Ks. Jarek ma jeszcze 5 dni na stabilizację świetnej formy, o której pisał i której zazdrościmy mu skrycie ;), ale dla nas wystrzał do startu w maratonie zaczyna się już dzisiaj. Wraz z nastawionym (za) wcześnie budzikiem, zsynchronizowanym z zimnym prysznicem, co polewa nas z góry, i wyrzutnią, która nas katapultuje od dołu. Choć prawdopodobnie obudzi nas rodzicielska troska i Anioł Stróż, zanim budzik wyda z siebie jakikolwiek głos.
Zaczyna się nasz maraton roku szkolnego, trwający kilkanaście godzin godzin dziennie – od szykowania drugich śniadań dla 1, 2, 3, …., 6, … dzieci, poprzez pracę, wożenie na treningi, baseny i do dentysty, do wieczornego przypomnienia sobie przez którąś z pociech: “zapomniałam odrobić jeszcze matematyki!!!!!!”. Może te operacje logistyczne są skojarzone dodatkowo z troską o młodsze dzieci czy niemowlęta, gdzie bilans potrzeb może przyprawić o zawrót głowy.
Nie ma takiej porcji kawy, która dałaby siły na ten bieg. Potrzebna zatem inna “suplementacja”. Ktoś kiedyś powiedział, że jaki początek dnia, taka jego reszta. Więc niech zacznie się od powierzenia siebie i swoich, i całego dnia Ojcu w Niebie, który kocha i chce Ci pomagać, bo jest Bogiem bliskim, a nie do dekoracji. Łatwiej będzie podać tę miłość dalej domownikom, w jakimkolwiek nie budziliby się humorze. A potem, ilekroć na którymś kilometrze doznasz kontuzji i posypią się przeszkody – pomyśl, że Pan jest wierny i ma moc krzesać dobro ze wszystkiego, co Cię spotyka. Także z tego, co Ci nie wyszło.
Dobrego startu w rok szkolny. W końcu Słowo na dziś ogłasza “rok łaski od Pana” (Łk 4,19).
M