Nowy Orlean jest kolebką jazzu. To stąd pochodził Louis Armstrong. To tu znajduje się niezwykle klimatyczny klub Preservation Hall, gdzie każdego dnia odbywają się koncerty. Ale nie tylko. Muzyka na żywo jest praktycznie wszędzie. W wielu restauracjach, pubach, klubach i oczywiście na ulicach. Wygląda to właściwie tak, jakby każdy żył tu muzyką. Można spotkać gitarzystów, trąbkarzy, perkusistów, tych, co stepują i tych, co śpiewają. Gdy tylko nadchodzi wieczór, French Quarter zamienia się w jedną wielką salę koncertową. Trudno przejść bez pragnienia, żeby poruszać się raczej tanecznym krokiem niż normalnym. Ludzie zatrzymują się przy muzykach, czasem trochę dłużej, czasem tylko na chwilę, ale nikt nie jest w stanie ich ignorować. Kiedy byłem pierwszy raz w Preservation Hall, miałem wrażenie, że oni nie grają muzyki – oni pozwalają jej jedynie wypłynąć z ich wnętrza na powierzchnię przez instrumenty, ciała, głosy, ruchy. Tu muzyka jest istotną częścią tożsamości.
W wielu miejscach na świecie spotkałem muzyków grających na ulicach, ale to, czego doświadcza się tutaj, nie mieści się w żadnej definicji ulicznego koncertowania. To coś więcej niż umiejętności: to serce, to pasja.
I pomyśleć, że każdy z nas ma coś takiego w sobie, co jest jego osobistym darem, jego własnym sercem, jego pasją. Czasem bardzo dyskretnym, może wstydliwie ukrywanym, ale przecież Bóg, który każdego z nas powołał do istnienia po imieniu, nie zapomniał o pozostawieniu w każdym z nas siebie, bo na swój obraz i podobieństwo nas stworzył. A Jego w kreatywności nikt nie prześcignie. Więc choć trochę zazdroszczę muzykom ich talentu i chciałbym tak jak oni rozumieć muzykę i ją grać, dziękuję jednocześnie za swoje życie i talenty, którymi też pragnę służyć.
Już z podróży powrotnej do Domu, szczęśliwy, że mogłem tu być i że już wracam
Fr. Jay
Categorised in: Ks. Jarosław Szymczak