Pobożność Kolumbijczyków

February 26, 2017 9:18 am

…ciągle na nowo mnie zdumiewa. Gdziekolwiek się pojawia ksiądz, ludzie proszą o błogosławieństwo. Nieważne czy to w malutkiej restauracji, gdzie wstąpiliśmy na kawę, czy na lotnisku, czy na ulicy; po prostu proszą, by ich pobłogosławić. Podchodzi mąż z żoną i teściową, udający się w drogę samolotem; proszą kucharze, którzy widzieli nas wchodzących do restauracji czy pasażer czekający na ten sam samolot.

I co dziwne, proszą często mężczyźni. Przepiękny gest szacunku wobec kapłaństwa, wyrażony w prośbie o to, co tak bardzo kapłańskie – o błogosławieństwo.

Dziś kończymy Program 2 w Bogocie. Proszę więc serdecznie o wsparcie modlitewne.

Z pamięcią o Was i błogosławieństwem

ks. Jarosław Szymczak

W dialogu z Panem Bogiem

January 18, 2017 5:00 am

Wróciłem z pustelni do Domu. Po przeszło 10 dniach całkowitej ciszy i bycia sam na sam z Panem Jezusem (ok, wiemy że to nie do końca prawda, 🙂 bo przecież był tam też mój Anioł Stróż i Matka Boża ze  świętym Józefem i kilku jeszcze świętych, ale to lepiej brzmi: “sam na sam z Panem Jezusem”). Oprócz więc dialogu wewnętrznego był jeszcze dialog z Panem Jezusem. Generalnie można ten dialog „załatwić” w swoje głowie. To znaczy, ja mówię do Pana Jezusa w swoich myślach, a On to słyszy. Ale okazało się, że nie do końca to wystarczało; że były takie chwile, że potrzebowałem to jakoś wypowiedzieć, usłyszeć słowa, które miały wyjątkowe znaczenie, bo były kierowanego do Niego. I choć bezsprzecznie słyszał moje myślowe dialogi, to ja potrzebowałem wypowiedzieć swoje słowa głośno. Usłyszeć sam dla siebie, co ważnego chcę powiedzieć Jemu.

Pewnie gdybyśmy pozwolili wypowiedzieć głośno nasze błędne wzorce interpretacyjne w naszym dialogu wewnętrznym, usłyszelibyśmy lepiej, że tą drogą nigdzie nie dojdziemy, że tylko napędzamy w sobie złe emocje i zamykamy się na szansę nawiązania konstruktywnego dialogu. Słowa niosą w sobie ogromną moc. Mogę nawiązać dialog z samym Bogiem, mogę mówić do swojego Stwórcy i Zbawiciela, i mogę rozmawiać z drugim człowiekiem i z moim najbliższym mi człowiekiem – moim mężem czy żoną. Kiedy zatroszczymy się o słowa, one pomogą nam zatroszczyć się o relacje.

Ks. Jarosław Szymczak

Dotyk

September 4, 2016 5:00 am

Jest takie miejsce, gdzie jestem zawsze drobiazgowo dotykany, niezależnie od wskazania z bramki, którą przechodzę. To lotnisko w Modlinie. Nawet jeśli bramka nie dała sygnału o żadnej nieprawidłowości, i tak jestem proszony o poddanie się procedurze przeszukania. Zdarzyło się, że przez kilka kolejnych tygodni latałem z Modlina i ciągle trafiałem na tego samego pracownika, więc już sobie żartowaliśmy, że mam „swojego” człowieka na lotnisku.

Powodem jest tylko to, że jestem w sutannie. Więc generalnie cały przykryty. I to wystarczy. Nawet jeśli nic na bramce nie zapiszczało. Gdy leciałem w czwartek do Brukseli i stałem w kolejce do bramki, po kontroli bagażu zobaczyłem pracowników ochrony wskazujących mnie sobie nawzajem wzrokiem, by uzgodnić, kto mnie sprawdzi. Ponieważ spotyka mnie to w Modlinie zawsze (i prawie zawsze w czasie innych podróży), znam kolejność przeszukiwania i już sam z siebie pomagam zrobić to sprawnie i szybko. Dopóki bowiem mnie nie sprawdzą, reszta musi czekać.

