Rozmawiali oni z sobą o tym wszystkim, co się wydarzyło. (…) On zaś ich zapytał: Cóż to za rozmowy prowadzicie z sobą w drodze? Zatrzymali się smutni. (Łk 24, 14.17)
Dwa rodzaje rozmowy. Uczniów między sobą, na smutno. I choć uczniowie dopiero co przeżyli osobisty kataklizm i mają powody do przygnębienia, może stać się metodą wypowiadania się w ogóle. Można mówić językiem nieszczęścia, można się nawet wzajemnie w nim wspierać. Można się licytować, kto ma gorzej. Co gorsza, w tym rytmie może płynąć nasz wewnętrzny monolog, rozmowa z samym sobą.
“Moja mama w ostatnich latach życia popadła w straszny negatywizm. Pewnego dnia powiedziałem: ‘Dziś 1 października’, na co odparła: ‘Wiem, czyż to nie okropne?’ ‘ *
Drugi rodzaj rozmowy wydarza się w obecności Jezusa. On badzo chętnie słucha, pozwala wypowiedzieć wszystko. I choć jest pierwszym współczującym, nie rezonuje języka nieszczęścia. Pokazuje fakty w nowej perspektywie, wydobywa z nich najlepszą treść.
Taki jest sens modlitwy. Trud opowiedziany Jemu zostaje przez Niego przemieniony i to do korzeni naszego wewnętrznego monologu. Wtedy i z innymi możemy rozmawiać nowym językiem – językiem nadziei.
M
*Julian Teeasure “How to Speak So That People Want to Listen”
Categorised in: Małgorzata Rybak