Może tak się dzieje z wiekiem, z jakimś życiowym doświadczeniem, że człowiek decyduje, by mimo całej pracy nad sobą, nie podejmować na Adwent postanowienia wyrugowania jakiejś wady. To jakiś kompletny idealizm, wierzyć, że w dwadzieścia kilka dni uporamy się z czymś, na co pracowało ileś dekad. I takie postanowienie nadal zwraca wzrok na siebie samego, najczęściej w przeżyciu porażki, że nie wychodzi, że jest się słabym, do bani itd.
Chodzi mi po głowie, że “miłość zakrywa wiele grzechów” (1P 4, 8). I myślę, że w naszym życiu rodzinnym, w które każdy z nas wnosi swoje piękno i swoje trudne dla innych strony, lepiej skupić się na szalonym pomnażaniu miłości i przebaczenia. Zwłaszcza, gdy wszystko się sypie, wszystko nie tak, wszystko miało być inaczej.
Wtedy nie, nie załamujemy się; wtedy miłości i przebaczenia tym więcej, garściami, ekspresowo.
M
Categorised in: Małgorzata Rybak