Generalizując 😉 : powodów do radości to zbyt wiele człowiek nie ma.
No chociażby przez to, że ciężko musi pracować. Albo nawet jeszcze bardziej. Zobowiązań wszak całe mnóstwo, a stoliczków w stylu „stoliczku nakryj się” niewymowny deficyt.
Albo ciągłe tarcia – czy to w domu z rodziną, czy to w pracy ze współpracownikami. Komunikacja to przecież jedna z najtrudniejszych rzeczy na świecie.
A nawet gdy już uda się zarobić, umiejętności komunikacyjne wyszkolić, to wówczas okazuje się, że jedyne, co ma, to brak czasu i sił.
No i z czego tu się cieszyć?
A teraz na poważnie.
Owszem, trudności i ciężary dnia codziennego mogą przygniatać. Ale oczekuje się od nas, chrześcijan, takiej pięknej i szczerej radości (pierwsi chrześcijanie przecież tacy byli, pomimo prześladowań). Czy mamy powody do radości?
Pewnie trzeba sobie co jakiś czas na nowo uświadamiać, że jesteśmy umiłowani i przyjęci przez Boga, takimi jakimi jesteśmy. I nigdy nas nie pozbawi swojej miłości. Nawet jeśli nam się wydaje inaczej. I dał nam niezwykły dar Miłości, takiej która nie cofnęła się nawet przed męką. I czeka, aż go przyjmiemy. W Nim jest źródło naszej pociechy!
Więc w tę niedzielę radości, różową niedzielę – Laetare, śpiewajmy razem:
Raduj się, Jerozolimo, zbierzcie się wszyscy, którzy ją kochacie. Cieszcie się, wy, którzy byliście smutni, weselcie się i nasycajcie u źródła waszej pociechy. (Antyfona na wejście)
Categorised in: Dorota