inne zjawiska atmosferyczne

January 30, 2017 5:00 am

Jak pisał wczoraj ks. Jarek, to, co mówimy, wypływa z tego, co sobie myślimy w naszych głowach i sercach. A praca nad tym, żeby myśleć dobrze i z nadzieją pokładaną we wszystkim i we wszystkich – zajmuje trochę czasu.

Co można zrobić już dzisiaj? Zwrócić uwagę na to, co wypowiadam. Czy to jest “dobre słowo?” Łapię się na tym, że najpierw często zauważam coś, czego brakuje i do tego robię komentarz (“Gdzie macie kapcie?”, “o, nie kupiłeś chleba” itd.). I lubię robić sobie takie ćwiczenie, żeby wypowiedzieć na głos dopiero uwagę na temat tego, co po pierwsze “jest” (a nie, czego nie ma), zaś po drugie – jest pozytywne.

Z tych wszystkich słów tworzą się wokół nas zjawiska atmosferyczne, z których powstaje ogólny kilmat domu czy miejsca pracy. I tak może go opisywać “chmura gradowa”, “cisza przed burzą”, “jesienna plucha” albo coś bliższego słońcu i pogodzie. 🙂

Małgorzata Rybak

Dialog – wrogiem dialogu czy jego przyjacielem?

January 29, 2017 8:17 am

Tak też może być, że jeden dialog szkodzi drugiemu. Zwłaszcza jeśli ten pierwszy nie został dobrze wychowany. Chodzi oczywiście o nasz dialog wewnętrzny. Pewnie czeka nas w tej dziedzinie długi wysiłek, ale nie ma nic przyjemniejszego, niż słuchać siebie, jak opowiadam sobie w myślach o dobrych stronach życia, o wspaniałych wyborach, których mogę dokonać i jakim jestem szczęściarzem, będąc otoczony tak dobrymi ludźmi dookoła.

Wielokrotnie powtarzamy sobie w czasie Programu, że nie zmieniamy innych, ale jesteśmy w stanie zmienić siebie. A pierwszym elementem tej zmiany może być transformacja dialogu wewnętrznego. To tak jak z rachunkiem sumienia: czy będziemy go robić komuś innemu, czy też sobie samemu. Rachunek sumienia dalej będzie rachunkiem sumienia, ale jak istotna zmiana nastąpi, gdy zamiast rozliczać innych, u siebie poszukamy obszarów do poprawy.

Im więcej dobrego dialogu wewnętrznego, tym piękniejszy staje się nasz dialog z innymi.

Z ognia walki o lepsze jutro dla małżeństw i z prośbą o modlitwę wsparcia dla kończących dziś Program 1 w Łomiankach

ks. Jarosław

trening komunikacji

January 28, 2017 5:00 am

Najcudowniejszy trening komunikacji przyszedł do mnie z Pawłem. Pawełek, nazwyający siebie samego “Papą”, kończy za tydzień dwa latka. I nie wiem, czy to moje lata zrobiły swoje, czy fakt czekania na niego bardzo długo, czy to w końcu taki moment w życiu, gdy następuje przewartościowanie – ale mam czas. Mam dla niego dużo czasu, mimo że jest trzecim dzieckiem w domu i wydawać by się mogło, że będzie mu przysługiwało czasu najmniej.

Ponieważ mam czas, Pawełek nauczył mnie komunikacji bez krzyku. To nie znaczy, że potrafię już tak rozmawiać z całym światem. Ale na niego nie zdarza mi się krzyczeć, natomiast od samego początku bardzo dużo rozmawiamy. Od pierwszych chwil, gdy on umiał tylko płakać, albo ziewać, albo się uśmiechać, opowiadałam mu o tym, co on czuje, albo zadawałam pytania, czy dobrze go rozumiem. W efekcie – nie dochodzi między nami do żadnych eskalacji.

Scena z wczoraj. Wracam do domu ze spaceru, w czasie którego po zakupach spożywczych oglądaliśmy na przejeździe pociągi. Dramaturgię buduje fakt, że sytuacja dla mnie stała się krańcowo moczopędna i grozi awarią kanalizacji in situ, czyli na miejscu zdarzeń, tj. konkretnie na podjeździe przed domem. Wyciągam z auta siatki, wyciągam klucze, wyciągam Pawełka, a każda czynność zdaje się trwać wieki, i wtedy on uderza w płacz, że chce jechać do Babci. Zrozumcie mnie dobrze: nie mam ani sekundy. Często rodzice przeżywają taką sytuację jako próbę sił: kto będzie głośniej krzyczał. Albo obmyślają strategię, jak wierzgające dziecko sprawnie wynieść z auta i wrzucić do domu. Mówię do Pawełka, przytulając go:

“Chciałbyś strasznie jechać do Babci”.

