Pisałam o tym już kiedyś, że mocno zapadła mi w pamięć tabliczka zamieszczana na ostatnim wagonie wrocławskich tramwajów: “zachowaj odstęp”. Czyli: pamiętaj o pewnej odległości, bo inaczej znajdziemy się w niebezpiecznej sytuacji. Jak bardzo się to sprawdza w relacjach, choć wydaje się nieraz, że w małżeństwie to nie jest już konieczne. Że ślub otwiera drogę do takiego zlania się i zmieszania ze sobą, że “odstęp” nie jest już potrzebny.
A przecież jest. To właśnie jego brak powoduje myślenie, że mam kogoś na własność, że druga strona musi spełniać moje życzenia i oczekiwania, zaspokajać wszystkie potrzeby – i że w zasadzie powinno to być jego czy jej życiową misją. A przecież to “odstęp” bardzo pomaga budować zdrowe relacje, zwłaszcza w momentach, gdy – jak pisała wczoraj Ania – pięknie się różnimy. Tak pięknie, że aż może się w głowie zakręcić pod wpływem trudu, jaki różnice wnoszą do naszego świata.
“Odstęp” pomaga zrozumieć, że drugi człowiek może myśleć, mówić i robić inaczej niż ja. I że ta inność nie jest wymierzona przeciwko mnie – również wtedy, gdy jestem oceniana, gdy ktoś ma inne zdanie od mojego czy gdy mnie krytykuje. “Odstęp” pozwala zostawiać krytykę przy krytukującym i powiedzieć “widzę, że masz na ten temat inne zdanie”. Bez konieczności bronienia siebie czy ataku, który mógłby uratować resztki naszej samooceny.
Ten “odstęp”, który możemy nazwać szacunkiem, pomaga na co dzień róznież powstrzymać się przed głupim żartem, wyśmianiem jakiejś słabości albo zawstydzaniem. Przed “rozkazami” i rozliczaniem, przed prawieniem kazań czy byciem “kierownikiem duchowym” dla męża czy żony. Bo przecież te rzeczy bolą w każdej relacji. Szacunek nie tłamsi, on drugiego wzmacnia i afirmuje.
Małgorzata Rybak
Categorised in: Małgorzata Rybak