Nasza Kasia poprosiła mnie o modlitwę w intencji jej przyjaciółki, 18 letniej Igi, umierającej na raka mózgu. Żyje, bo jest podłączona do urządzeń je podtrzymujących. Następnego dnia miało się zebrać konsylium lekarskie, żeby podjąć decyzję, czy jest jeszcze sens walczyć, bo skoro mózg już nie pracuje…
Nie tylko poprosiła o modlitwę, ale jeszcze wyraziła pragnienie, żeby się ktoś u Matki Bożej z Guadalupe pomodlił. Przesłałem więc natychmiast intencję do moich różnych przyjaciół, w tym do tych poznanych w Omaha na kursie Modelu Creightona. Tej wiadomości o pragnieniu, by modlitwa dotarła do Matki Bożej, nie podałem. Wyobraźcie sobie moje zdumienie (i radość), gdy kilka godzin później dostaję wiadomość z Meksyku (niezastąpiona nasza Beatriz), że intencja jest już u Matki Bożej. Oczywiście tej z Guadalupe! Czyż nie jest to samo w sobie niezwykłe?
Konsylium zebrało się w czwartek i podjęło decyzję o odłączeniu od aparatury, bo… mózg pracuje! Następne konsylium w poniedziałek i decyzja co dalej. Wszystko w ręku Boga. Warto pamiętać, że nawet najbardziej szalone nasze pragnienia miłe są Panu Bogu i z radością je spełni, gdy są całkowicie na służbie miłości. Och, jak kocham takie „szalone” prośby…
xj
Categorised in: Ks. Jarosław Szymczak