ready, set, go

September 2, 2013 5:00 am

Ks. Jarek ma jeszcze 5 dni na stabilizację świetnej formy, o której pisał i której zazdrościmy mu skrycie ;), ale dla nas wystrzał do startu w maratonie zaczyna się już dzisiaj. Wraz z nastawionym (za) wcześnie budzikiem, zsynchronizowanym z zimnym prysznicem, co polewa nas z góry, i wyrzutnią, która nas katapultuje od dołu. Choć prawdopodobnie obudzi nas rodzicielska troska i Anioł Stróż, zanim budzik wyda z siebie jakikolwiek głos.

Zaczyna się nasz maraton roku szkolnego, trwający kilkanaście godzin godzin dziennie – od szykowania drugich śniadań dla 1, 2, 3, …., 6, … dzieci, poprzez pracę, wożenie na treningi, baseny i do dentysty, do wieczornego przypomnienia sobie przez którąś z pociech: “zapomniałam odrobić jeszcze matematyki!!!!!!”. Może te operacje logistyczne są skojarzone dodatkowo z troską o młodsze dzieci czy niemowlęta, gdzie bilans potrzeb może przyprawić o zawrót głowy.

Nie ma takiej porcji kawy, która dałaby siły na ten bieg. Potrzebna zatem inna “suplementacja”. Ktoś kiedyś powiedział, że jaki początek dnia, taka jego reszta. Więc niech zacznie się od powierzenia siebie i swoich, i całego dnia Ojcu w Niebie, który kocha i chce Ci pomagać, bo jest Bogiem bliskim, a nie do dekoracji. Łatwiej będzie podać tę miłość dalej domownikom, w jakimkolwiek nie budziliby się humorze. A potem, ilekroć na którymś kilometrze doznasz kontuzji i posypią się przeszkody – pomyśl, że Pan jest wierny i ma moc krzesać dobro ze wszystkiego, co Cię spotyka. Także z tego, co Ci nie wyszło.

Dobrego startu w rok szkolny. W końcu Słowo na dziś ogłasza “rok łaski od Pana” (Łk 4,19).

M

6 dni do maratonu

September 1, 2013 5:00 am

i człowiek coraz pokorniejszy. Wyniki z treningów mówią, że będzie ciężko i że zbyt późno zacząłem realizować program treningowy. I myślę sobie, to dobrze, bo maraton rozliczy mnie z braku solidności, pewnej swobody interpretacji rodzaju treningu i trochę już ode mnie niezależnej ilości dni w podróżach i doświadczanych trudności ze zorganizowaniem treningu. Będzie więc okazja przygotować się w następnym sezonie zdecydowanie lepiej. Nauczką będzie niepotrzebny ból i zmęczenie na ostatnich kilometrach (oczywiście marzy się bieg do końca, bez poddania się). To, gdy chodzi o wynik. Ambicja, oczywiście.

Ale gdy chodzi o coś więcej – o radość z pokonywania rozmaitych trudności przez te wszystkie miesiące, o dawanie z siebie wszystkiego na treningach, o poznanych ludzi i nowe miejsca biegowe (treningi w NZ, Londynie i Nowym Orleanie, Wrocławiu i Wisełce) to patrząc wstecz jest też i miejsce na taką własną, spokojną dumę – walczyłem, byłem systematyczny, wiem, co poprawić.

Zmiana nie następuje tylko w mięśniach czy wpisanych miejscach w kalendarzu treningów. Zmiana następuje w nas, bo to my trenujemy, to my walczymy ze słabością – a to się rozciąga na wszystkie inne obszary naszego życia.

Dziś się modlimy we Mszy św. o wzrost pobożności. Jak każdy wzrost potrzebuje czasu, systematyczności, dobrego doradcy-przewodnika, świadomości, co już wychodzi i co jeszcze trzeba poprawić. I tylu jeszcze innych drobiazgów (jak choćby odpowiednia suplementacja).

„Boże wszechświata… Umocnij w nas wszystko, co dobre, i troskliwie strzeż tego, co umocniłeś” (z dzisiejszej kolekty).

Z pamięcią o Was

ks. Jarosław

„Wytrwale biec w wyznaczonych nam zawodach”

August 18, 2013 12:59 pm

Pewnie się nasi stali czytelnicy domyślają, jak bliskie są mi te słowa. W mojej młodości nie było żadnych startów w zawodach; no chyba że tylko te w szkole, rozgrywane na zajęciach w-f. Pierwszy mój start nastąpił dopiero w 2010 roku, dla uczczenia 25 lat posługi kapłańskiej. Ponieważ rocznica była okrągła, więc i dystatns powienien być odpowiednio długi, wybrałem więc udział w maratonie – 42 km i 195 m. Ale to nie maraton tak naprawdę nauczył mnie szacunku dla tego zdania, tylko trening do maratonu. Niewielu jest bowiem dorosłych, którzy byliby w stanie przebiec taką odelgłość bez odpowiedniego treningu.

