Nr startowy już otrzymany. Po krótkiej nocy… najpierw pociągiem do Florencji, potem biegiem do Andrzeja i już razem na miejsce startu. Biegnę razem z Przyjacielem, który mnie do maratonu namówił i zabrał. To właśnie tu, dwa lata temu, przebiegłem pierwszy. Wczoraj źle podałem mój pierwszy wynik: wtedy było to 4:34:19. Ten, co we wczorajszym wpisie, to był maraton uznamski, ze Świnoujścia do Wolgastu w Niemczech: 4:24:12. Teraz może 4:14? Dzisiaj w to jakoś słabo wierzę. Dziś dzień kryzysu, choć też i ogromnej ekscytacji.
Miło było dzisiaj spotkać się z serdecznymi komentarzami innych maratończyków, że “fajnie, że ksiądz też biega.” Niektórzy zapewniali, że przekażą swoim proboszczom, że można. Może kiedyś uda się zrobić księżowski…
Tak czy inaczej, już za chwilę start. O 9 rano. Alarm wsparciowy do 13:30 minimum. Zresztą dam zaraz znać, jak tylko dobiegnę. Do usłyszenia.
xj
Categorised in: Ks. Jarosław Szymczak