Pęknięte wiadro

February 24, 2012 8:36 am

Pewien nosiwoda miał dwa wiadra, w których co dnia nosił wodę z rzeki do domu swego pana. Zawieszał owe wiadra na końcach drążka, a drążek zakładał na ramiona. Jedno wiadro było pęknięte, a drugie miało się świetnie. Nieuszkodzone wiadro – świadome swej doskonałości – było z siebie dumne.  Pęknięte – świadome swego pęknięcia – cierpiało.

W końcu to pęknięte zwierzyło się nosiwodzie ze swego smutku. „Przez moje pęknięcie, co dnia przynosiłeś swemu panu dużo mniej wody, niż mógłbyś dostarczyć, gdybym było całe” – powiedziało. Wtedy nosiwoda zwrócił uwagę wiadra na piękne, kolorowe kwiaty mieniące się po jednej tylko stronie drogi i powiedział: „Kwiaty rosną po tej stronie drogi, a nie po drugiej, prawda? Zauważyłem pęknięcie i wykorzystałem je. Posiałem kwiaty po twojej stronie drogi. Każdego dnia, gdy wracaliśmy znad rzeki, piły wyciekającą wodę. Dwa lata zrywałem te kwiaty i ozdabiałem nimi dom mojego pana. Gdybyś nie było takie, jakie jesteś, nie moglibyśmy obdarować domu pana pięknem”*.

Choć jestem jak to pęknięte wiadro, to wiem, że nosi mnie Ktoś, kto wcale nie zniechęca się moim pęknięciem. Ten Ktoś nie podnosi rabanu z powodu „marnującej się wody”, nie przejmuje się  niezadowalającą według wszelkich ludzkich norm efektywnością. Wiem, że ten Ktoś potrafi wykorzystać nawet moje pęknięcia i braki, jeśli tylko złożę je na Jego ramiona. Bo On, jak nikt inny „z tymi, którzy Go miłują, współdziała we wszystkim dla ich dobra” (Rz 8,28).

Basia

*Opowieść w wersji rozszerzonej można znaleźć w książce I. Holler, Porozumienie bez przemocy. Ćwiczenia.

Tags: ,

Categorised in: Basia