Z okazji ferii zimowych w trybie chorobowym oglądamy z 9-letnią córką “Księcia Kaspiana.”
W kulminacyjnej scenie pojedynku i bitwy na śmierć i życie, mała Lucy Pevensie wsiada na konia i jedzie szukać Aslana. Gdy należy zaangażować wszystkie siły do walki, rusza w zupełnie przeciwnym kierunku.
Taki to też jest właśnie moment, obciążenia pilnymi projektami nie cierpiącymi zwłoki, gdzie na szali dobro własnej rodziny i osób trzecich. Często się zdarza. Należałoby przestać spać i zawiesić fizjologię. A już na pewno za głosem zdrowego rozsądku – ograniczyć czas przeznaczony na modlitwę.
Mała Łucja słucha głosu serca i idzie szukać tego, który zna wszystkie odpowiedzi. On ma także czas na czułe przywitanie i rozmowę – a przecież wydaje się, że zaraz cała Narnia poniesie klęskę.
A potem jest scena, w której Lucy u boku Aslana wychodzi naprzeciw setkom wojsk nieprzyjaciela. I jest to koniec bitwy. Jedno ryknięcie Lwa, którego sprowadziło się na miejsce wydarzeń. Wszystko uratowane.
Potrzeba mi tej logiki.
Categorised in: Małgorzata Rybak