Ciche “tak”.

“Bardzo kochasz Babcię, prawda?”

Znowu ciche “tak”.

“Babcia jest taka fajna i bardzo kocha Pawełka.”

“Tak”.

“Bardzo lubisz tam jeździć”.

“Tak”.

“Tak mi strasznie przykro, że teraz nie możemy tam jechać”.

“Tak”.

“To może zobaczymy, jak Twoje auta”.

“Tak”.

Pawełek uśmiecha się i pomaga, gdy go rozbieram z kombinezonu i butów, a ja zdążam (i zdążam na czas), gdzie trzeba.

Uwaga. To nie jest wpis dla mam i ich dzieci, albo dla rodziców i dzieci. Albo nie tylko. 🙂

Gdy przychodzi do Ciebie człowiek z dużą emocją, może nawet bardzo trudną – według tego klucza prawie zawsze przygotujesz płaszczyznę porozumienia. “Widzę, że jesteś zdenerwowany”. “Widzę, że coś trudnego się stało”.”Musisz być naprawdę wściekły”. Droga pokazywania, że czytamy czyjeś emocje bez brania ich na siebie (“o co się na mnie wściekasz?” itd.) jest najszybszym sposobem rozminowania pola minowego i rozładowania negatywnych uczuć bez szkód w ludziach – i co najważniejsze, z zachowaniem szacunku, łagodności i reszty kroków z JA+TY=MY.

Z dziećmi wychodzi dosyć łatwo, ale mam nadzieję dojść do wprawy i w świecie dorosłych. 🙂

A dziś módlmy się o dobre dialogi na JA+TY=MY w Łomiankach: dla prowadzących – o dobry dialog z salą, w czasie pracy warsztatowej i w zespole trenerskim; dla par – o najpięknieksze dialogi nawet o tym, co najtrudniejsze.

Małgorzata Rybak

 

Nie rozumiem, ale…

January 25, 2017 5:04 am

Gram w gry. Planszowe. Nałogowo wręcz; praktycznie co tydzień spotykamy się z kolegami na “męskim graniu”. Bronimy męskości tego grania jak twierdzy. A dlaczego? Prosty przykład: kiedy wracałem z męskiego grania (gdzie Ola zna praktycznie wszystkich, bo to nasi wspólni znajomi), kiedyś często padało pytanie: „a co u tego a tego słychać?” Albo: „a nie mówił może o tym, że…”. Na co ja za każdym razem odpowiadałem: “nie, nie wiem”, co budziło niezmiennie wielkie zdziwienie Żony: „no jak to nie wiesz? Byliście razem przez 6 godzin i nic?”. No nie, przecież poszliśmy grać. I właśnie dlatego grają sami faceci. 😉

Na szczęście po kilku takich „barwnych” dialogach Ola zrozumiała – albo raczej zaakceptowała (podejrzewam, że żadna kobieta nie jest w stanie tego zrozumieć, ale rozsądne zdobędą się na akceptację) – że faceci tak mają. Akceptacja (nie mylić ze zrozumieniem) różnych sposobów komunikacji (a w przykładzie wyżej – w ogóle potrzeby jakiejkolwiek komunikacji) jest szalenie istotna. Ja też np. nie rozumiem, jak to możliwe, że wieczorem totalnie padnięta małżonka ma siłę przez 40 minut opowiadać mi o nowej lampie, kwiatach do salonu czy planach na przyszłoroczne Święta.

Zrozumienie tego, że nie wszystko musimy rozumieć, zdecydowanie ułatwia komunikację.

Łukasz

Czy powiedziałaś już dziś sobie coś dobrego?

January 24, 2017 5:00 am

I znowu w tonie dopowiedzi, tym razem do wpisu Gosi, która pokazała nam ogromne konsekwencje naszych komunikatów, które coś jednak nam robią. I to często coś złego.

