Wrocław, a raczej pod Wrocławiem, godzina 22:07. Nasza 11-letnia córka schodzi na dół, do kuchni, i mówi mi z przerażeniem w głosie, że zapomniała, że na jutro trzeba narysować pracę na plastykę.
W głowie mam odpowiedzi w stylu: “Trzeba było…”, “Czy ty nie mogłaś pomyśleć o tym w piątek…”, “Jak można było w sobotę i niedzielę zmarnować tyle czasu?” itp. Wszystkie te pytania, których nie zadaję na głos, można podsumować w sposób następujący: “Czy ty nie mogłabyś być dorosła?” Od osób dorosłych bowiem oczekujemy odpowiedzialnych decyzji i przewidywalności. Inaczej nazwiemy ich… no właśnie, “dzieciakami.” Dlaczego tak często oczekujemy od dzieci myślenia po dorosłemu?
Mówię córce, że to zapewne trudne, odkryć w nocy coś takiego. Opracowujemy plan działania na przyszłość, by choć trochę zminimalizować tego typu sytuacje. Zastanawiamy się razem, jak pracę wykonać najszybciej. Recenzuję pomysły, wybieramy najprostszy, ale i najciekawszy, żeby się te kolejne minuty nad lekcjami nie ciągnęły jak mucha w smole. Ania przejmuje inicjatywę, robi połowę i postanawia wstać wczesniej rano i skończyć resztę. I jej się to udaje. I ja się cieszę, że mi się udało.
Dzieci pozbawione dzieciństwa: prawa do błędu, porażki, igraszek i bałaganu – kiedyś będą wzorowymi pracownikami. Tak wzorowymi, że dadzą się przytłoczyć każdą ilością pracy. Zranione w poczuciu własnej godności, nie postawią granicy. Nie będą umiały się bawić, odpoczywać, marnować czasu. Stracone dzieciństwo jest niezwykle trudno odzyskać. Dlatego warto je ocalać w naszych rodzinach.
M
Categorised in: Małgorzata Rybak