Okrągła rocznica ślubu znajomych… okazja nie taka znów niezwykła… tyle, że…
Kiedy niespełna cztery i pół roku temu oczekiwaliśmy na rychłe narodziny naszej Średniej Pociechy, Ona też czekała, wymieniałyśmy się wieściami “z brzusiów”. Ich Syn urodził się pierwszy. Wcześniej niż nasz. I wcześniej trochę niż powinien. I nie tak, jak wszyscy oczekiwali.
Chrzest odbył się szybko, w szpitalu, tuż przed pierwszą, jak się potem okazało, z kilku operacji. Potem ponad cztery lata walki, codziennej, mozolnej rehabilitacji… Siła i dobro płynące z tej niesamowitej Rodziny. Drobne sukcesy. Drobne radości.
Niecodzienna Msza. Bo w szpitalu na OIOMie leży nieprzytomny od przedwczoraj czterolatek, a naznaczeni smutkiem i żalem Rodzice proszą, jeśli wolą Pana jest Go utrzymać przy życiu – o uzdrowienie, a z drugiej strony już bliscy pogodzenia się z diagnozami lekarzy – aby nie cierpiał, przede wszystkim, aby nie cierpiał.
I niezwykły kapłan z niezwykłym kazaniem. Bo nie o bólu. Bo nie o odchodzeniu, nie o żalu, nie o stracie. O Miłości. O wsparciu, jakim małżonkowie mogą i mają być dla siebie nawzajem. O tym, że przede wszystkim jest Mąż dla Żony a Żona dla Męża. A potem dla dzieci, potem dla reszty rodziny.
O Przysiędze Małżeńskiej, że ona nie traci nigdy aktualności. I o tym, że każde ma być wsparciem dla drugiego w drodze do zbawienia. I że to Miłość zwycięża. I Miłość przynosi pokój.
I aby za dobro dziękować. I dobro pamiętać. I dobro rozmnażać i nim się dzielić. Czy dobre, czy złe czasy.
Takie właśnie w tych okolicznościach kazanie. Takie do mnie. Też do mnie. Czy do Ciebie też…?
Agnieszka
PS.Parę godzin po Mszy dostaję SMS, że lekarze stwierdzili śmierć mózgu, że Aniołek już w Niebie.
Categorised in: Goście