Na naszej podwrocławskiej wiosce, gdzie mieszkamy od półtora roku, powstała drużyna “à la skautowska” – oddolna zupełnie inicjatywa jednej z rodzin na naszej ulicy. Dwójka ich starszych dzieci (w wieku wczesnostudenckim i późnolicealnym) organizuje wyprawy i spotkania dla gromadki w wieku I-III klasa szkoły podstawowej. Miejsce zbiórek – maleńka szopa na terenie własnej posesji tej rodziny. Długi weekend był okazją do wyjazdu biwakowego – do opiekunów dołączył jeszcze mój mąż (z naszym dziesięcioletnim synem, który w spotkaniach drużyny regularnie uczestniczy). “Dzieci Aslana” (tak ten zastęp się nazwał) wyjechały na dwa dni pod namioty, w góry, mając do dyspozycji tylko ognisko i kocioł w dziedzinie cateringu.
A ja jestem zachwycona tą młodzieżą, którą wychowali nasi sąsiedzi – młodzi nie tylko zorganizowali taki wyjazd, ale i oddali dwa dni z wolnego weekendu dla dzieciaków, w dodatku w warunkach bardzo pionierskich. To przecież marzenie wielu rodziców: żeby dorastające dzieci nie tylko nie miały siana w głowie, ale jeszcze żeby nieobca była im bezinteresowność (wiem, wiem, są też inne modele wychowawcze, w których ważne jest tylko to, by był mądry, zdolny i zawsze pierwszy w każdym rankingu, umiejący zadbać o number 1, jak mawiają Amerykanie – czyli siebie samego). I im więcej nad tym myślę, tym bardziej dochodzę do przekonania, że wszystko zaczyna się od męża i żony.
Jeśli między nami będą wyliczanki, kto ile dziś zrobił i co jeszcze to drugie na pewno musi, to i dzieci pójdą w roszczenia. Przecież dzień może zawsze zacząć się od pytania, czego nie mam, czego potrzebuję i co inni powinni dla mnie zrobić. I odwrotnie: jeśli ofiarność i pytanie: “co mogę jeszcze dla Ciebie dzisiaj zrobić?” będą motywem przewodnim małżeńskiej codzienności, istnieją ogromne szanse, że i dzieci nie będą kultywować egoizmu w swoich małych i dużych wyborach.
Bezinteresowny gest, choćby najmniejszy, ma przedziwną moc rozmnażania się dalej przez pączkowanie – inspiruje do dobra, które okazuje się osiągalne z łatwością, jeśli dostrzeżemy potrzeby drugiego.
m
Categorised in: Małgorzata Rybak