Myślę o tych wszystkich pracownikach ochrony, którzy nas dotykają, żeby się upewnić, czy nie jesteśmy zagrożeniem dla innych. Dotykają, żeby znaleźć, czy by się upewnić, że z tej strony nie ma zagrożenia?

Myślę o dotknięciach małżeńskich dłoni, które stworzone są do tego, żeby być razem, gdy tylko jest okazja (jak ja i moja sutanna, także na lotnisku). Myślę o rodzicielskich dłoniach, których dotyk jest tak potrzebny dzieciom. To są o wiele ważniejsze procedury bezpieczeństwa, niż nam się wydaje. Bez tego codziennego sprawdzenia, jak bardzo do siebie pasują i jak im dobrze jest razem, nie ma pełnego poczucia bezpieczeństwa w dzieciach. One są silne Waszą jednością.

Zamiast bramek są w naszych domach drzwi. Warto, przechodząc przez nie, przypomnieć sobie procedury bezpieczeństwa. Ot taki rytuał, jak Wasz małżeński dialog. Powinien się rozpoczynać gestem czułości, żeby od razu zasygnalizować jego kierunek—jesteśmy razem i rozmawiamy razem, żeby podzielić się swoimi uczuciami, żeby doświadczyć siebie wzajemnie i lepiej się poznać. Czułość okazywana na początku i w jego trakcie pilnuje bezpieczeństwa naszego dialogu i go chroni; a bez niego Wasze małżeństwo nie rozwinie się. Kiedy siadacie, żeby porozmawiać albo idziecie na spacer, żeby porozmawiać, pamiętajcie o gestach czułości. To pomaga.

Z pamięcią o Was w modlitwie, zanoszonej przy złączonych dłoniach 🙂

ks. Jarosław Szymczak

Kardynał Franciszek Macharski

August 5, 2016 5:00 am

emerytowany arcybiskup-metropolita krakowski, kapelan Rycerzy Kolumba w Polsce – odszedł do Boga w ostatni wtorek, dziś Jego pogrzeb. W tych dniach wiele o Nim powiedziano – wspomnienia, świadectwa, podsumowania, refleksje… Ubóstwo, prostota, pełnienie czynów miłosierdzia. On nie tylko o tym mówił, On sam także pierwszy dawał tego przykład. I moment Jego śmierci – w Roku Miłosierdzia; tuż po ŚDM w Krakowie – tak, by nie zakłócić i nie zaburzyć ich radości i entuzjazmu; w dniu Matki Bożej Anielskiej – odpustu Porcjunkuli, tak bardzo związanym ze św. Franciszkiem; o godzinie 9:37…

Kardynał Macharski obrał sobie jako zawołanie biskupie słowa Jezu ufam Tobie! Dziś je powtarzam – i dodaję: wieczny odpoczynek racz Mu dać, Panie…

Vivat Jesus!

Andrzej O.

PS. Jak zwykle w czasie Programów, tak i tym razem otoczmy modlitwą Międzynarodowy Program 3: NASZA RODZINA + SPOŁECZEŃSTWO we Wrocławiu. 🙂

Jeszcze o Leśniowie

June 28, 2016 5:00 am

Wróciłem z Leśniowa. Rekolekcje dla małżeństw i rodzin miały za temat relację między pracą a rodziną.

To zawsze wysiłek. Nawet nie tyle fizyczny (choć także), ale przede wszystkim duchowy, emocjonalny. 10 nauk rekolekcyjnych w większości dla ciągle zmieniającej się grupy, w której jakaś część uczestniczy od początku do końca, a inni wpadają tylko na jedno spotkanie, wymusza na rekolekcjoniście operowanie malutkimi odcinkami, które – zachowując wewnętrzną spójność – jednocześnie budują całość przekazu.