Co możemy zrobić, jeżeli nasi najbliżsi po prostu nie potrafią zmienić swoich komunikatów i ciągle nas na nowo ranią? Pamiętając o zasadzie z Programu JA+TY=MY i kolejnych – że nie zmienimy innych, za to siebie jak najbardziej możemy – jesteśmy w stanie zadbać o jeszcze inny rodzaj dialogu wewnętrznego. Podobnie jak mamy zatroszczyć się o komunikowanie dobrych słów do naszych najbliższych (i szerzej), tak samo musimy dbać o dobre słowa dla siebie. Bo kiedy nieustannie krytykujemy siebie samych w myślach, obarczając się ciągle winą, to niełatwo nam przyjdzie zmienić strategię wobec innych; kiedy u siebie ciągle dostrzegamy rzeczy wymagające naprawy, to samo będziemy dostrzegać u innych.

Przykazanie miłowania innych „jak siebie samego” ma także i takie konsekwencje, że kiedy siebie nie miłujemy, to nie otrzymają tego także nasi bliscy. Troska o dobre słowa względem siebie to konieczność, a nie luksus. To obowiązek wobec naszych najbliższych. I wcale nie jest to jakimś przejawem samouwielbienia czy całkowitym odjazdem od własnych ograniczeń i słabości, ale jest umiejętnym komunikowaniem dobra. „Lubię siebie w tym kolorze”, „lubię eksperymentować w kuchni”, „nie jest to dziedzina w której coś bym umiała, ale lubię się ciągle czegoś nowego uczyć”. Itd. Z naszym „magicznym” ( 😉 ) „ale to dobrze, bo”, które pozwala skierować spojrzenie na to, co dobre, bardziej kolorowe czy ciągnące w górę.

Czy powiedziałaś/eś już dziś sobie coś dobrego? Dla dobra swoich najbliższych, oczywiście. 🙂

Zawsze z pamięcią i dobrym słowem dla każdej i każdego z Was

ks. Jarosław

gdyby słowa było widać

January 23, 2017 5:00 am

Czasem nie doceniamy słów. Mówimy: “to były tylko słowa”. “Nie przejmuj się tym, co powiedziałem w gniewie”. “A, to był tylko głupi żart”.

Wszystkie słowa, jakie wypowiadamy, jednak coś robią. Mają swoje fizyczne skutki: ktoś się uśmiecha, ktoś jaśniej patrzy w przyszłość albo ktoś ma energię, by pokonać trudność. Mówimy “nie martw się” – i druga osoba się uspokaja, “dasz radę” – i rzeczywiście daje radę.

Może oczywiście dziać się także odwrotnie. “Jesteś do niczego”. Widać, jak garbią się ramiona, kuli głowa. “Znowu ci się nie udało”. Z twarzy znika uśmiech. “Wynoś się”. Płacz.

Niestety słowa brzmią w nas także echem długo po tym, gdy zostały wypowiedziane. Zdziwilibyśmy się pewnie ogromnie, gdybyśmy zapytali męża czy żonę, jakie nasze słowa zapadły im najbardziej w pamięć. Może się okazać, że te, których wcale nie mówiliśmy serio albo po prostu użyliśmy ich w wielkich nerwach. “Przytyłaś” – i ona każdy dzień zaczyna od tego, żeby walczyć ze sobą, “bo on już nie uważa, że jestem ładna”. I słyszy te słowa ilekroć spogląda w lustro albo mija wystawę sklepową. Dla męża tym słowem-echem może być na przykład “Nigdy żadnej sprawy nie doprowadzasz do końca” – i on z uporem maniaka będzie starał się dopinać wszystkie sprawy na ostatni guzik i doprowadza ją to do szału, i nie rozumie, dlaczego.

Warto zapytać: jakie moje trudne słowa zapadły Ci szczególnie w pamięć? I jakie dobre? Bo przecież one działają też w drugą stronę. Powiedziała: “ładnie Ci w tym swetrze” i od tej pory nosisz go wszędzie. Albo on powiedział: “ty umiesz ugotować coś z niczego” i w kuchni czujesz się jak czarodziejka, i ugotujesz pięć tysięcy wariacji makaronu z sosem. Bo on tak powiedział.

Jeszcze większą moc mają słowa w życiu naszych dzieci. Stają się zestawem ich przekonań na własny temat. “Znowu coś rozwaliłeś”. “Ale z ciebie egoistka”. I może równie raniące: “Zawsze wszystko robisz świetnie”, bo przecież chcielibyśmy jako dzieci wiedzieć, że może nam też wyjść średnio albo źle i świat się nie zawali.

