dwadzieścia osiem lat *

December 16, 2013 8:43 am

Ani to dwadzieścia pięć, ani trzydzieści lat, ale jak mawia mój przyjaciel matematyk – wszystkie liczby są piękne.

Pierwszy raz spędzam rocznicę poza Polską. Zwykle bywałem na naszych rocznicowych spotkaniach ze współbraćmi z mojego roku. W ten sposób odwiedzaliśmy siebie, goszczeni co roku przez innego kolegę. Tylko raz, z okazji 25-lecia, wybraliśmy się na pielgrzymkę –  do Ziemi Świętej. Było to przeżycie niezwykłe. Na 30. rocznicę plany są różne: Fatima albo Guadalupe. Jakby to drugie miejsce miało dojść do skutku, to będę już w stanie posłużyć jako przewodnik. 🙂

Pierwszy raz poza Ojczyzną i pierwszy raz w parafii, jako gość, a przecież przyjęty tak niezwykle serdecznie. W czasie każdej Mszy św. zostałem obśpiewany, wyściskany i nawet obdarowany – od jednej dziewczynki dostałem kawałek ciastka z truskawkami. 🙂

Umówiłem się z Matką Bożą, że przyjadę podziękować za ten niezwykły i cudowny dar do Jej kaplicy, do Cerrito na wzgórzu Tepeyac we wtorek. To pierwsza wolna chwila.

Wiem, że ciągle do tego wracam, ale słowa Matki Bożej skierowane do św. Juan Diego, za każdym razem przejmują mnie prawdziwym wzruszeniem: “Wiedz, najdroższy synu, że jestem Świętą Maryją, Przeczystą zawsze Dziewicą, Matką prawdziwego Boga, Twórcy życia, który wszystko stworzył i podtrzymuje w istnieniu, Pana nieba i ziemi.

Bardzo chcę, gorąco pragnę, aby w tym miejscu zbudowano mi świątynię, gdzie będę jawnie głosić i okazywać tę moją miłość i dobroć, gdzie będę ofiarowywać pomoc i obronę, ponieważ jestem naprawdę waszą łaskawą Matką; tak twoją, jak i was wszystkich, którzy na tej ziemi będziecie się razem gromadzić, oraz wszystkich innych, którzy pobożnie i ufnie będą mnie wzywać.

Tu wysłucham ich żalów i łez, w kłopotach wyświadczę dobrodziejstwo, a w każdym ucisku przyniosę ratunek. Aby zaś moje życzenie mogło się spełnić, idź do Meksyku do pałacu biskupa. Powiesz mu, że ja cię przysyłam, abyś go powiadomił, jak bardzo chcę, by mi wybudowano tu dom, aby mi tu, na tym wzgórzu, wzniesiono świątynię”. (podkr. moje)

I jak tu nie jechać do tego miejsca, skoro tyle intencji, tyle żalów i łez, kłopotów, ucisków, które nieustannie trafiają do uszu i serc kapłanów na całym świecie.

Być kapłanem – to także zgodzić się na tę niezwykłą rolę pośrednika. Ludzie, którzy do nas trafiają, nie zawsze liczą na gotową radę czy rozwiązanie, choć dobrze, jak możemy i tym posłużyć, ale na pewno liczą, że to, co do nas przynieśli, trafi “wyżej”. Ciągnie mnie więc do tamtego miejsca tak bardzo. Mam świadomość, że choć jestem daleko fizycznie, to przecież jeszcze bardziej mogę wspierać i pomagać, bo za to bliżej tego miejsca, “gdzie będę jawnie głosić i okazywać tę miłość moją i dobroć…”

Dziękuję Wam, kochani, za każde dobre słowo, za każdą modlitwę, za pamięć, za wszelkie przejawy Waszej przyjaźni, troski i serdeczności. Wiele z nich trafiło aż tutaj, za ocean. Ważniejsze, że trafiły “wyżej”. To dzięki temu możemy być pomocni. Jak napisał jeden z Was: “Niech Pan, Który rozpoczął w nim dobre dzieło – sam go dokona”.

Wasz dłużnik nieskończony

z modlitwą i błogosławieństwem dziś szczególnym

ks. Jarosław

* Wyjątkowo dokładnie, bo było to w III Niedzielę Adwentu, niedzielę Gaudete i 15 grudnia.

Tags: , ,

Categorised in: Ks. Jarosław Szymczak