Gdy Jezus ujrzał go leżącego i poznał, że czeka już długi czas, rzekł do niego: “Czy chcesz stać się zdrowym?” (J 5, 6)
Tak się uczymy, że na wszystko trzeba zarobić lub zasłużyć. Rozwiązać problemy o własnych siłach, od nikogo nie zależeć, zatuszować własną słabość, słabość mieć w pogardzie. Nieraz ocieramy się o śmierć z wycieńczenia, ale zaczynamy modlitwę od “przepraszam, że nie jestem doskonały i samowystarczalny”, jakby Go to dziwiło. Od innych zaczynamy oczekiwać tego samego. Doskonałości i samowystarczalności.
Chory przy sadzawce. Tyle tam leżał, ile ja mam lat. Jakże mi do niego blisko. I nie miał go kto zanieść. To w tę bezradność przychodzi Pan. To ona go wzywa. Modlitwa, która polega na prostym słowie: “Pozwalam”. “Pozwalam, zajmij się mną.” “Pozwalam, kochaj mnie”. “Pozwalam, opatrz moje rany”. Bez upierania się, że wiem lepiej, jak ma być. Pozwolić – Bogu odepchniętemu na odległość ramion, bo musimy “sami”.
Potrzebowałam ostatnio Spowiedzi. Skłóciłam się z Nim okropnie, na jakimś wielkim zakręcie. Gdy po przepłakanej nocy otwarłam oczy, przyszła mi do głowy jedna tylko modlitwa: leżę w cierniach, przyjdź po mnie, bo sama nie dam rady. Kilka godzin później przyszedł sms od spowiednika: “jutro o 12:00”. Odpowiedź na zapytanie wysłane dzień wcześniej. Ksiądz ów znany jest z tego, że nie odpowiada. A jednak. On przyszedł po mnie.
Jak przychodzi dzisiaj do Ciebie przy sadzawce. Tylko pozwól.
M
Categorised in: Małgorzata Rybak