Wybieram się z naszą córką na zapowiadane długo Gwiezdne Wojny. Rozrywka to przednia. No i “nasz” czas – mamy z nastoletnią córką.
I w tej części opowieści wraca temat obecnych, nieobecnych, akceptowanych i odrzucanych – ojców. Na swój hollywoodzki sposób, ale raczej potwierdza to tezę, niż jej zaprzecza. Tezę, że to temat, którego poukładanie w sobie jest dla każdego jakoś palące, kluczowe.
I myślę, że nie darmo Pan Jezus uczy nas sylabizować “Abba”, “Ojcze nasz”. W tym mieszczą się wszystkie tęsknoty i zranienia, potrzeba przynależenia do kogoś i bycia kochanym w sposób bezwarunkowy i kompletnie bezinteresowny, bezpieczeństwa, zaufania, oparcia w opiekunie i przewodniku. I także potrzeba znalezienia własnej tożsamości w relacji z Kimś, kto nas nazywa po imieniu z największą miłością.
“Ojcze”. Jak wielkie, wysyłane w kosmos S.O.S. Po to urodził się Pan Jezus, żeby nas tych sylab nauczyć.
M
Categorised in: Małgorzata Rybak