600 lat temu jeden z 50 wulkanów w okolicy Auckland wybuchł i pojawiła się wulkaniczna wyspa. Czysta wulkaniczna lawa wystająca na pond 260 metrów ponad poziom morza, z potężnym kraterem. Lokalna atrakcja przyciągająca wielu turystów. Można się tam dostać promem, który dwa razy w ciągu dnia zawozi turystów pragnących zobaczyć to niezwykłe zjawisko.
Dziś to oaza zieleni, która pokrywa prawie całą wyspę. Najpierw pojawiły się mchy, potem przyniesione przez wiatry i ptaki nasiona, które stopniowo zaczęły zajmować to kompletnie niegościnne dla życia miejsce. Obumierając zostawiały miejsce dla następnych i następnych, by stać się środowiskiem dla coraz większy roślin. Gdy dziś patrzy się na wyspę z zewnątrz, trudno dać wiarę, że jeszcze tak niedawno, z geologicznego punktu widzenia nie było tu nic poza wulkaniczną skałą. Niezapomniany widok tworzą wulkaniczne jaskinie. Spotykamy turystów z tak wielu miejsc na świecie. Młode małżeństwo z Austrii, doktorantów z Chin, młodych Szwedów i Anglików.
Podziwiam siłę życia. Trudno sobie wyobrazić bardziej niegościnne dla życia miejsce niż wulkaniczna lawa. I gdyby nie wizyta na miejscu, byłbym przekonany, że to nic innego jak kolejna piękna wyspa.
A ja w tym miejscu myślę o małżeństwach, które przez rozmaite kataklizmy stały się miejscami, w których wydawało się, że już życie nie zagości. A jednak. Gdyby małżeństwo było naszym pomysłem, to pewnie by tak było, ale ponieważ jest darem i dziełem Pana Boga, ma w sobie ciągle siłę do wzbudzenia życia na nowo. Potrafi ono powstać na nowo nawet i z popiołów. Tak jak ta wyspa. Czasem potrzeba kogoś, kto jak ptaki przyniesie ziarno nowego życia przez modlitwę, dobre słowo, przykład. Wymaga czasu, ale jeśli tylko na to pozwolimy, prędzej czy później wyda dobre owoce.
Bo życie jest silniejsze niż śmierć.
Fr. Jay
Categorised in: Ks. Jarosław Szymczak