Córka ostatnio pisze liściki o mnie do mnie i zostawia je na kuchennym blacie. “Mama jest zestresowana”. Albo “Mama – bezwzględna w walce z brudem” (gdy z trudem zebrałam się do sprzątania przed opisywanym przed Dorotę “restartem” na krótką końcówkę semestru).
Czasem warto kucnąć i z wysokości dziecka spojrzeć na nasze priorytety, zabieganie, plany. Czy mówimy do dzieci jeszcze ich językiem, językiem serca, czy już zdaniami ze świata dorosłych. Oglądałyśmy wczoraj razem w ramach prywatnej edukacji filmowej “Gwiazdy na ziemi” – film, który wspaniale obrazuje moją intuicję, że dzieci potrzebują innych rzeczy, niż na ogół rodzice myślą. O ile w związkach królują infantylne emocje (i na ich [nie]trwałości opiera się trwałość na przykład małżeństwa), to w relacjach z dziećmi dominuje trwoga, czy aby rodzice zdołają rozwinąć ich intelekt i zmysł rywalizacji – żeby dzieci sobie świetnie poradziły w życiu.
Bardzo odnajduję się w pytaniu, czy chcemy wychować dobrego, zdrowego człowieka, czy “prymusa, lidera i zwycięzcę”. Ten pierwszy potrzebuje obecności, miłości i wsparcia, ten drugi – pełnego po brzegi grafiku zajęć dodatkowych, gdzie słowo “błąd” i “porażka” przełknąć trzeba ze wstydem za własne dziecko, ale na drugi raz… Na pewno będzie pierwszy/pierwsza na podium. Jak plasterek na własne lęki i kompleksy.
Choćbym nie wiem jak próbowała, zostaję po stronie wrażliwości, nie sukcesu. A film bardzo polecam każdemu, kto jest rodzicem. Obraz obowiązkowy (choć zawsze bronię Przystani przed tonem dydaktycznym 🙂 ) Kilka roczników studentów pedagogiki na nim już płakało.
Cały film do obejrzenia TU.
Mplus
Categorised in: Małgorzata Rybak