Słowa trzeba dobierać z wielką delikatnością. Trzy razy skreślić, pięc razy poprawić, nie powiedzieć teraz, powiedzieć potem. Trzeba je traktować z tak wielką ostrożnością nie dlatego, że są kruche, ale ponieważ my jesteśmy tak krusi. Szkoda, że ich nie widać; okazałoby się, że mogą być jak nóż wbijany w serce, po ktorym rana na całe życie; albo jak pocałunek na naszych głowach, po którym inaczej się w nich układa. Szkoda, że widać dopiero skutek, jaki przynoszą. Ale to też źródło nadziei, że możemy się uczyć władać nimi coraz lepiej.

Małgorzata Rybak

 

pasture-fence-1995820_960_720

Dialog wewnętrzny kierowcy

January 22, 2017 5:00 am

W kluczu wpisu sprzed kilku dni chciałbym dziś poruszyć stary temat: dialog wewnętrzny kierowcy, bo wszyscy kierowcy go mają. Generalnie jest cichy, ale bywa też dialogiem prowadzonym głośno i to niezależnie od uczestników, więc  czasem, gdy jadę z kimś jego/jej samochodem, jestem zaproszony do uczestniczenia w nim. Czy chcę, czy nie. 🙂

Słucham też swojego dialogu wewnętrznego, który na przestrzeni tylu już lat prowadzenia Programów jakoś niezauważalnie się zmienił. To znaczy teraz zauważalnie, ale jak się to stało i kiedy – nie umiem powiedzieć.

W miejsce różnych określeń stanów umysłowych innych kierowców (bo to zawsze dotyczy innych kierowców), nagle pojawiły się usprawiedliwienia: „pewnie się spieszy do domu”, „miał ciężki dzień, co przekłada się na jego styl jazdy”, „pewnie już kilka minut temu powinna być pod szkołą, żeby odebrać dzieci; znowu czeka ją nieprzyjemna rozmowa i dlatego nie patrzy jak jedzie.”

Żeby nauczyć się tego języka wystarczy posłuchać swoich własnych usprawiedliwień na „światłowe” czy „klaksonowe” komentarze do naszej jazdy. Skoro mamy usprawiedliwienie dla siebie na prawie wszystkie sytuacje, więc pewnie nie będzie problemu, żeby nauczyć się tego dla spokojniejszej jazdy samochodem.

A przecież tak naprawdę beneficjentami będą nie tylko obcy kierowcy, ale nade wszystko nasze rodziny.

Z pamięcią o Was

ks. Jarosław 

 

navigation-1048294_960_720

Pytania

January 21, 2017 5:00 am

„Natura odpowiada tylko wtedy, gdy się jej stawia właściwe pytania” (Niels Bohr – noblista, duński fizyk)

Gdy przeglądałam nowy kalendarz, wpadł mi w oko ten cytat. Myślę, że nie tylko natura odpowiada, ale przede wszystkim człowiek. Gdy tylko komunikujemy się sercem, umysłem, wzrokiem. Gdy nasze pytania są łagodne, pełne wyrozumiałości i szacunku do naszego rozmówcy. Gdy wchodzimy w rolę „żyrafy”, a nie „szakala” (teoria wyniesiona z Porozumienia bez Przemocy).

Żyrafa o wielkim sercu, rozumiejącym i współodczuwającym, stara się zrozumieć drugiego i wejść w jego sytuację. Tego trzeba się nauczyć, potrzeba na to czasu i wysiłku, ale warto. Wszystko, co jest wartościowe i prawdziwie piękne (tak jak nasze dobre relacje) potrzebuje pracy. Bo: ”aby marzenie mogło się spełnić, najpierw musisz zacząć marzyć” (Brian Tracy). 🙂

Ola

 

giraffe-1959110_960_720

Stale i wciąż…

January 20, 2017 5:00 am

oddycham, bije moje serce, żyję. Abym żył i wzrastał duchowo, powinienem stale dbać o relacje, nie mogę osiadać na laurach. Każdy dzień, każde spotkanie, każda osoba – to nowe wyzwanie, nowe zobowiązanie, nowa okazja do nowych, lepszych relacji, dzielenia się, obdarowywania, dialogu, zrozumienia. I choć czasem wydaje mi się, ze nie mam nic do powiedzenia, że niewiele po ludzku mogę zrobić – to samo zauważenie tych, których spotykam na mojej drodze każdego dnia już jest nową okazją, nową szansą, nowym otwarciem. Zdarza się, że nie rozumiem, dlaczego kogoś spotykam – dopiero z perspektywy czasu widzę, że to reżyseria Pana Boga. 