Ale nie o tym ten wpis. A o leśniowskim sanktuarium. Mieszkam w rozmównicy, na furcie klasztornej, zaledwie kilkanaście metrów od kościoła i we wszystkim uczestniczę, niezależnie od tego, czy jestem w pokoju czy poza nim, bo wszystko słychać. Mówię ojcom, że mieszkają na dworcu kolejowym. Jeśli to tak wygląda w Leśniowie, to jak to musi wyglądać na Jasnej Górze? Ojciec przeor mówi, że tam jest jak na lotnisku we Frankfurcie. Przez kilka lat pobytu na Jasnej Górze mieszkał przy VII stacji Drogi Krzyżowej. Co dziesięć minut przechodzi inna grupa i nawet przez zamknięte okno wpada do celi kolejne rozważanie.

Jednak to, co jest najtrudniejsze w takim rodzaju posługiwania, to anonimowość. Przemawiasz do ciągle nowej grupy, spowiadasz kogoś, kto się już może nigdy więcej nie pojawić u ciebie w konfesjonale, udzielasz rady komuś, kto pojawia się tylko na to jedno spotkanie i znika z twojego życia. Jak pracować/posługiwać w takim świecie? Świecie, gdzie nie dane nam jest nawiązać żadnej relacji, bo z natury jest to miejsce pielgrzymkowe, gdzie się tylko przyjeżdża na chwilę. Nawet rekolekcje małżeńskie, które odbywają się w ostatni weekend każdego miesiąca od maja do września, nie wymagają zapisywania ani wcześniejszego zgłaszania. Możesz, to przyjedź. Pozostań tyle, ile możesz. Skorzystaj na tyle, na ile masz czas i możliwości.

Jak wielkiej trzeba w sobie wolności na dar z siebie, który nie daje wielu szans na odwzajemnienie.

Wyjeżdżam stąd z wielkim szacunkiem dla ojców tu posługujących i w tylu innych miejscach pielgrzymkowych. Oddać wszystko można tylko wtedy, gdy się kocha. Bez miłości dar jest niemożliwy. Jak darowanie czasu, poświęcenie go komuś, choćby tylko przez podzielenie się refleksjami, które mogą przynieść jakąś korzyść, podpowiedzieć rozwiązania.

Z modlitwą jeszcze z leśniowskiego Sanktuarium Matki Bożej Patronki Rodzin

ks. Jarosław Szymczak

 

Rekolekcje w Leśniowie

June 26, 2016 5:00 am

Mają już swoją tradycję i swoje zwyczaje. Zaczynają się w piątek późno, bo Mszą św. o godzinie 19:00 (oczywiście z homilią ojca rekolekcjonisty), potem jest konferencja o 20:15 i trwa do Apelu Jasnogórskiego. Po Apelu procesja ze świecami, dróżkami różańcowymi, z rozważaniem jednego z ojców paulinów, a po niej szansa na kawę przed drugą konferencją. Na zakończenie – adoracja Najświętszego Sakramentu z indywidualnym błogosławieństwem każdego małżeństwa i każdej rodziny, obecncych na rekolekcjach.

W sobotę Msza św. z nauką rano i wieczorem, a w ciągu dnia indywidualne rozmowy z uczestnikami. Lista zapełnia się w ciągu kilku minut, czas od 10:00 do 21:00 już zajęty.

W niedzielę sześć Mszy św. z naukami – od 6.30 do 19.00. Powrót do domu – może uda się dotrzeć przed północą.

Pytam: “Ile mam czasu na konferencję? Ile na homilię?” Odpowiedź o. Jerzego (przeora, tego, który zapraszał mnie już od kilku lat, tylko nie było czasu 😉 ) jest zawsze ta sama: “Tyle, ile trzeba. Każdy, kto tu przyjeżdża, wie, co go czeka i na to właśnie przyjeżdża. Proszę mówić tyle, ile trzeba”.

