Moi kochani Święci…

November 1, 2012 5:00 am

tylu ich, że z wyliczeniem byłoby trudno. I specjaliści od wszystkiego. Boli ząb? oczy? kości? zgubiłeś coś? szukasz tej lepszej połowy? lecisz gdzieś? Można tak w nieskończoność. Ciekaw jestem jaką specjalność dostałbym w Niebie, gdyby tak…

I choć tylko część z Nich poznałem i tylko znikomą cząstkę wybrałem na moich ukochanych, to przecież dziś świętuję ICH WSZYSTKICH!!! I nacieszyć się nie mogę, że im się udało. Więc Si isti, cur non ego? Tak sobie mówiłem od pierwszego roku seminarium. I do dziś z tym samym entuzjazmem. Może nawet większym, bo wiara rośnie proporcjonalnie do świadomości stanu obecnego. 😉

Dziś świętujemy. Dziś Wszyscy Święci mają swój dzień. Niech będzie najpogodniejszy, niech się nam buzia uśmiecha od ucha do ucha, bo Oni są tam także dla nas. I troszczą się nie tylko o nasze zęby, kości, uszy, oczy…, ale o nas i nasze relacje. Bo przecież poszli do Nieba, bo tak kochali, że już chyba bardziej nie można. A może można?

Fr Jay

Dobry dzień jest wtedy, kiedy biegamy…

October 6, 2012 9:51 pm

 

a wspaniały jest wtedy, gdy inspirujemy innych do biegania.

Tak napisali chłopcy z firmy, która słynie z tego, że robi świetne buty dla biegaczy. Jak bardzo to rozumiem. Dzielenie się pasją, inspirowanie innych do przekraczania swoich ograniczeń, do stawiania sobie wyzwań, do walki ze swoją słabością (i jakże często lenistwem) jest prawdziwą radością.

Choć, trzeba to przyznać, wspólne bieganie jest trudne. Zawsze jest ktoś, kto biegnie szybciej i ktoś, kto biegnie wolniej. Czasem ktoś już nie ma siły i zamiast biec, idzie. Ale na to zawsze można znaleźć jakąś receptę. Biegniemy np. kilka pętli więcej, albo biegniemy szybciej, by potem biec z powrotem na spotkanie itp. I choć jest to trudne i ci szybsi muszą się poświęcać 🙂 , to jednak właśnie wtedy odnajdujesz prawdziwą radość z tworzenia wspólnoty, gdzie zawsze są różne prędkości. Ona już prawie święta, a on dopiero się zastanawia, czy prawdziwie uwierzyć, on nie wyobraża sobie życia bez codziennej Mszy św, a ona i na niedzielną nie zawsze trafia. Ona pragnie być darem z siebie, a on tylko go otrzymywać…

Wspólne bieganie jest trudne. Ale wspaniały dzień jest wtedy, kiedy biegniemy z innymi. Choćby w ich tempie. Ale razem. A za jakiś czas…

Fr Jay

Moja strategia na zmianę czasu…

October 6, 2012 12:44 am

.. to wytrzymać bez większego spania całą podróż, położyć się spać późno i rano wstać już w nowym czasie. Co prawda wczoraj wszystko się bardzo przedłużyło, bo samolot miał prawie godzinne opóźnienie i “spać późno” wypadło “bardzo późno”, ale rano już wstałem w całkiem dobrej formie. Tym bardziej, że czekał mnie zaplanowany trening biegowy. Lokalne trasy zdążyłem poznać dawniej, więc dziś było tylko przypomnienie sobie wszystkich ścieżek i odcinków.

Po dobie na lotniskach i samolotach takie dotlenienie bardzo dobrze zrobiło. Dziś jedyny dzień spokoju, bo wieczorem już rusza rejestracja, a od jutra intensywny program. I ten program to drugi element strategii na zmianę czasu. Konkretna praca pozwala szybko się przestawić. Lenistwo spowalnia.

Fr Jay

Aniołowie Stróżowie są z nami zawsze!!!!

October 2, 2012 9:02 pm

Jaka to pociecha. Dzisiaj w czasie Mszy św. na naszym programie metodycznym Ja+Ty=My w Niemczech poustawiałem krzesła w podwojonej liczbie. Dla Aniołów z poduszkami. W końcu ich święto. Przypomniałem sobie bowiem przed Mszą św. jak jedna dziewczynka zapytana przez mamusię, dlaczego cały czas śpi na brzuszku, odpowiedziała, że nie chce Aniołowi Stróżowi przygnieść skrzydeł śpiąc na plecach, bo Aniołowie, jak wiadomo, są zawsze z tyłu i nas chronią. Stąd poduszki 😉

