Łagodność można odbierać na wiele sposobów. Syn twierdzi, że to znaczy, że ktoś jest miły albo że ma futerko. Słownik z kolei podaje jako jedną z definicji słowa “łagodny” – „niepowodujący gwałtownych reakcji chemicznych”. I to jest moim zdaniem najpełniejsze wyjaśnienie (mimo, że odnosi się raczej do kosmetyków czy innych substancji ze świata chemii).
Gosia wspominała wczoraj, że łagodność to „dobroć w reakcji na to, co nie do końca jest po mojej myśli”. To jest klucz: nie po mojej myśli. Ja myślałem, że ktoś zareaguje, dostrzeże coś, a może nawet się domyśli? Tak się nie stało, bo ktoś zaplanował coś „po swojej myśli”. Trudno go za to winić, skoro moich myśli przecież nie zna. Ale czy mam to Żonie/Mężowi za złe? Bardzo często. A przecież to nie jej/jego wina, że myśli inaczej.
Łagodność w małżeństwie jest trochę jak taka poduszka powietrzna w samochodzie – przy zderzeniu minimalizuje obrażenia. Wiadomo – po wszystkim trzeba ją napompować na nowo, ale jest ona niezbędna.
I zgodnie z definicją, jeśli w domu, w relacjach panuje łagodność, to gwałtowne reakcje nam nie grożą, nawet jeśli gdzieś tam, raz na jakiś czas, pojawi się jakiś kwas. 😉 W starciu z łagodnością – nie ma szans.
Łukasz Czechyra
Categorised in: Łukasz Czechyra