„Każdy niech przeto postąpi tak, jak mu nakazuje jego własne serce, nie żałując i nie czując się przymuszonym, albowiem radosnego dawcę miłuje Bóg.” ( 2 Kor 9,7).
Mimo że koniec roku szkolnego (i przedszkolnego) się zbliża, zanoszę do przedszkola ryzę papieru, aby go na pewno nie zabrakło.
Codziennie, gdy tylko przychodzę po nasze dzieci do przedszkola, czekają na mnie z rysunkami, aby sprawić mi nimi radość, wyróżnić, docenić. A mnie serce ze wzruszenia wówczas pęka i uśmiech radosny pojawia się na twarzy, bo to przecież ich własna i nieprzymuszona chęć do sprawienia mi przyjemności.
I chyba nie tylko mnie – takie gesty i najmniejsze, dobre uczynki, które otrzymuję od dzieci, sprawiają najwięcej radości. Ale mam też świadomość, że tylko cierpliwie pouczane będą umiały je podejmować z wolnej woli i z miłością. Nie mogę ich do nich przymuszać.
Zastanawiam się również dzisiaj, jak szanuję wolność innych, dorosłych, w ich decyzjach. Czy nie narzucam swojej woli i wizji innym? Przecież zdecydowanie więcej satysfakcji mam z tego, gdy efekty pracy widoczne są po szczerej zachęcie i zasłużonej pochwale.
Categorised in: Dorota