Nie pamiętam już, kiedy tak długo rozdawałem komunię świętą. Trzy Msze św. i w czasie każdej trwało to bardzo długo. Tydzień przygotowań i wielka miłość do Matki Bożej przynosi owoce także eucharystyczne. Nasz duszpasterski zespół z trzech kontynentów (Padre Enest – Wybrzeże Kości Słoniowej, Padre Omar – Meksyk i Padre J. z wiadomo skąd) ma co robić.
Wszystko zaczęło się od lokalnych “godzinek”, czyli godzinnego śpiewu Mariachi przed statuą Matki Bożej. Nie twarzą do wiernych, tylko do Matki Bożej. I wszystkie pieśni Jej dedykowane.
Potem Msza św. z ich śpiewem, a po Mszy św. jeszcze blisko godzinny występ, już na scenie, przed Kościołem. Następnie wspólne śniadanie i z racji tego, że jestem rozpoznawany jako Polak (od bł. Jana Pawła II), otrzymałem jeszcze muzyczną dedykację od Mariachi przy śniadaniu, na pożegnanie.
O godz. 11 ruszyła procesja przez prawie całą parafię. Szliśmy 1,5 godziny z figurą Matki Bożej i asystą – tym razem orkiestry dętej.
W jednym miejscu ks. proboszcz szepnął – to najtrudniejsza ulica naszej parafii. W jednym domku potrafi mieszkać 20 rodzin. Żyją praktycznie na ulicy, gdzie się gotuje i je, bo w domu miejsce tylko na spanie. I na dodatek handel narkotykami. Taka procesja przechodzi przez parafię jeszcze dwukrotnie. W Wielki Piątek droga krzyżowa rano. I wieczorem milcząca procesja. Matka Boża odwiedza te miejsca, więc ma ich wszystkich w swojej opiece.
Na zakończenie Msza św., w czasie której przewodniczę i głoszę Słowo Boże. Choć bardziej by tu pasowało słowo “czytam”. Ale mój sąsiad zza ściany, który tu jest półtora roku też czyta, więc parafia przyzwyczajona.
Wieczorem występy, występy, występy i życie na ulicy.
Z Przyjaciółmi z Meksyku (Soraya i Roberto), którzy mnie odwiedzili przechodzimy jeszcze naszą ulicę, żeby zobaczyć wszystkie atrakcje.
W czasie wieczornej Mszy św, której już przewodniczył ks. Omar, proboszcz, gwar ulicy wdziera się do kościoła, ale nasze głośniki jakoś to pokonują.
Jest już 22 i na ulicy nic się nie zmienia. Wszyscy świętują. I widać, że wszyscy to bardzo lubią.
I tak potrwa to wszystko do czwartku, bo przecież wtedy największe święto Meksyku. Matki Bożej z Guadalupe. A dziś święto jej sługi św. Juan Diego. Adwent jest tu więc BAAARDZO Maryjny.
z pamięcią o Was i przesyłając kilka zdjęć, żeby choć troszkę oddać atmosferę
Padre J.
Categorised in: Ks. Jarosław Szymczak