Czas ze strony mówcy i czas ze strony słuchacza to mogą być zupełnie dwa różne czasy. Przynajmniej w przeżyciu, bo w ilości przecież różnic nie ma. Przyznam, że rzadko jest taka wolność przyznawana rekolekcjoniście. 🙂

To, co mnie uderzyło w indywidualnych spotkaniach, to radość, że udało się znaleźć obojgu czas na to, żeby przyjechać razem. To zupełnie co innego, niż wybrać się razem na rekolekcje parafialne czy razem do kina. Prawie wszyscy, którzy tu trafili, przyjechali tu specjalnie. Niektórzy z tzw. daleka – Warszawa, Starachowice, inni z okolicy.

Znalezienie czasu dla swojego małżeństwa jest zawsze szansą na lepszą relację. Ona, nasza relacja, żeby żyć, potrzebuje przede wszystkim czasu. I to takiego, który się spędza razem. Lubi dostawać prezenty, robić coś wspólnie, słyszeć, że się jest kochaną/kochanym, lubi być przytulana, ale w pełni rozkwita dopiero wtedy, kiedy wspólnie „marnuje się czas”, kiedy się po prostu jest razem.

I takich chwil nam trzeba. Ale żeby były, trzeba ich poszukać. Czasem z większym trudem, czasem idzie łatwiej. Ale zawsze to owoc naszych świadomych starań. Bo w końcu przecież chodzi o coś niezwykle ważnego – o naszą relację.

Z pamięcią w modlitwie

Z Leśniowa, od Matki Bożej Opiekunki Rodzin

Ks. Jarosław Szymczak

Kolumbijskie podróżowanie

May 1, 2016 11:44 am

Docieram do Bogoty po długiej podróży z Omaha (blisko 10 godzin oczekiwania na przesiadkę w Dallas). Kolumbia to już Ameryka Południowa, ze swoim specyficznym stylem życia. Stolica Kolumbii, Bogota jest najwyżej położonym miastem w Andach (wysokość 2 640 mnpm) i ma jednocześnie blisko dziewięciomilionową społeczność. Podróżowanie po tym mieście to mieszanina cierpliwości, elastyczności i koncentracji. Cierpliwości, bo nie da się przejechać przez miasto płynnie. Gdzieś zawsze się stanie na trochę dłużej lub krócej. Elastyczności, bo trzeba szybko podejmować decyzję, czy nie zmienić trasy i uciec przed korkiem, który już się formuje (w Bogocie króluję nawigacja Waze). Koncentracji, bo nie tylko jest mnóstwo samochodów, rowerów, skuterów i motocykli, ale jeszcze na dodatek w nawierzchni jest tyle dziur, że nigdy się nie wie, czy nie trzeba będzie szybko skręcać i czy samochód obok ciebie też nie wykona tego manewru. Ale to dobrze, bo dzięki temu można praktykować łagodność w reagowaniu na rozmaite przeszkody w podróży i zamiast się denerwować – cieszyć się. W końcu na piechotę byłoby znacznie dłużej. 🙂

Miasto jest tak zatłoczone, że wprowadzono ograniczenia w podróżowaniu. W zależności od dnia parzystego bądź nieparzystego samochodowe tablice rejestracyjne pozwalają podróżować przez cały dzień lub tylko w określone godziny (poza szczytem rano i po południu). Można się więc umawiać tylko w takich godzinach, które pozwalają wszystkim dotrzeć. I trzeba tak to spotkanie zaplanować, żeby nie wypadło na godziny ograniczeń. Może też i dlatego jest taka tolerancja na spóźnianie się, bo stanie w korku jest tu czymś normalnym.

