Lecz ci, co zaufali Panu, odzyskują siły, otrzymują skrzydła jak orły: biegną bez zmęczenia, bez znużenia idą. (Iz 40,27.31)
W poszukiwaniu materiałów niezbędnie potrzebnych do pracy, co się zapadły pod ziemię, robię remanent w pudle na wszystkie nieskatalogowane papiery, które tam trafiały jedynie “tymczasowo” przez ostatnie dwa lata. Na dnie skrzynki znajduję listy sprzed kilkunastu lat, autorstwa zaprzyjaźnionego kapłana, ojca duchownego Seminarium i wówczas duchowego przewodnika. W jednym z nich, pisanym z rekolekcji dla księży w Krakowie, czytam:
“W pociągu jechał ze mną w przedziale jakiś niezwykły pesymista. Poznałem to natychmiast, gdyż spodnie podtrzymywał zarówno paskiem jak i szelkami”.
Jak często zdarza mi się podobna zapobiegliwość. Dociera też do mnie, że to poszukiwanie papierów ma źródło w tym samym lęku przed niedopatrzeniem. Opatrzność uśmiecha się do mnie tym listem sprzed lat. Zaufanie? Wypuszczanie z rąk. Nic ważnego się przecież nie potłucze. On, co trzyma gwiazdy nad naszymi głowami, nie pozwoli.
M
Categorised in: Małgorzata Rybak