Mówią maratończycy do młodych adeptów marzących o starcie: przestań biegać, zacznij trenować. Bieganie od czasu do czasu, ostry trening tuż przed zawodami, da może siłę wystarczającą do tego, żeby wystartować, ale nie na starcie nam jest ta siła potrzebna, ale na ostatnich kilometrach. Dlatego potrzebny jest długi i systematyczny trening, żeby nie tylko start był radością, ale i meta. Najczęściej trening będzie przebiegał w samotności, bo trudno jest znaleźć kogoś, kto będzie miał czas i kondycję (czy jej brak :-)) podobnie jak my. Zdecydowanie jednak warto mieć na zawodach kogoś, z kim pobiegniemy. Nawet najbardziej życzliwa widownia, ktoś bliski, kto stoi na mecie i czeka, nie zastąpi „towarzysza broni” przy twoim boku, z którym razem biegniesz. „Patrzmy na Jezusa, który nam w wierze przewodzi i ją wydoskonala” mówi dziś Autor Listu do Hebrajczyków.

Podobnie i w życiu duchowym potrzebny jest wysiłek każdego dnia w odrzucaniu tych różnych ciężarów, które nam bieg ku wieczności mogą utrudniać: egoizm, przywiązanie do własnego zdania i własnej wizji, lenistwo, oczekiwanie, że dopiero jak inni się wezmą do roboty, to i ja się wtedy ruszę, słowem to wszystko, co mieni się grzechem. Codzienne czytanie Słowa Bożego, systematyczny rachunek sumienia i spowiedź, Msza św. i grono Przyjaciół, do których się wielokrotnie każdego dnia zwracam (Anioł Stróż, mój Patron i moi ukochani święci) to niezbędne wyposażenie każdego, kto pragnie wystąpić na zawodach. A jeśli się poważnie myśli o lepszym wyniku (marzenie każdego maratończyka, żeby kolejny start pozwolił „urwać” coś z poprzedniego), to bez odpowiedniego trenera trudno to będzie uczynić. „Abyście nie ustawali, złamani na duchu… walcząc przeciw grzechowi”.

ks. Jarosław (20 dni do startu w Uznam Maraton)

Odrobina zwiedzania

August 9, 2013 10:20 am

Udało się dzisiaj wcześnie rano zwiedzić troszkę miasta – oczywiście biegając. Co prawda w temperaturze 41 stopni Celsjusza i przy wilgotności 96% jest to raczej kiepski pomysł (zwłaszcza jeśli trening wymaga przebiegnięcia 12 km), ale terminu maratonu nikt nie opóźni i swoje trzeba wybiegać. Potem spadł ulewny deszcz. Ale wtedy już byłem z powrotem.

Udało się dziś tak połączyć wszystkie obowiązki, że starczyło jeszcze czasu na zwiedzenie The National WWII Museum. Jak to się stało, że Nowy Orlean stał się siedzibą takiego muzeum? Co ma Nowy Orlean do II Wojny Światowej?

Wystawa jest rzeczywiście imponująca. Dla Amerykanów ta wojna toczyła się na dwóch frontach – Pacyfik: przeciw Japończykom i Atltantyk: przeciwko Niemcom. Przypomniałem sobie zwiedzaną w zeszłym roku Normandię z jej słynną plażą o nazwie „Omaha”, gdzie poległo tak wielu Amerykanów. Po raz kolejny byłem pod wrażeniem, jak bardzo Amerykanie troszczą się o pamięć o swoich żołnierzach, którzy oddali życie za wolność. To budzi szacunek.

Tymczasem doroczne spotkanie tych, którzy troszczą się o leczenie niepłodności na tylu frontach obfituje nie tylko w świetne naukowe doniesienia, dobre praktyki i wymianę doświadczeń, ale także w spotkania poszczególnych „klas” EP z Omaha. Jak miło się ponownie zobaczyć i posłuchać, co się u nich wydarzyło. Spotkałem już sporo absolwentów ostatniego, 34. kursu. Obiecujemy sobie extra spotkanie. Zobaczymy czy nam się uda. Patrząc na ilość zajęć i bogactwo programu, pewnie będzie trudno.

Z pamięcią o Was

Fr Jay

Biegowe ścieżki Krakowa

June 30, 2013 5:00 am

Kolejny ślub rzucił mnie z północy na południe – do Krakowa. Ślub Krzysztofa Zdanowskiego, którego także pamiętam od Chrztu św. i potem przez kolejne sakramenty – a dziś sakrament małżeństwa.