Dzisiaj na szczęście układ dnia pozwolił na ranną przebieżkę. Polecane na naszej stronie zaprzyjaźnione blogi Okruszyny i Dosi obudziły żywe wspomnienia z własnych początków biegowych. Gdy dziś przebiegłem 14 km w całkiem żywym tempie (bo zimno było rano) i modliłem się szczególnie za pierwszą parę trenerską tutaj w Niemczech, za Nicolę i Tobiasza, którzy z całym sercem i wielkim zaangażowaniem włączyli się w nasz Program, myślałem  o trudzie, jaki też każdy z nas biegaczy musi pokonać. I że ten trud zawsze można przekazać dalej, jako mój dar, by mój trud, przyniósł innym ulgę. I że zawsze jesteśmy w tym wspierani przez naszych Kochanych Aniołów. Ile razy w czasie trudnego biegu mogłem skorzystać z Jego pomocy. Ile razy ratował mnie w życiu z opresji. Ile razy …

Niech dziś każdy z nas znajdzie czas, żeby Mu osobiście podziękować. Najlepiej, najpiękniej dla Niego będzie wtedy, gdy pójdziemy przed Najświętszy Sakrament. Bo Oni Adorują Oblicze Pana przez cały czas, i tego dla nas także pragną.

xj

uwolnij swój potencjał

September 29, 2012 5:00 am

Dopiero po przebiegnięciu pierwszych metrów w dorosłym życiu zaczynam podziwiać tych, co o bieganiu potrafią pisać. Znaczy zawsze fajnie czyta się o pasjach. Ale gdy biegnę, myślę, że to bardzo osobiste doświadczenie siebie i własnych granic. Bieganie daje wyjątkową możliwość poczucia swojego ciała, kości, mięśni, stawów. Nie tylko poprzez ból i zmęczenie, ale też przez ruch, przez ten uwolniony potencjał – czyli moment, kiedy widzę, co jeszcze Pan Bóg mi dał. Zwłaszcza gdy korzystało się z niego w przeszłości jedynie zrywami. Jak zakopany w ziemi talent, który dotransportuje się do grobu w opłakanej kondycji.

Więc duża wdzięczność dla Fr Jay’a i Dosi, że o bieganiu napisali. Bo choć wokół mnie biegali już wszyscy, nikt nie pisał. A przecież, jak ważnymi osobami, tak i ważnymi przeżyciami trudno się dzielić. Zawsze jest to jakaś ofiara. Tym większa wdzięczność.

I jeszcze jedno. Gdyby nie zaczęła biegać Dosia, nie biegałaby Małgosia. Tworzyłyśmy bowiem jeszcze na turnusie rekolekcyjnym rodzin w Wisełce silny dwuosobowy ruch oporu – że prędzej zobaczycie słonia na drzewie niż nas w biegu. Pomyśleć, jak wytrwałe bieganie jednych – pociąga drugich.

Do zobaczenia na ścieżce.

Małgosia

Kto by pomyślał?

September 28, 2012 4:45 am

Mijają cztery tygodnie, od kiedy postanowiłam rozpocząć treningi. Nie biegi, tylko treningi. Szybko zweryfikowałam swoje możliwości i niestety prawda okazała się być brutalna. Moje możliwości biegowe były praktycznie żadne. Brak sensownego ruchu podczas ostatnich 10 lat pokazał, że nie można tych zaniedbań bagatelizować.  Mówiąc krótko: o maratonie to ja mogę sobie jedynie pomarzyć.

Co wcale nie oznacza, że nie mogę rozpocząć treningów biegowych.  Wskazówki do nich znalazłam tutaj: na stronie dla początkujących biegaczy.

I tak małymi krokami, krótkimi odcinkami biegowymi pokonuję swoje własne ograniczenia, swoją niechęć do ruchu, swoje własne zacietrzewienie do tego rodzaju sportu, bo przecież nigdy nie lubiłam biegać.

A dlaczego rozpoczęłam bieganie:

– bo stałam się, delikatnie to ujmując, zbyt duża 😉

– bo rzeczywiście mogę wyjść na trening w dogodnym dla mnie czasie (osobiście preferuję poranki, zaraz jak wyprawię dzieci do szkoły i przedszkola),

– bo mogę to robić sama, nie oglądając się na nikogo i nie dostosowując się do możliwości innych (przynajmniej do czasu, gdy sama będę umiała już bez problemu przez godzinę biec),

– bo zajmuje to mniej czasu niż wyjście do klubu czy na siłownię (w godzinę uwinę się z rozruchem, biegiem, rozciąganiem, ćwiczeniami),

– bo już mam z tego satysfakcję – pola wokoło pięknie wyglądają,

– mam czas dla samej siebie 🙂

– bo mam teraz swój  czas na poprawianie kondycji

W końcu: „Wszystko ma swój czas i jest  wyznaczona godzina na wszystkie sprawy pod niebem….” (Koh 3, 1)

Dosia

z każdym przypadkiem sobie poradził

September 26, 2012 5:03 am

Czasem, Panie, cisza taka, że nawet zegar kuchenny gdzieś ginie ze swoim tykaniem i słychać tylko bicie własnego serca. Tyle się wydarza, a w Tobie ciągle cisza. Nie – ta obrażona i obojętna. Ta cisza to Twój spokój, niezmienny rytm Twojego serca. Gdy moje próbuje sobie poradzić ze wszystkim, co wypadło spod kontroli, zaskoczyło, wyszło inaczej lub po ludzku się nie udało – Twoje niczemu się nie dziwi. Kocha i we wszystkim pokłada nadzieję.

