„Mamo, dlaczego znowu zaczął się Adwent? Przecież Pan Jezus już się urodził, umarł za nas na krzyżu i zmartwychwstał! Po co znowu i gdzie ma się narodzić?”
Tak naprawdę nie potraktowałam tego pytania naszego pięcioletniego syna jako trudnego pytania, ale raczej jako piękne i szczere wyznanie wiary. A że chłopak ma sympatyczny charakter i pogodny sposób bycia, i biorąc pod uwagę powagę tej rozmowy, odpowiedziałam mu, że przecież to bardzo miłe, gdy co roku pamiętamy o swoich urodzinach i cieszymy się z tego, że jesteśmy. I dlatego też co roku chcemy sobie przypominać o tym radosnym dla nas wydarzeniu, że nasz Bóg – Jezus zechciał pojawić się i żyć między nami, zginąć za nas na krzyżu i zmartwychwstać. I wiedząc, że zbliża się dzień Bożego Narodzenia, staramy się do niego przygotować, zupełnie tak, jak przygotowywaliśmy się (razem z Mężem) do narodzin każdego z dzieci. Bo za każdym razem trzeba było coś zmienić, przestawić, żeby ta nowa osóbka dobrze się z nami poczuła. A tuż przed narodzinami cały czas się o niej myśli i czeka, czeka, czeka, cierpliwie czeka.
I tak przez wieki: najpierw czekali na Niego, a potem i teraz na kolejne Boże Narodzenia. Bo już samo na Niego oczekiwanie zmienia nas i przemienia. Chcemy przecież, aby nam wszystkim błogosławił, a i my, dzięki Jego miłości, jesteśmy zdolni, aby siebie nawzajem błogosławić! +
„Niech Jego imię trwa na wieki,
jak długo świeci słońce, niech trwa Jego imię.
Niech Jego imieniem wzajemnie się błogosławią!” (Ps 72,17)
Dorota
Categorised in: Dorota