“Co wolno w szabat: uczynić coś dobrego, czy coś złego? Życie ocalić czy zabić?” (Mk 3, 4).
On po stronie życia. Wyrywający z rąk faryzeuszy prawo do decydowania o losie człowieka. Jakby musiał się z nimi kłócić, sam będąc Panem życia. A jednak tamci mają problem, czy człowiekowi z uschłą ręką należy pomóc. Z powodu dnia wolnego. “Dnia Pana”.
Ostatnio słuchałam Gianny Jensen, pewnie bardzo znanej. Przeżyła własną aborcję. W ósmym miesiącu życia płodowego podano jej roztwór kwasu solnego. Mimo że urodziła się żywa (ku zdziwieniu wszystkich), mózg doznał niedotlenienia i ta piękna kobieta nosi w sobie pamiątkę tych zdarzeń w postaci lekkiego porażenia. Kuleje. Choć zapewne okoliczności przyjścia na świat zraniły ją o wiele głębiej. I opowiada o absurdzie nastawania na ludzkie życie. O pogwałceniu jej praw. Bo “wolno zabić”.
I gdy rozmyślam, ile jej zajęło wynegocjowanie ze światem prawa do życia, ona wypowiada akurat do słuchającego jej gremium te słowa: “Jestem dziewczyną Pana Boga. Z nimi się nie zadziera. Mam na czole znamię, które mówi: ‘Lepiej bądź dla mnie miły, bo mój Ojciec rządzi światem’.”*
Większy od litery Prawa. Większy od cierpienia i zlekceważenia. Większy od śmierci.
*Źródło: TU.
Categorised in: Małgorzata Rybak