W piątek we Wrocławiu spotkaliśmy się z dużą grupą par po JA+TY=MY, by zastanowić się nad tym, dlaczego się kłócimy. Po brawurowym warsztacie (brawurowy był udział par, który wymagał tym razem talentu aktorskiego 😉 ) mogliśmy przyjrzeć się strategiom stosowanym w spotkaniach oficjalnych, gdy łączy nas biznes, oraz strategiom, do których się odwołujemy w kłótni małżeńskiej. Grupa sformułowała bardzo trafny wniosek – w biznesie kłótnia oznacza zerwanie relacji, stratę po obu stronach, niemożność osiągnięcia już wspólnie jakiegoś dobra, które posłużyłoby obu stronom. W małżeństwie – nie zastanawiamy się nad tym, co kłótnia robi z relacją, zajęci ogromnie krótkoterminowymi celami (“dać nauczkę”, “ukarać”, “pokazać, jak bardzo jestem zdenerwowana/y i oburzona/y”), z których część jest z natury rzeczy niemożliwa (“sprawić, by on/ona w końcu się zmienił(a)”). Kłótnia w efekcie niby nie zrywa relacji, ale ją osłabia: rani, podrywa wzajemne zaufanie, wyczerpuje. Jak ktoś powiedział, “gniew wywołuje jeszcze więcej gniewu”. Ale tak samo działa optymizm i dobro: pociąga dobro.
Decyzje, by “odpuścić” i nie wybuchnąć, podejmujemy zazwyczaj w ułamkach sekundy – dlatego trwała zmiana jest możliwa wtedy, gdy zaczniemy od pracy ze swoimi przekonaniami, z naszą wewnętrzną gadaniną, która stawia drugiego w stan oskarżenia – i o tym będziemy przez najbliższe dni pisać. Już teraz warto jednak poszukać narzędzi, które zamiast “ocalić moją rację” – będą “ocalały naszą relację”. Decyzja, żeby nie eskalować, właśnie temu służy – ocalaniu relacji. I jeśli jest możliwa w biznesie, tam gdzie spotykamy się z ludźmi, którzy nie pozostają na ogół w naszym życiu, o ileż bardziej warto o nią zawalczyć w odniesieniu do ludzi najbardziej mi drogich, których szczęście zależy ode mnie.
Małgorzata Rybak
Categorised in: Małgorzata Rybak