Dzisiejszy fragment z Listu do Hebrajczyków kończy się następująco: Ponieważ mówi [Pan] o nowym [przymierzu], wynika z tego, że pierwsze [przymierze] uznał za przestarzałe. Otóż to, co się już przedawnia i starzeje, niebawem przestanie istnieć (Hbr 8, 13).

Nowe przymierze jest przymierzem miłości. Miłość nie przemija, nie starzeje się, trwa (por. Hymn o Miłości). Parafrazując: dialog, relacje, które się przedawniają i starzeją, niebawem przestaną istnieć…

Andrzej O.

 

powstrzymać w sobie “wewnętrznego chama”

January 19, 2017 5:00 am

Czasami powstrzymuję w sobie ”wewnętrznego chama”…

Jechałem uberem na spotkanie. Autem kierował na oko 50-60-letni poczciwy pan. Miał mnie zawieźć do centrum; GPS w telefonie dobrze pokazywał mu trasę, ale chciał ją nadrobić i skręcił na skróty… Pomylił uliczki i zamiast na Plac Zamkowy musieliśmy wrócić na most, czyli dodatkowo zrobić parę kilometrów.

Ja spóźniałem się bardziej. Pan lekko zdenerwowany mówił, że to przez przypadek i przytaknąłem, że nie szkodzi. Zawracając z mostu, znów źle skręcił i znów nadrobiliśmy drogi; wylądowaliśmy na Pradze. W dodatku korki – i mineło prawie 15 minut, zanim wróciliśmy na nieszczęsny most i na miejsce spotkania.

W głowie kotłowały mi się myśli, że jestem spóźniony ponad 20 minut, że dodatkowo zrobiliśmy z 7 kilometrów i że będę musiał za to zapłacić. I wystawię za to niską ocenę kierowcy.

Nagle spojrzałem i zobaczyłem w lusterku kierowcy smutne spojrzenie tego starszego pana… Powiedział po chwili spokojnym tonem:

– Niech pan tam zgłosi, że tyle jechałem i wystawi mi niską notę, zasługuję. Taki kawał źle jechaliśmy…

Wyrzuciłem z głowy złe myśli i wyjaśniłem ”sobie”, że przecież on nie chciał jechać źle. Chciał dobrze, każdy się może pomylić. Momentalnie zażartowałem, że przecież każdy się może pomylić i że jak kocha, to poczeka 🙂 Usłyszałem tylko “uff” i zauważyłem delikatny uśmiech ulgi na jego twarzy.

Trochę skłamałem, bo jechałem na spotkanie z Piotrem Fronczewskim, ale na szybko wymyśliłem tę formułkę “kocha to poczeka” 🙂 Opowiedział mi o swoich pierwszych miłościach.

I wiecie co? Dojechaliśmy na miejsce. Mile się pożegnałem, idę do kawiarni, prawię chwytam za klamkę i widzę Pana Kleksa, który też dopiero co wchodzi. Ale wiecie – spotkanie takie, jakby ktoś to reżyserował! Dosłownie weszliśmy w tym samym momencie, w tej samej sekundzie!

Ciesze się, że zdołałem wypędzić z siebie tego wewnętrznego chama i zdołać wyreżyserować życie. Mogłem się zirytować, wystawić panu złą ocenę za przejazd… A może on sobie tak dorabia do emerytury? A może właśnie za ten przejazd straciłby tą pracę… Nie zbiednieję za te nadrobione kilometry i parę złotych, a panu na pewno zrobiło się milej na sercu 🙂

Z Panem Kleksem wypiliśmy esspreso i szykujemy dla Was mały film, bądźcie czujni i reżyserujcie swoje życie jak najlepiej. 🙂

Daniel Rusin

Tekst jest wpisem “Reżysera Życia”, Daniela Rusina, twórcy projektów filmowych i fotograficznych, których wspólny mianownik można określić jako inspirowanie do empatii, życzliwości i szukania zawsze dobra. Ta opowieść z życia fantastycznie opisuje proces codziennego wychowywania dialogu wewnętrznego, o którym także mówi JA+TY=MY. [Redakcja]