– czyli przeświadczenie, że im mniej dzieci “mamy”, tym więcej od nas mogą otrzymać. W prostym rachunku wychodzi, że według tej koncepcji idealną liczbą jest 1.
To właśnie przyszło mi do głowy, gdy wczoraj wymieniałam “drugie śniadania dla 1,2,3…, 6,… dzieci.” Zaraz przypomniał mi się wywiad z Robertem “Litzą” Friedrichem w Dzień Dobry TVN na temat tego, ile dzieci “warto mieć”. Litza, jak wiadomo, jest ojcem siedmiorga. Druga z zaproszonych osób opowiadała o tym, dlaczego tylko jedno – za to, jak sugerują badania – “wyższej jakości” (10-minutowy wywiad TU*, bardzo zachęcam do obejrzenia, jeśli Czytelnik jeszcze nie widział).
“Rodzicielstwo jakościowe” zamyka drzwi przed rodzeństwem i zostawia biednego jedynaka z bagażem wszystkich oczekiwań i ciężarem całej “miłości” rodziców. W nadziei, że dziecko tę “doskonałość rodzicielską” jakoś swojej mamie i tacie potwierdzi.
A przecież dzieci – to nie własność, nie narzędzie samopotwierdzenia czy dowartościowania, ale dar. Dar, który przychodzi mimo naszych obciążeń i rodzicielskich błędów. Ktoś kiedyś powiedział: “Jeśli aby mieć dzieci, trzeba być doskonałym, to Chrystus umarł na darmo”. A ponieważ umarł i zmartwychwstał, może działać w naszych rodzinach, wzmacniać, co mocne i wspierać nas, ilekroć jesteśmy słabi.
M
*z powodu ochrony praw autorskich video jest dostępne niestety tylko na stronie TVN.
Categorised in: Małgorzata Rybak