jak bardzo skomplikowane, jak bardzo narażone, to Bóg zaprasza mnie do tego, aby pozwolić Mu uczynić go niezwykłym, aby pozwolić Mu sobie pomagać.
„Albowiem to Bóg jest w was sprawcą i chcenia, i działania zgodnie z [Jego] wolą” (Flp 2,13)
Z tej perspektywy wszystko wygląda inaczej, piękniej, ciekawiej, radośniej, a okulary przeciwsłoneczne służą tylko za ozdobę 😉
Dorota
Categorised in: Dorota