Dziś szkolenie par trenerskich. Zgłosiło się ich aż 9. Nie wszyscy będą mogli przećwiczyć warsztaty, ale wszyscy chcą się uczyć. Jedna para przyjechała z bardzo daleka (nawet jak na standardy kolumbijskie, bo aż 8 godzin jazdy samochodem). Program tak im pomógł poukładać swoje życie małżeńskie i rodzinne, że chcą się zaangażować i pomagać innym. Wczoraj spotkaliśmy się tylko w 6 par, ale bardziej rodzinnie, bo wszyscy przyjechali z dziećmi. Jak dobrze było razem usiąść i powspominać ostatni Program, choć ja trochę więcej siedziałem w konfesjonale niż przy stole.

Polecamy się Waszej pamięci i modlitwie. To pierwsze takie szkolenie w Ameryce Południowej.

I trochę zdjęć 🙂

Padre J.

Ps. Tu jest pora deszczowa. Trzy miesiące pada, trzy świeci słońce, znowu trzy miesiące pada, i trzy świeci słońce. Jakoś tak trafiło, że tu prawie ciągle pada. Choć ranki bywają ładne i słoneczne. Ale od południa już się robi pochmurnie i deszczowo.

IMG_8327

IMG_8328

IMG_8350

IMG_8353

IMG_8373

IMG_8374

IMG_8361

Czas Wielkanocny

April 22, 2016 5:00 am

Czwarty tydzień okresu wielkanocnego – rozpoczynający się Niedzielą Dobrego Pasterza – to czas, w którym Kościół zaleca większą troskę w modlitwie o nowe i dobre powołania kapłańskie i zakonne. Słyszę to wezwanie co roku; z ciekawością odwiedzam seminarium duchowne – w tym czasie udostępniane do zwiedzania. Ale czy rzeczywiście jestem przekonany o potrzebie modlitwy w tej właśnie intencji…? Przelatuję w pamięci, w notesie, w książce adresowej w komputerze i w komórce nazwiska i kontakty do znajomych księży, sióstr i braci, osób konsekrowanych. Jest ich trochę. Ale czy zdaję sobie sprawę, że miejsce każdego z nich powinno mieć następcę, nie powinno zostać puste…? Znajomy ksiądz powiedział w niedzielę na kazaniu, że na jego kursie 30 kleryków przyjęło sutannę, a 17 z nich zostało wyświęconych. W tym roku akademickim w tym samym seminarium obłóczonych zostało 15 alumnów.

O Jezu, Boski Pasterzu, który powołałeś Apostołów, aby ich uczynić rybakami dusz, pociągnij ku sobie gorące i szlachetne umysły młodych ludzi i uczyń ich swoimi naśladowcami i swoimi sługami. (…) Spraw, by odpowiadając na Twoje wołanie, przedłużali tu, na ziemi Twoją misję, budowali Twoje Ciało Mistyczne – Kościół i byli solą ziemi i światłością świata  (z modlitwy o powołania).

To truizm, ale takich będziemy mieli księży, jakich sobie wymodlimy. I to nie przypadek, że to właśnie dziś Pan Bóg mówi do nas i w czytaniu z Dziejów Apostolskich, i w psalmie responsoryjnym: “Tyś moim Synem, ja Cię dziś zrodziłem”.

Otoczmy modlitwą wszystkich zaangażowanych w JEDYNKĘ, w ten weekend odbywającą się w Hastings.

Andrzej O.

 

Panie, Ty chcesz mi umyć nogi?

March 24, 2016 5:00 am

Gest, który natychmiast znosi wzajemny dystans. Umycie nóg. Naturalnie rodzi opór: “Nie, nigdy nie będziesz mi nóg umywał”. Nie tylko dlatego, że wymaga otwarcia na intymność, bliskość drugiej osoby, ale i odsłania to, co słabe, brudne. Tak bowiem, jak pragniemy bliskości, tak samo bardzo na drugim biegunie chcemy być samowystarczalni. “Sam sobie poradzę z tym, co we mnie brudne i słabe”. Jezus na dzień przed swoją śmiercią prosi o to, by Mu to wszystko ufnie powierzyć.

