Zastrzeżenia co do (nie)ortodoksyjności poprzedniego wpisu wyrażone w komentarzu sprawiły, że postanowiłam dopisać swego rodzaju erratę. Albo raczej post-scriptum, bo przecież errata na ogół zajmuje się indeksowaniem błędów. 🙂
Nie jestem bogaczem. Zawsze odnajdowałam się w grupie “anawim” (hbr.) – “ubogich w duchu”, w dosłownym tłumaczeniu “wyzutych ze wszystkiego”, którzy nie mają nic swojego (chociaż ilekroć cokolwiek gubię czy mi się psuje, doświadczam swoich licznych przywiązań). I wpis też nie był o tym, że Pan Bóg broni bogatych. Myślę, że generalnie broni każdego człowieka, bez względu na to, co ma. Jeśli “wciąga do Nieba przez igielne ucho”, to siłą rzeczy musi uzdolnić do wypuszczenia z rąk tobołów, które się z człowiekiem razem nie przecisną. Czy to będą dobra materialne, czy to będą torby faryzeusza wypchane własnymi dobrymi uczynkami w jednej ręce, a w drugiej – krzywdami, jakie zadali nam inni. Więc jeśli wciąga bogacza do Nieba, to znaczy że kochając go nade wszystko, porządkuje mu serce do kochania osób także. Kochając jako Pierwszy.
Co do cytowanego wpisu ks. Jarka – choć każdemu mógł powiedzieć co innego, dla mnie był o tym, iż całe prawo Boże idzie przez drugiego człowieka. Znaczy wypełnić je można w relacjach z drugą osobą. Czasem łatwiej się wzruszyć i wyznać Mu miłość, niż uczynić to, o co prosi: o miłość do bliźniego. I siebie samego. Więc się cieszę, że mi się to przypomina. 🙂
Mam nadzieję, że wszystko stało się jasne i Przystań nie zostanie zamknięta z powodu radykalizmu piszących. Choć Ewangelia jest radykalna i wywrotowa w rzeczy samej.
Z pozdrowieniami zwłaszcza dla uważnych i komentujących/dialogujących Czytelników,
Mplus
Categorised in: Małgorzata Rybak