Ale to pod wieczór. A rano znakomita okazja, by zapoznać się z warunkami biegowymi Krakusów. Poznałem tylko jedną ścieżkę – wzdłuż Wisły. I jestem pod wrażeniem. Dużo miejsca, równa, z okazją do podbiegów i bezpieczna. Oglądanie miasta z tej perspektywy jest dodatkową atrakcją. Biegłem obok krakowskiej plaży. Przy trasie piękny nadmorski piasek, leżaki, plac zabaw z polem do plażowej siatkówki i w barce zacumowanej przy brzegu … prawdziwy basen. Nie sprawdziłem tylko, czy z wodą słoną czy słodką. Można? Ano widać można. Na trasie mijam panów raczej w okolicach mojego wieku. Sportowcy/wyczynowcy już wrócili z treningu, młodzież jeszcze śpi, a ta pora dobra dla zmęczonych i zaniedbanych brakiem ruchu panów. Mijane panie nie były zaniedbane. Widocznie trenują bardziej regularnie. 😉

 
Jak bardzo doceniam wysiłek tych, którzy potrafią wykorzystać choćby te niewielkie chwile, żeby jednak o siebie zawalczyć. To jest prawdziwa walka. Choć rozgrywana na ścieżkach biegowych, to przecież jest to walka ze sobą o lepszego siebie. A każda taka walka przynosi owoc.

Z pamięcią o Was

Ks. Jarosław
Ciągle sam walczący o odzyskanie formy:-)

Dobry dzień – wspaniały dzień

April 23, 2013 9:01 am

W zeszłym roku pisałem o motto jednej z firm, która produkuje buty do biegania (moja ulubiona zresztą): Dobry dzień to taki, w którym pobiegniemy, a wspaniały to taki, w którym namówimy jeszcze kogoś, by pobiegł.

Od tygodnia trenuję razem z Paulem, najstarszym synem Państwa Hilgersów. Zaczęliśmy treningi od bardzo spokojnego tempa, choć już na sporym dystansie, bo 5 km. Na początku mieliśmy czas 7.2 km/godz. Dziś przebiegliśmy przeszło 6 km i to w czasie 9.2 km/h (testując jednocześnie nowe buty do biegania). Paul zaliczył dziś także (choć bardziej dla radości z biegu niż potrzeb treningu) pierwszą górkę sprintem pod górę. I tak wyliczył siły, że starczyło mu do końca.

Jaka to przyjemność obserwować postępy kogoś, kto stawia pierwsze kroki na ścieżkach biegowych. W czasie biegu jest więc okazja do tłumaczenia zasad budowania formy, różnicowania treningu, wykonywania specjalistycznych biegów i generalnie – radowania się z tego, że jesteśmy aktywni. Piszą mądrzy i doświadczeni ludzie, że tylko 2% dorosłych ludzi jest w stanie przebiec 1 km. Cieszymy się więc z tego, że należymy do tej ścisłej czołówki.

Trudno wymyślić lepsze przygotowanie do całego dnia zajęć niż bieg o świcie. W Omaha, to ciągle jeszcze prawie zimowy czas. Co prawda śnieg już nie leży, ale ciągle jeszcze się pojawia w opadach i zimnych dniach. Tyle, że … dla biegaczy to nawet lepiej. 🙂

Z Omahańskich ścieżek biegowych

Fr Jay

Drobne gesty życzliwości

April 19, 2013 9:46 am

potrafią tak bardzo zmienić nasze życie i orientować je wokół osób, a nie spraw do załatwienia.

W dzisiejszy zimowy poranek w Omaha wybrałem się pobiegać (i pomyśleć, że u nas tak ciepło, a tu dygoczę z zimna zanim się rozbiegam; co za niesprawiedliwość). Początkowy deszcz szybko zmienił się w dokuczliwy grad a potem przeszedł płynnie w śnieg. Ale tej metamorfozy już nie doczekałem. Sieczony gradem miałem dodatkową motywację, żeby wrócić do domu najszybciej jak się dało.

Po drodze zdarzyło się spotykać wyjeżdżające z przydomowych lub biurowych zatoczek samochody, które czekały na włączenie się do ruchu. To naprawdę jest miłe, kiedy widzisz, że kierowca zauważa ciebie jak biegniesz i wycofuje się samochodem, żebyś nie musiał zmieniać swojej trasy, omijając samochód. Prosty gest, a przecież nie pierwszy raz spotkany i za każdym razem tak bardzo cieszący: ktoś na ciebie zwrócił uwagę i w jakimś możliwym dla siebie stopniu pomógł ci. A potem ktoś przytrzyma windę, ktoś się pofatyguje, żeby przynieść wodę… Z ilu takich prostych gestów składa się nasze życie. Ile w tych prostych gestach można zmieścić życzliwości.