Dzisiaj także wyprzedzasz mnie. Gdzie ja jestem – Ty już tam byłeś.  I solidarnie wracasz się po mnie. Widzisz, co za kolejnym zakrętem. I przekonujesz, by zdając się na Ciebie, zrównać własny szalony puls z pokojem Twojego serca.

Małgosia

czas start

September 3, 2012 5:03 am

Miał dziś pisać ks. Kapitan “Przystani”, ale po przebiegnięciu maratonu pokonuje kolejne kilometry z jednych zadań duszpasterskich do drugich, pozostając chwilowo poza zasięgiem Redakcji. Nam, gdy tkwimy w blokach startowych roku szkolnego – bardzo potrzebny pozytywny doping i błogosławieństwo. Będziemy przecież już zaraz biegać i nasze maratony, tworzyć przepastne listy wizyt u ortodontów, logopedów i ortopedów, zebrań rodzicielskich i kółek, oraz zdążać na czas, gdy do maratonu dokładają jeszcze bieg przez płotki.

I co ja mam napisać, mama nieidealna; jaką złotą myślą wesprzeć Czytelników, gdy zaraz odzież galowa i wręczanie planów lekcji? Może tak: oby nie przyszło nam do głowy być idealnymi rodzicami idealnych dzieci. W końcu od “samych szóstek” ważniejsza jest zdolność samodzielnego myślenia. Od skarpetek na kancik – wrażliwe serce i głowa pełna marzeń. Od sprytu i chorej ambicji bycia “pierwszym we wszystkim” – ofiarność i niepoddawanie się zniechęceniu.

Przyjdź, Panie Jezu z Twoim Duchem Życia, między martwe dzwonki i nieruchome ławki. W nasze poranne kawy, szukanie kluczyków, kluczy i zawieruszonych czapek. W kompletowanie drugich śniadań. Daj nam poczucie humoru, wyrozumiałość i mądrą miłość.

I przyjdź także w nasze blogopisanie na pomoc rodzinie.

Małgosia

"Dziękuję Ci, Mamo"

August 9, 2012 12:12 am

– widzimy i słyszymy na Olimpiadzie. To bardzo piękne, ale…

Mnie przychodzi od razu na myśl, czy ta nowa olimpijska „tradycja” nie wprowadza jakimś bocznym torem cywilizacji śmierci ojców? Kocham bardzo moją Mamę, ale też kocham mojego śp. Tatę. I chciałbym, żeby oboje byli dumni ze mnie. Nie tylko Mama. Każde dziecko potrzebuje i Mamy, i Taty. Oni oboje mają swoje zadanie do spełnienia. Rugowanie ich przez jakąś dziwną modę nie przyniesie nic dobrego.

Co możemy zrobić? Uczyć dzieci szacunku do obojga rodziców. Mamy – szacunku dla Ojców, a Ojcowie – szacunku dla Mam. Kiedyś mi powiedziała jedna mama, że jej kilkunastolatek odparował, żeby to ona posprzątała, bo przecież nie ma nic do roboty. Pewnie sam tego nie wymyślił.

Moi drodzy Mężczyźni. Proszę Was, zróbcie coś dziś, by Wasze Żony odczuły, zobaczyły i usłyszały o Waszym szacunku do nich.

Proszę Was, moje Kochane, zróbcie to samo dla swoich Mężów.

Tak bez okazji. Dla przypomnienia sobie. Niech nasza Małżeńsko/Rodzinna Olimpiada ma swoje dyscypliny i konkurencje. I życzę Wam samych złotych medali.

Fr Jay

Pain is the weakness leaving your body

July 29, 2012 1:41 am

Taki napis ma na koszulce Ks. Biskup Ordynariusz diecezji w której jestem (czy ktoś już zgadł, gdzie?), który przebiegł 18 maratonów i codziennie jego diecezjanie mogą go spotkać rano na biegowych ścieżkach. Dziś biegł w towarzystwie jednego seminarzysty i znajomego księdza z Polski ;-). Dystans 7 mil, czyli 11 km.

Rozmowa we trzech o bieganiu, a gdy po 3 milach seminarzysta nas opuścił, o Polsce, o wierze, o wyzwaniach, o modlitwie w czasie biegania i chwilach koniecznej samotności.

Biegacze mają swój świat, a biegający księża to osobna podgrupa. Pana Boga można zabrać także i na trasy swojego miasta i oplatać je modlitwą.

Po wczorajszych odwiedzinach Muzeum Abrahama Lincolna, gdzie w czasie lata w każdy piątek i sobotę można przez kilka godzin towarzyszyć życiu Prezydenta (którego rolę gra jego sobowtór) dziś była okazja poznawać miasto u boku jego Biskupa. Historia uczy. A pociągają przykłady. Historia docet, exempla trahunt. Każda wizyta może wnieść coś do naszego życia.

z serdeczną pamięcią o Was wszystkich

Fr. Jay z…?