Piotr zbliżył się do Jezusa i zapytał: Panie, ile razy mam przebaczyć, jeśli mój brat wykroczy przeciwko mnie? Czy aż siedem razy? Jezus mu odrzekł: Nie mówię ci, że aż siedem razy, lecz aż siedemdziesiąt siedem razy. (Mt 18, 21)
“Jak mogłaś to potłuc!!!”, podniesionym głosem mówi sprzedawczyni w sieciowej drogerii do swojej nastoletniej córki, która koszykiem potrąciła świeczkę w szklanej obudowie. W sklepie zapada kłopotliwe milczenie. To zakłopotanie jest zupełnie inne niż wstyd przeżywany przez ekspedientkę. Próbuje ten wstyd sprzątnąć miotłą wraz z kawałkami szkła, narzekając głośno. Milczymy solidarnie z córką. I tylko jedna mama tłumaczy w końcu małemu synkowi, pytającemu, co się stało, że każdemu może się zdarzyć.
Pan Bóg przewidział nas w wersji niedoskonałej. Gdyby było inaczej, Jego Syn nie używałby tak wielkich liczb, mówiąc o przebaczeniu. Tacy jesteśmy, że mamy kanty, że nawet jak chcemy dobrze, inni się o nas mogą potłuc. Że jak przytulamy, możemy niechcący udusić. Że nie doganiamy własnych ideałów. Że ktoś przez nas płacze.
Na szczęście we wszystkie te nieszczęścia, wynikające z naszej słabości, On wpisał cudowne środki tworzące więzi jeszcze głębsze, niż były zanim się potłukło, wylało, nie udało. Te środki to: “przepraszam”, “nie miałem racji”, “chciałam coś zupełnie innego, niż wyszło”. “Przepraszam”, z którym trzeba się nam zżyć tak samo jak z “przebaczam” – gdy myślą wybiegamy ku słabości drugiego, odczytujemy intencję jak najlepszą, wkładamy mu pierścień i sandały, zakrywamy słabość nawet przed nim samym.
W pewnym sensie doskonałość polega na umiłowaniu niedoskonałości, cierpliwym widzeniu całego materiału, a nie dziur, przez które własna nasza bezbronność, i bezbronność innych, się nam odsłania. Jak Jego wzrok, który w naszych sercach odczytuje każde drgnienie w stronę dobra.
Mplus
Categorised in: Małgorzata Rybak