Więc z pełną w sercu życzliwością was pozdrawiam

Fr. Jay

Boston Marathon

April 16, 2013 12:05 am

Wszyscy jesteśmy porażeni wiadomością. W te rejony terroryzm nie docierał. Ale może jest w tym jakaś logika. Nienawiść do człowieka musi także docierać i w takie miejsca, gdzie człowiek właśnie stara się walczyć ze swoją słabością i wydobywać z siebie siłę, gdy wszystko krzyczy o odpoczynek, o odpuszczenie sobie, o poddanie się. Na mecie maratonu nie ma przegranych, nawet jeśli nie udało się zrealizować planu. Jak powiedział kiedyś mój przyjaciel maratończyk: wyniku nie ma, ale wstydu też nie ma (biegł teraz ten maraton, był 15 minut wcześniej na mecie. Na szczęście nic mu się nie stało). Każdy, kto dobiega, przynosi ze sobą na metę wszystkie swoje treningi i włożony w nie wysiłek. A już samo to jest wielką wartością: systematyczność, pracowitość, obowiązkowość, pokonywanie przeszkód, bólu, przeciwności…

Modlę się za tych, co życie stracili, za tych, co o życie walczą dalej w szpitalach. Modlę się za maratończyków, bo wnoszą w nasze życie pragnienie bycia lepszymi.

Jutro rano pobiegnę w ich intencji; niech do modlitwy dołączy się pot wysiłku.

Z modlitwą

Fr. Jay

Powrót do treningów

April 14, 2013 9:20 am

Wreszcie wróciłem do treningów biegowych. Och, jak bardzo mi ich brakowało. Kiedy biegasz, tyle rzeczy się prostuje w Twoim życiu. Niby dzięki temu pracujesz nad swoim zdrowiem, ale otrzymujesz dużo więcej. Jednocześnie wprowadzasz porządek w swoje życie, znajdując czas na treningi, chodząc wcześniej spać, bo rano czeka Cię wysiłek. Twoje dni w sposób naturalny nabierają coraz więcej porządku. Lepiej myślisz, szybciej pracujesz, mniej stresu, bo Twój mózg jest dobrze dotleniony a całe ciało ożywione. Inspirujesz innych, zapraszasz ich na swoje ścieżki biegowe, masz okazję poświęcić im więcej uwagi, poznajesz ich i automatycznie budujesz lepsze relacje. A kiedy biegasz sam, zwłaszcza na długim wybieganiu, zaczynasz częściej rozmawiać ze swoim Aniołem Stróżem, odmawiasz Różaniec czy koronkę, modlisz się.

Wiem, że tak trudno znaleźć czas, że bieganie nie służy stawom, że lepiej chodzić na basen, że lepszy marsz z kijkami, itd. Ale może to trochę tak, jak z Filipem i Andrzejem z piątkowej Ewangelii. Filip: “za 200 denarów nie wystarczy chleba dla tak wielu”; Andrzej: “jest tu jeden chłopiec, co ma 5 chlebów i dwie ryby.” Dla jednego przeszkoda była nie do pokonania, drugi znalazł jakiś pomysł, malutki, nic dla tak wielu, ale…

Warto wyjść, przebiec najwolniejszym truchcikiem najkrótszy odcinek, ale zrobić to, niż pozostać przy alternatywnych planach zrobienia wielu lepszych, zdrowszych, skuteczniejszych…, ale ciągle wirtualnych, treningów. Jutro pobiegniesz 100 metrów dalej, pojutrze 300. Na jesieni pobiegniesz półmaraton. W przyszłym roku maraton, a za dwa lata….

ze ścieżek biegowych w Omaha

Fr. Jay

Jak dobrze jest policzyć dni

December 4, 2012 5:00 am

Jak dobrze, że Gosia policzyła ile jest dni w Adwencie. Od razu zrobiło się tak jakoś bardziej mobilizująco. To już nie CAŁY Adwent, tylko szybko mijające 22 dni. Trochę tak, jak na maratonie: zauważasz najpierw poważnie pierwszą dziesiątkę, potem już liczysz kilometry do półmaratonu, a potem 30 km i zaczynasz odliczać, ile do końca. Jeszcze tylko 12, 11, 10…

Wszyscy wiemy, jak szybko te dni pędzą. Warto więc uczynić każdy z tych dni wyjątkowym poprzez moje postanowienie. Jakiekolwiek by nie było, to jego celem jest zawsze nie moja „doskonałość”, ale radość innych. Co mi po świetnym postanowieniu, jeśli nie przyniosłem radości najbliższym.

W Szczecinku zakończył się w niedzielę program Ja+Ty=My. Jak dobrze było zobaczyć małżonków, którzy w czasie Mszy św. na zakończenie mieli dla siebie tyle czułości w spojrzeniu i tyle uśmiechu na twarzy. Niech nasz Adwent przynosi najpiękniejsze uśmiechy naszym bliskim.

Z uśmiechem zwróconym do Was, kochani

ks. Jarosław 🙂