Jest to gest, który góruje niepodzielnie nad wszystkimi innymi gestami możliwymi między ludźmi. Ma moc otworzyć serce, ma moc zjednać drugiego, ma moc zakończyć konflikt. Jak w małżeństwie, gdy “umycie nóg” ma moc przerwać pasmo nieporozumień: gest podania herbaty czy kanapki, uprzątnięcia “za drugiego” zostawionych naprędce części odzieży, wyręczenia z jakiegoś obowiązku.

W “Dniu Kapłańskim”, przy całych dyskusjach o władzy w Kościele i “klerze” – to także krańcowy gest “sprawowania władzy”. Brania na siebie ciężarów drugiego w Spowiedzi, brania na siebie jego biedy, odpowiadania na jego potrzeby najbardziej podstawowe, jak głód Eucharystii i Słowa. Karmienie i “umywanie” – gesty, które codziennie podejmuje każda mama i również tata. Autorytet, który wypływa z miłości bliskiej temu, co słabe i wymagające wsparcia.

Genialny gest, przejmująca fotografia, zostawiona na pamiątkę w ostatnich chwilach życia

m

Wrocław świętował

December 20, 2015 5:00 am

Wrocław ma do świętowania swoje szczególne powody. Ks. Jarek z Programem JA+TY=MY został zdesantowany całkowicie niespodziewanie w środek górskich ostępów, gdzie nie było już nawet dróg krajowych, przy granicy z Czechami, w roku 2009, w środek autorskich wyjazdowych rekolekcji małej grupki kilku małżeństw, która bardzo już poszukiwała przewdonika. Pamiętajac tamten zakątek, trudno uwierzyć, jak rozrosło się we Wrocławiu to dzieło. Trudno też wyrazić wdzięczność za to, jak bardzo zmieniło nasze życie.

Więc ta rocznica, tak ważna dla “Znajomego Księdza z Polski”, jak bywa żartobliwie określany, była też ważna dla nas i bardzo się cieszyliśmy, że zaplanował on dzień na świętowanie jej także tutaj. O 18:00 rodziny z fundacyjnego Centrum Troski o Rodzinę i Ogniska Dolnośląskiego spotkały się na Mszy św. w najstarszym (zbieżność nieprzyadkowa 😉 ) kościele Wrocławia, w zabytkowym sercu miasta, na Ostrowie Tumskim. Kościółek św. Idziego schowany jest dosłownie w cieniu naszej katedry, a Jubilat żartował, że świątynia jest również najmniejsza w mieście, dlatego wypełniona po brzegi.

Po Mszy św. było spotkanie w salce obok kościoła przy torcie. Po nim trenerzy i najbliźsi współpracownicy Programów, którzy biorą na siebie ogromny trud ich organizacji, przyjechali w liczbie około 30 do naszego domu, gdzie zaplanowany był jeszcze program artystyczny. Otwierało go ewangeliczne zadanie dla ks. Jarka – “Wy dajcie im jeść” – bowiem Jubilat w sutannie miał ugotować dla nas wszystkich danie główne (co udało się z niewielką tylko pomocą kilku mężów, którzy przyszli mu na odsiecz 🙂 ).

Pozostajemy wdzięczni za gigantyczną pracę Księdza na rzecz małżeństw, za bycie tak blisko naszych spraw. “Wy dajcie im jeść” w sensie duchowym sprawia, że nie chodzimy głodni.

M z Zespołem JA+TY Wrocławia

DSC04681

DSC04683

DSC04685

DSC04690

DSC04692

DSC04697

DSC04699

DSC04703

DSC04707

DSC04708

 

DSC04710

Tu już widać, że panowie za plecami coś knują

DSC04714

DSC04715

DSC04719

DSC04750

DSC04776

IMG_0824

Mateusz Budnik, który przyjechał do Wrocławia kręcić materiał reklamowy o naszej książce, i widoczny za nim test na makaron al dente

IMG_0831

Podano do stołu 🙂

IMG_0828

Zdjęcia: Artur Opala, Małgorzata Rybak