Najcudowniejszy trening komunikacji przyszedł do mnie z Pawłem. Pawełek, nazwyający siebie samego “Papą”, kończy za tydzień dwa latka. I nie wiem, czy to moje lata zrobiły swoje, czy fakt czekania na niego bardzo długo, czy to w końcu taki moment w życiu, gdy następuje przewartościowanie – ale mam czas. Mam dla niego dużo czasu, mimo że jest trzecim dzieckiem w domu i wydawać by się mogło, że będzie mu przysługiwało czasu najmniej.
Ponieważ mam czas, Pawełek nauczył mnie komunikacji bez krzyku. To nie znaczy, że potrafię już tak rozmawiać z całym światem. Ale na niego nie zdarza mi się krzyczeć, natomiast od samego początku bardzo dużo rozmawiamy. Od pierwszych chwil, gdy on umiał tylko płakać, albo ziewać, albo się uśmiechać, opowiadałam mu o tym, co on czuje, albo zadawałam pytania, czy dobrze go rozumiem. W efekcie – nie dochodzi między nami do żadnych eskalacji.
Scena z wczoraj. Wracam do domu ze spaceru, w czasie którego po zakupach spożywczych oglądaliśmy na przejeździe pociągi. Dramaturgię buduje fakt, że sytuacja dla mnie stała się krańcowo moczopędna i grozi awarią kanalizacji in situ, czyli na miejscu zdarzeń, tj. konkretnie na podjeździe przed domem. Wyciągam z auta siatki, wyciągam klucze, wyciągam Pawełka, a każda czynność zdaje się trwać wieki, i wtedy on uderza w płacz, że chce jechać do Babci. Zrozumcie mnie dobrze: nie mam ani sekundy. Często rodzice przeżywają taką sytuację jako próbę sił: kto będzie głośniej krzyczał. Albo obmyślają strategię, jak wierzgające dziecko sprawnie wynieść z auta i wrzucić do domu. Mówię do Pawełka, przytulając go:
“Chciałbyś strasznie jechać do Babci”.
Ciche “tak”.
“Bardzo kochasz Babcię, prawda?”
Znowu ciche “tak”.
“Babcia jest taka fajna i bardzo kocha Pawełka.”
“Tak”.
“Bardzo lubisz tam jeździć”.
“Tak”.
“Tak mi strasznie przykro, że teraz nie możemy tam jechać”.
“Tak”.
“To może zobaczymy, jak Twoje auta”.
“Tak”.
Pawełek uśmiecha się i pomaga, gdy go rozbieram z kombinezonu i butów, a ja zdążam (i zdążam na czas), gdzie trzeba.
Uwaga. To nie jest wpis dla mam i ich dzieci, albo dla rodziców i dzieci. Albo nie tylko. 🙂
Gdy przychodzi do Ciebie człowiek z dużą emocją, może nawet bardzo trudną – według tego klucza prawie zawsze przygotujesz płaszczyznę porozumienia. “Widzę, że jesteś zdenerwowany”. “Widzę, że coś trudnego się stało”.”Musisz być naprawdę wściekły”. Droga pokazywania, że czytamy czyjeś emocje bez brania ich na siebie (“o co się na mnie wściekasz?” itd.) jest najszybszym sposobem rozminowania pola minowego i rozładowania negatywnych uczuć bez szkód w ludziach – i co najważniejsze, z zachowaniem szacunku, łagodności i reszty kroków z JA+TY=MY.
Z dziećmi wychodzi dosyć łatwo, ale mam nadzieję dojść do wprawy i w świecie dorosłych. 🙂
A dziś módlmy się o dobre dialogi na JA+TY=MY w Łomiankach: dla prowadzących – o dobry dialog z salą, w czasie pracy warsztatowej i w zespole trenerskim; dla par – o najpięknieksze dialogi nawet o tym, co najtrudniejsze.
Małgorzata Rybak